Było jeszcze ciemno, świt miał dopiero nadejść.
Przez częściowo uchylone okno do pokoju nie wpadał ani jeden promień księżycowego blasku. Aleksa przeciągnęła się i ziewnęła. Gdzie się podział Damien? Czyżby nie mógł spać? N a tę myśl uśmiechnęła się. Tej nocy okazał się wymagającym kochankiem, ona zaś ochoczo zaspokajała jego po¬trzeby. Kiedy skończyli, byli zlani potem, zmęcze¬ni, więc oboje szybko zasnęli.
Dlaczego więc ją opuścił? Gdy nie wracał, za¬częła się niepokoić, więc nałożyła jedwabny szla¬frok i pospiesznie zeszła na dół. Spod drzwi do ga¬binetu sączyło się światło. Już miała nacisnąć żela¬zną klamkę, gdy nagle zdała sobie sprawę, że Da¬mien nie jest sam.
Niegrzecznie było podsłuchiwać, a jednak…
Przyłożyła ucho do drzwi i usłyszała nie jeden, lecz dwa obce męskie głosy. Goście Damiena mówili cicho, ledwie dosłyszalnie. Aleksa poczuła przy¬spieszone bicie serca, gdy zorientowała się, że roz¬mowa odbywa się po francusku.
Boże miłosierny. Podeszła jeszcze bliżej, stara¬jąc się cokolwiek zrozumieć. Jak to dobrze, że jej zrzędliwa guwernantka, panna Parsons, gnębiła ją na.,tyle skutecznie, że Aleksa tak dobrze opanowa¬ła ten język. Po raz pierwszy była wdzięczna, że się go nauczyła. Jednak drzwi były tak grube, że z tru¬dem rozróżniała słowa.
Bardzo delikatnie nacisnęła kutą żelazną klam¬kę i minimalnie uchyliła drzwi. Pojawiła się wąska szpara, lecz była wystarczająca, by Aleksa mogła zobaczyć Damiena w wygodnych, miękkich spodniach i białej koszuli rozmawiającego z dwo¬ma mężczyznami. Ubrani byli stosownie do wilgot¬nej, chłodnej aury. Mieli na sobie ciepłe swetry, a grube szale i płaszcze teraz leżały na krześle.
Aleksa przesunęła się nieco, żeby zobaczyć po¬kój pod nieco innym kątem. W cieniu stał jeszcze jeden człowiek. Miał zniszczoną wiatrem, po¬marszczoną twarz o twardych rysach, wyglądał na zdrożonego. Ubrany był w wieśniackie szaty, być może był rybakiem. Aleksa pomyślała, że ra¬zem tworzą dość dziwną grupę. Co może ich łą¬czyć? I co ci przybysze robią w zamku Falon?
Odpowiedź przyszła szybko, uderzyła Aleksę jak obuchem. Poczuła suchość w ustach, nieprzyjemny skurcz w żołądku.
Przemytnicy! O Boże, to na pewno oni. Więc te opowieści były prawdziwe! Zacisnęła pięści, czując łomotanie bijącego w szybkim tempie serca. Na Boga, Damien był zamieszany w przemyt!
Zmusiła się do zachowania spokoju. Znając prawdę, mogła coś zrobić, żeby mu pomóc. W su¬mie nie powinna być zaskoczona. Wszystkie prze¬słanki miała tuż pod nosem. Damien był po części Francuzem, lubił francuską kuchnię, wino i drogi koniak. Miał gołębie pocztowe, wzdłuż wybrzeża pełno było jaskiń.
Wiedziała, że potrzebował pieniędzy – między innymi dlatego ją poślubił. Zapewne był zdespero¬wany i wdał się w konszachty z przemytnikami, aby przeżyć.
Kilka razy odetchnęła głęboko, by się uspokoić.
Nie było powodów do paniki. Zajął się przemytem dla pieniędzy, ale teraz już nie potrzebował zysków z tego źródła. Mógł skończyć ten proceder, o któ¬rym nikt nigdy się nie dowie.
