– Może ja mógłbym pani w czymś pomóc, pan¬no… Garrick, o ile dobrze usłyszałem?
– Tak powiedziałam, ale…
– Pułkownik Douglas Bewicke, Siódma Brygada Dragonów, do usług.
Pokręciła głową.
– Przepraszam, ale pan nie może mi pomóc.
– Widzę, że jest pani czymś zaaferowana. Może przejdziemy do mojego gabinetu, gdzie będziemy mogli porozmawiać na osobności? – Uśmiechnął się zachęcająco. Był drobnej budowy, wydawał się niższy od większości żołnierzy, miał jasnobrązowe włosy, ciemne oczy i dość rumianą cerę.
– Sama nie wiem… powiedział pan… dragonów? Uśmiechnął się.
– Ja także znam pani brata. Jak się miewa pułkownik Garrick?
– Niestety, również przebywa za granicą. Uniósł jasnobrązową brew.
– W tej sytuacji tym bardziej n'alegam, by przyjꬳa pani moją pomoc. Pani brat byłby bardzo nieza¬dowolony, gdybyśmy wypuścili panią, nie udzieliw¬szy wszelkiej możliwej pomocy.
Douglas Bewicke zaprowadził ją do swojego gabi¬netu, gdzie posadził w obitym czerwoną skórą fote¬lu, jednym z dwóch stojących przed jego biurkiem.
Widział, że jest piękna, że ma śliczną buzię i szczu¬płą, chociaż bardzo kobiecą figurę. Wcale nie był za¬skoczony. Uroda, podobnie jak arogancja i pienią¬dze, były typowe dla rodziny Garricków. Podszedł do bocznego stolika i nalał jej kieliszek brandy.
– Proszę to wypić. Może poczuje się pani trochę lepiej. – Łyknęła trunek łapczywie. Omijając biur¬ko, by zająć miejsce na skórzanym fotelu z wyso¬kim oparciem, zauważył, że drżą jej dłonie. Czuł narastające podniecenie. Czego też ona mogła chcieć od Stricklanda? Dlaczego jest taka poruszo¬na? Rodzina Garricków była obrzydliwie bogata. Jej brat zawsze miał zbyt wysoką pozycję i zbyt du¬żą władzę, zaś znajomość sekretów tak zamożnej rodziny mogła się okazać niezwykle przydatna.
– Wszystko w porządku? – spytał, a ona odpowie¬działa skinieniem głowy. – To dobrze. Więc może mi pani powie, o co chodzi? – Przez chwilę milcza¬ła. Na jej twarzy malowała się niepewność, przez moment pomyślał, że Aleksa zaraz wstanie i wyj¬dzie. Lecz nagle jej dolną wargę ogarnęło drżenie, a w pięknych zielonych oczach zebrały się łzy.
– Ja… przepraszam. – Sięgnęła do torby, wyjęła białą, zdobioną koronkami chusteczkę, którą otar¬ła wilgoć z policzków. – Wciąż nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.
– Proszę się niczego nie obawiać, panno Gar¬rick. Nie ma pośpiechu.
Odetchnęła, ale jej twarz była napięta, widać też po niej było zmęczenie.
– Zacznę od tego, że nie nazywam się już Gar¬rick, lecz Falon. Aleksa Falon. Damien Falon jest moim męzem.
– Hrabia Falon? – Pułkownik pochylił się nad dębowym biurkiem.
– Tak.
Ciekawe. Gardził tym nikczemnym rozpustni¬kiem od czasu ich wspólnych studiów w Oksfor¬dzie. Falon lepiej się uczył. Był niemalże zbyt przy¬stojny, zbyt atletycznie zbudowany i odnosił o wie¬le większe sukcesy z kobietami. Ale dopiero gdy młody hrabia przyłapał go na oszustwie, ich drogi definitywnie się rozeszły. Na zawsze.
Podświadomie zacisnął w pięść trzymaną pod stołem dłoń. Chociaż Falon nigdy nie wspo¬mniał o incydencie, od tamtego dnia żywił do Dou¬glasa wyraźną pogardę. Była widoczna w każdym spojrzeniu, każdym grymasie kształtnych ust, każ¬dym gładko wypowiedzianym słowie. Douglas po¬przysiągł, że pewnego dnia zetrze tę protekcjonal¬ną minę z przystojnej twarzy hrabiego…
Uśmiechnął się do jego żony.
– A ten… problem, który panią niepokoi, ma coś wspólnego z hrabią?
Wstała, wciąż ściskając w dłoniach białą chus¬teczkę
– Bardzo chciałabym panu zaufać, pułkowniku. Jeśli mam to zrobić, musi pan dać mi swoje słowo, słowo oficera i dżentelmena, że mój mąż zostanie sprawiedliwie potraktowany.
– To zupełnie oczywiste, lady, Falon. Daję pani na to moją osobistą gwarancję. A teraz… proszę mi powiedzieć, co takiego zrobił pani mąż.
– On… jest… szpiegiem.
Pułkownik z sykiem wypuścił powietrze z płuc.
Falon szpiegiem? Oczywiście, pojawiały się na ten temat kiedyś jakieś plotki, lecz nikt nie dawał im wiary. O ile sobie przypominał, jeden z jego prze¬łożonych osobiście sprawdził tę sprawę i oczyścił Falona z wszelkich podejrzeń.
– To chyba jakaś pomyłka. Przecież zmarły hra¬bia, ojciec lorda Falona, był wielkim patriotą.
– Być może. Niestety, zmarł, gdy Damien był bardzo młody. Ze strony matki płynie w nim fran¬cuska krew. Przez jakiś czas mieszkał z babką we Francji. Wygląda na to, że… właśnie temu krajowi pozostał lojalny.
Okrążył biurko i stanął przed Aleksą, obserwu¬jąc grę emocji na jej twarzy. Po chwili przyklęknął i ujął jej dłonie, które były drżące i zimne.
– Dobrze pani zrobiła, lady Falon. Zapewniam panią – Dobrze dla mojej kariery, uśmiechnął się w myślach. Schwytanie zdrajcy uczyni go bohate¬rem. Właśnie takiego impulsu potrzebował. A fakt, że człowiekiem tym był Damien Falon, sprawiał, że przyszły sukces stawał się jeszcze słod¬szy. – Mam wrażenie, że ta sprawa jest o wiele głębsza, niż pani mi powiedziała. – Delikatnie ści¬snął jej dłonie i usiadł w fotelu obok niej. – Może więc zaczniemy od samego początku?