Литмир - Электронная Библиотека

– Oferta Price’a jest bezwartościowa – przekonywał Griffin. – Właśnie w tym jest najlepszy. Daje ci nędzne ochłapy i każe wierzyć, że to najprzedniejsze mięso. Spójrz prawdzie w oczy, Jillian. To przestępca na miarę naszych czasów. Potrafi wykorzystać media do swoich celów.

– Te wszystkie biedne dziewczyny…

Griffin milczał. Pomyślała, że może w końcu udało jej się do niego dotrzeć. Ale wtedy się odezwał:

– Coś ci powiem, Jillian. Mało kto o tym wie. Powiem ci, ale musisz obiecać, że nigdy o tym nie wspomnisz. Zgoda?

Jillian przeszedł dreszcz. Miała wrażenie, że powinna powiedzieć „nie”. Że właśnie tak musi się czuć osoba, której diabeł zaproponował podpisanie cyrografu. Pokiwała bezsilnie głową.

– Półtora roku ternu, kiedy aresztowałem Price’a, zszedłem do jego piwnicy. Zobaczyłem dziesięć kopczyków usypanych na ciałach zamordowanych dzieci. Zobaczyłem materac, na którym je gwałcił, i narzędzia, którymi je torturował. Ale mimo to nie rzuciłem się na niego. Kazałem go skuć. Zadzwoniłem do koronera i zespołu technicznego. Zachowałem się jak profesjonalista. To było ważne aresztowanie w bardzo ważnej sprawie. I wszyscy traktowaliśmy śledztwo bardzo poważnie. – Spojrzał jej głęboko w oczy. – I wtedy Price zaczął mówić. Stał w kajdankach między Watersem i O’Reillym i opowiadał, jak podchodził do dzieci, jak je porywał, co z nimi wyprawiał. Trudno było to znieść. Wszyscy byliśmy doświadczonymi policjantami, ale to, co mówił, było porażające. Oczywiście tym samym przyznawał się otwarcie do winy, co mogło się potem przydać, więc słuchaliśmy, Waters nawet zaczął go nagrywać. Wtedy Price zmienił temat. Zaczął mówić o Cindy.

Umilkł na moment. Jillian patrzyła mu w oczy.

– W ostatnich dwóch tygodniach jej życia – podjął Griffin – było już jasne, że nie wyzdrowieje. Rak doszczętnie przeżarł jej ciało. Nie mogła mówić, nie mogła usiąść, nie mogła nawet unieść ręki. Tak jak się wcześniej umówiliśmy, zabrałem ją z powrotem do domu, kupiłem specjalne łóżko, które ustawiłem w salonie, i wynająłem pielęgniarkę z hospicjum. Cindy była jeszcze w stanie mrugać oczami i dzięki temu mogliśmy się porozumiewać. Zadawałem jej pytania, a ona mrugała raz, co znaczyło „tak”, albo dwa razy, co oznaczało „nie”. Podobnie jak ty rozmawiasz z matką. Pod koniec ze sto razy dziennie pytałem ją, czy mnie kocha, żeby tylko zobaczyć, że jeszcze mruga, że zostało w niej jeszcze odrobinę życia. Prowadziłem wtedy sprawę Cukiereczka. Większość pracy mogłem wykonywać w domu: dzwonić, odbierać telefony, czytać raporty. Ale czasami musiałem wyjść i zdarzało się, że pielęgniarka też nie mogła w tym czasie zostać z Cindy. Wtedy przychodził do niej David.

– Tak. – Pokiwał głową. – Nasz dobry, pomocny sąsiad David Price siedział przy łóżku mojej umierającej żony, kiedy byłem zajęty. Wtedy wydawało się, że to dobry pomysł.

– Więc teraz stoimy we czwórkę w tej ciemnej piwnicy, a David zaczyna szczegółowo opowiadać, co robił w te popołudnia, kiedy siedział przy Cindy. – Zauważył minę Jillian i natychmiast pokręcił głową. – Nie, nic z tych rzeczy. Cindy była dorosłą kobietą, a David gustował w małych dzieciach. Wykorzystał ją w inny perfidny sposób. Stała się jego publicznością. Tak, pieprzoną publicznością. Bo widzisz, przez ponad rok Price porywał i mordował dzieci, a nikt niczego nie podejrzewał. Nie miał więc przed kim się przechwalać. Zdawał sobie sprawę, że nie może się wygadać, bo trafi do więzienia. Ale oto ma Cindy. Bezsilną, umierającą, niezdolną do powiedzenia ani jednego słowa. Zaczyna jej wszystko opowiadać. Ze szczegółami. Opowiada o tym, jak wyszukuje ofiary, jak je obłaskawia, porywa, gwałci, dręczy, dusi, a potem zakopuje w piwnicy. I tak w kółko i w kółko. A Cindy nie może uciec. Nie może powtórzyć ani słowa.

Ciekawe, co musiała czuć, powiedział mi David, kiedy patrzyła, jak z wdzięcznością witam go za każdym razem po powrocie do domu. Jak bardzo musiało ją boleć, że nie potrafiłem dostrzec w jej albo jego twarzy niczego, co naprowadziłoby mnie na właściwy trop. Gdybym tylko zadał jej właściwe pytanie… Moja mądra, łagodna, dobra żona wiedziała o wszystkich tych okropnych zbrodniach, a mimo to nie była w stanie nic zrobić. Moja współczująca Cindy umierała ze śmiercią tych biednych dziesięciorga dzieci na sumieniu. A przez cały ten czas jej mąż niczego nie podejrzewał i tak się cieszył, ilekroć David przychodził z wizytą…

– I wtedy nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego. Niewiele z tego pamiętam. Powiedziano mi, że Waters i O’Reilly zagrodzili mi drogę. A Price podobno nawet na chwilę nie przestał się uśmiechać. Właśnie z takim człowiekiem mamy do czynienia, Jillian. Price zawiązuje przyjaźnie tylko po to, żeby potem miał kogo zdradzić. Morduje dzieci dla czystej przyjemności. A do tego jest niezwykle przebiegły.

Griffin pochylił się nad biurkiem. Podniósł notes, a spod niego sfrunęła na podłogę kartka papieru. Wylądowała pod stopami Jillian, która schyliła się po nią. Cała strona była zapisana dużymi okrągłymi literami: „David Price, David Price, David Price. O nie, David Price”.

– Cóż – zauważył Griffin. – Zdaje się, że Meg wraca pamięć.

Pięć minut później Griffin i Fitz wychodzili z domu z ponurymi minami. Tom i Laurie zostali w środku. Zdawało się, że nie mogą się ruszyć, nie potrafią przyjąć do wiadomości tego, czego się dowiedzieli.

Jillian czyniła honory gospodyni. Odprowadziła detektywów do samochodu, patrzyła, jak wsiedli i zatrzasnęli drzwiczki.

W ostatniej chwili zapukała w okno. Griffin opuścił szybę.

– Czy byłeś przy żonie, kiedy umierała? – zapytała.

– Oczywiście.

– Zapytałeś, czy cię kocha? Co odpowiedziała?

– Zamrugała, że tak.

Jillian pokiwała głową i cofnęła się.

– Pamiętaj o tym. Jeżeli David Price wydostanie się z więzienia, a ty go złapiesz, pamiętaj, że to nie on wygrał, ale ty.

Griffin pokiwał głową. Zamknął okno, przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał.

72
{"b":"94206","o":1}