Ponownie skoncentrowała uwagę na pozosta¬łych mężczyznach. Mówili coś o swojej misji, pro¬sili Damiena o pomoc, wspominali o jakichś po¬trzebnych im dokumentach. On musiał je zdobyć, tak powiedzieli. Generał Moreau był w trudnym położeniu – aby zaplanować kolejną kampanię, potrzebował informacji. Bez nich wielu Francuzów mogło stracić życie. Damien musi się skontakto¬wać ze swoim informatorem, zdobyć dokumenty i dopilnować, aby dotarły do Francuzów. Mężczyź¬ni zapowiedzieli swój powrót za pięć dni, więc tyle czasu pozostało mu na wykonanie zadania.
– Jak zawsze możecie na mnie polegać – powie¬dział po francusku Damien. Aleksa poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Drżącymi rękami zamknęła drzwi, oparła się o nie ciężko. Zoriento¬wała się,. że wciąż wstrzymuje oddech, więc z tru¬dem zaczęła normalniej oddychać.
A więc nie przemytnik, tylko szpieg!
Podły angielski zdrajca! Człowiek, który sprzedał swoją ojczyznę. Poczuła mdłości. Z wysiłkiem ode¬pchnęła się od drzwi i weszła po schodach na górę. Cała się trzęsła, lada chwila mogła dostać torsji.
Na Boga, co też on zrobił!?
Jednak zaraz uświadomiła sobie znacznie ważniejsze pytanie: Co ona sama powinna zrobić?
Wróciła do sypialni, drżącymi rękami zamknęła drzwi i weszła do łóżka. Łóżka Damiena, gdzie niedawno się z nią kochał. Poczuła w oczach pie¬kące łzy. Chciała stąd uciec, nie odwracając gło¬wy, biec przed siebie, aby go już nigdy więcej nie zobaczyć. Pragnęła udawać, że nigdy go nie po¬znała, zapomnieć o wszystkim, co ich łączyło… o tym, jak ją dotykał. Pragnęła udawać, że w ogó¬le nic się nie wydarzyło, że nic d9 niego nie czuje, że jej nie okłamał, nie oszukał. Ze nie oddała mu serca.
Zacisnęła palce na poduszce. Chciała odejść, lecz dotarło do niej, że jednak nie będzie miała śmiałości. Musiała" zostać tam, gdzie ją zostawił. Nie mogła dać po sobie poznać, że cokolwiek wie, ani wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń. Nie po¬zwoli mu odgadnąć, iż właśnie odkryła jego strasz¬liwą tajemnicę
Och, Boże! Wezbrane w oczach łzy spłynęły po policzkach Aleksy. Znowu ją oszukał. Od cza¬su, gdy go poznała, karmił ją coraz to nowymi kłamstwami. Celowo ją zrujnował, a potem ożenił się dla pieniędzy. A jednak wbrew rozsądkowi i wszelkiej logice ciągnęło ją do niego. Oczarował ją tak, że wszystko mu wybaczyła, a potem pozwoliła, by ją uwiódł.
Zarumieniła się na myśl o tym, że na końcu to ona sama uwodziła jego.
Zamknęła oczy, wspominając szczęśliwe dni, które spędzili razem. Wszystko to było jednym wielkim kłamstwem. Wszystko.
Przypomniała sobie słowa Sary: "To człowiek o wielu twarzach".
Ale on był jeszcze gorszy. Był kłamcą i oszu¬stem, który sprzedałby własną duszę temu, kto złoży najwyższą ofertę. I najwidoczniej to właśnie uczynił.
Wtuliła twarz w poduszkę, aby stłumić niepoha¬mowany płacz. Wiedziała, że musi nad sobą zapano¬wać. To była sprawa życia i śmierci dla jej rodaków.
Na tę myśl otrzeźwiała. Skoro wielu Francuzów może zginąć bez informacji, których ma dostarczyć Damien, tym samym może zginąć wielu Anglików, jeśli to mu się uda. Jej brat Christopher zginął od salwy z francuskiego okrętu, która podczas deszczu omyłkowo trafiła i zatopiła jego statek pocztowy w pobliżu Dartmouth. Natomiast Rayne spędził cały rok w brudnym francuskim więzieniu.
Nienawidziła wojny, Napoleona i jego Wielkiej Armii, bezsensownej śmierci i zniszczeń. Nienawi¬dziła Francuzów i nie zamierzała pozwolić, by jej mąż pomagał im zabijać kolejnych niewinnych młodzieńców z Brytanii.
Wytarła oczy w ozdobioną koronkami poszewkę poduszki. Nie dopuści, by mu się udało. Bez wzglę¬du na konsekwencje powstrzyma Damiena, to za¬leży tylko od niej. Lecz jak tego dokonać?
Przygryzła wargę. Rayne będzie wiedział, co ro¬bić, przecież jest pułkownikiem. Lecz teraz jest za granicą. Kiedy otrzymała od niego list, w któ¬rym zapowiadał swój i Jocelyn wyjazd do Mahoga¬ny Yale na Jamajce, ten fakt wydawał się mało ważny. Wtedy myślami i sercem była przy Damie¬nie, który swoją miłością budził w niej nowo odkry¬tą potrzebę cielesnych rozkoszy.
Damien. Mężczyzna, jej mąż, który zdradził wszystko, co było jej drogie. Znowu ją oszukał, okłamał, wyprowadził w pole. Odebrał jej niewin¬ność i zwabił w swoją sieć niczym śmiertelnie jado¬wity pająk. To on rozdawał karty, od samego początku nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
Spojrzała na ciężki, niebieski baldachim. Da¬mi en działał bezbłędnie. Walcząc z cisnącymi się do oczu łzami, przypomniała sobie z goryczą ich wspólnie spędzone chwile. Każdego dnia darzyła go coraz większym uczuciem. Nawet teraz tęskniła za nim, za ich świetlaną przyszłością, w którą zaczy¬nała już wierzyć. Poczuła ogromny ciężar w sercu.
Damien Falon – mąż, kochanek, szpieg. Jego ro¬le były tak samo różnorodne jak kolekcja pięknych ptaków. To aktor największego kalibru. Aby go pokonać, teraz sama będzie musiała zdobyć się na doskonałe aKtorstwo.
Znieruchomiała. Robił z niej głupią od samego początku. Przechytrzył ją, wyrwał jej serce i pode¬ptał buciorami. Jak dotąd wygrał wszystkie rozda¬nia, lecz gra nie była jeszcze skończona.
Wstała z łóżka i niepewnym krokiem podeszła do okna. Chociaż na zewnątrz panowały ciemno¬ści, mgła już się uniosła. Gdzieś na klifach po¬nad morskim brzegiem zauważyła poruszające się postacie. Mężczyźni wracali ku plaży, ku łodziom, którymi zapewne tu przypłynęli. Wśród nich roz¬poznała wysoką sylwetkę Damiena.
Zamknęła oczy, dźgnięta nfl:głym bólem, który ją poraził na widok męża wśród Francuzów. Bez wzglę¬du na wszystko, tej jednej gry nie mogła przegrać.
* * *
Damien szczelniej owinął się płaszczem. Wraz z przypływem pojawił się dokuczliwy wiatr i teraz ta sama ostra bryza zabierze Lafona i jego ludzi z powrotem do Francji.
Nie oczekiwał tego spotkania i miał cichą na¬dzieję, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, że woj¬na się skończy, a jego życie potoczy się dalej, tak jak toczyło się od dnia ślubu. Jednak w głębi serca wiedział, że prędzej czy później oni ponownie zgłoszą się do niego po pomoc.
A teraz… wszystko będzie takie jak kiedyś, zaś idylla z Aleksą dobiegnie końca.
Westchnął, zawracając do domu. Monty będzie czekał, jak zawsze niespokojny o jego bezpieczeń¬stwo – lojalny, zaufany towarzysz bez względu na życiowe okoliczności. J edna~ to nie stary przy¬jaciel zajmował myśli Damiena, lecz Aleksa. Zno¬wu będzie musiał ją okłamać. Nienawidził tego, lecz nie miał innego wyboru.
Może tak będzie lepiej. Kłamstwa stwarzały między nimi pewien dystans, którego teraz potrze¬bował. 'Poza tym nie był pewien, czy podobają mu się te nowe dziwne uczucia, które w nim wzbudza¬ła. Delikatność i troska rzadko gościły w jego ży¬ciu, zresztą podobnie jak sumienie i współczucie. To były te łagodniejsze cechy jego natury, wydoby¬wały zeń dawne tęsknoty, przez co coraz bardziej pragnął rzeczy po prostu niemożliwych.