Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– A może największą atrakcję stanowi niebezpie¬czeństwo, to, że robisz coś, czego zabroniłby ci brat?

– Mój brat już jakiś czas temu przestał się wtrą¬cać w moje życie. To prawda, że jest trochę nad¬opiekuńczy, ale to dlatego, że mnie kocha.

– To musi być miłe – powiedział – mieć kogoś, komu tak zależy.

– A czy jest ktoś, komu zależy na tobie? Uśmiechnął się kącikiem ust, ust stanowczych, jak zauważyła, ale też bardzo męskich i niezwykle pięknych.

– Nie ma. Kiedyś była osoba, na której bardzo mi zależało, osoba, której szczęścia pragnąłem bardziej niż własnego.

– Kobieta?

– Nie.

O dziwo, poczuła ulgę. Chciała dowiedzieć się, kogo tak bardzo kochał, ale widżiała w jego oczach, że nie doczekałaby się odpowiedzi.

– Po co przyjechałeś do Londynu? Chyba nie po to, by brylować w towarzystwie?

– Miałem tu do załatwienia pewną sprawę. Chciałem zostać tylko przez tydzień. I wtedy w ope¬rze zobaczyłem ciebie i postanowiłem przedłużyć swój pobyt.

Poczuła lekkie łaskotanie w żołądku. Było to dziwne wrażenie, od którego szybciej zabiło jej serce, a dłonie zwilgotniały.

– Dlaczego jesteś…

– Dość tych pytań, Alekso. Nie mamy zbyt dużo czasu. – W jednej chwili przywarł do niej ciałem, obejmując ją w talii, dotykając swoimi długimi no¬gami jej ud. Spojrzał jej prosto w oczy i przywarł ustami do jej ust w ognistym pocałunku. Zabrakło jej tchu, pocałunek był gorący, niesamowicie męski, zarazem stanowczy i delikatny. Aleksa poczuła dreszcze. Damien wykorzystał ten moment, wsunął język do jej ust, posyłając płomienną falę, która ogarnęła całe jej ciało. Smakował ją, spijał wzbu¬dzone w niej pożądanie, odbierając jej powietrze. A potem ujął w dłonie jej twarz i wdarł się w jej usta jeszcze głębiej, aż cały świat zawirował jej w oczach. Pieścił ją językiem, zawłaszczając nią tak, jak nigdy dotąd żaden mężczyzna nią nie zawładnął.

Aleksa wyrzuciła z siebie gardłowy protest – a mo¬że dźwięk ten znamionował niespełnioną tęsknotę?

Na kilka sekund przylgnęła do niego niepewna, co się dzieje, lękając się tego wysokiego, śniadego mężczyzny oraz uczuć, które w niej wzbudzał, zaś najbardziej lękając się samej siebie.

Boże, co ja wyprawiam? Drżała na całym ciele, z trudem stała na nogach, które w każdej chwili mogły odmówić posłuszeństwa, w końcu oderwała się od niego i chwiejnie cofnęła o krok. Poczuła, jak na jej policzki spływa gorący rumieniec, bezpo¬średni dowód na to, co właśnie przed chwilą uczyniła. Aleksa zrobiła krok do tyłu i uderzyła mężczyznę w twarz, aż odgłos rozszedł się po ca¬łym ogrodzie. Odwróciła się, żeby odejść, lecz Da¬mien złapał ją za rękę

– Aleksa…

– Puść mnie.

Powoli rozluźnił uchwyt.

– Przepraszam. Wiem, że nie powinienem był tego robić…

– Ale to nie zmienia faktu, że zrobiłeś. Westchnął lekko.

– To było żapewne coś w rodzaju testu. – Potarł policzek długimi palcami. – Jeśli to jakakolwiek pociecha, to wypadł celująco.

Aleksa milczała. Doskonale znała takie testy.

Sama od lat testowała mężczyzn, ale żaden z nich nie zdał egzaminu.

– Muszę wracać. – Wciąż wewnętrznie drżąca, wyprowadzona z równowagi skierowała się do wyj¬ścia. Damien doskoczył do niej dwoma susami.

– Nie musisz uciekać. Obiecuję, że to się już nie powtórzy… chyba że sama zechcesz.

Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz, i spo¬strzegła, jak światło księ~ca odbija się delikatnie od rysów jego ciemnej twarzy.

– Nic z tego nie rozumiem. Czego ode mnie chcesz?

Przez chwilę nie odpowiadał.

– Szczerze mówiąc, sam nie mam pewności.

Znała to uczucie. Sama nie była pewna, czego chce od niego.

– Kiedy znowu cię zobaczę? – naciskał. Jego oczy błyszczały w ciemności głębokim błękitem.

Powiedz mu, że nie możesz, że nie chcesz go więcej widzieć. Powiedz, że w najmniejszym stop¬niu nie jesteś zainteresowana, by kontynuować to niedorzeczne zauroczenie.

– Lady J ane Thomhill urządza w środę wieczo¬rem małe przyjęcie towarzyskie. Jeśli miałbyś ochotę przyjść…

– A twój brat?

– Rayne i jego żona mają inne plany na ten dzień.

Damien uśmiechnął się rozbrajająco, sięgnął po jej dłoń i uniósł do swoich ust. Nawet przez rę¬kawiczkę poczuła ciepło jego warg, a jej ramię po¬kryło się gęsią skórką.

– Możesz być pewna, że tam będę.

Aleksa odwróciła się ponownie spłoniona i szyb¬ko odeszła. Przez całą drogę do domu czuła na so¬bie spojrzenie jego świdrujących niebieskich oczu.

* * *

– Zaprosiłaś go tutaj? – Jane nie mogła opano¬wać zdumienia. – Mój ojciec będzie wściekły! – Siedziały w sypialni J ane na różowej satynowej narzucie w nogach łóżka z wysokim baldachimem. Właśnie wróciły do domu księcia przy Grosvenor Square, zrzuciły wieczorowe suknie i teraz miały na sobie długie bawełniane koszule nocne.

– Twój ojciec pomyśli, że ktoś inny go zaprosił. Jego książęca mość jest dżentelmenem w każdym calu i na pewno nie poprosi hrabiego, żeby sobie poszedł.

– Zapewne masz rację.

– Muszę się dowiedzieć, czego on chce, o co mu chodzi. Po prostu muszę wiedzieć, czy…

– Czy co?

– Czy naprawdę jest taki okropny? Kiedy na nie¬go patrzę, widzę… widzę coś, sama nie wiem co. Po prostu nie wierzę, że on naprawdę może być ta¬ki zły, jak o nim mówią.

– Lepiej w to uwierz. Ten mężczyzna to pozba¬wiony skrupułów drań i zatwardziały kawaler.

– Rayne był taki sam, a także jego najlepszy przyjaciel, Dominic Edgemont, markiz Graven¬wold. A zobacz, jakimi okazali się wspaniałymi męzaml.

– Chyba nie myślisz o nim poważnie jako o kandydacie do zamążpójścia?

– Tego nie powiedziałam, prawda?

– Nie, ale tak to wygląda.

Aleksa przesunęła dłonią po ciężkiej, różowej narzucie.

– Wiem, że tego nie aprobujesz, ale nic na to nie poradzę. Jeśli rzeczywiście jest taki zły, jak myślisz, z pewnością odkryję prawdę. Tymczasem lord Fa¬lon jest pierwszym mężczyzną, dzięki któremu po¬czułam, że naprawdę żyję.

– Mieć wrażenie, że się naprawdę żyje, to jedno, a wylądować z nim łóżku to już zupełnie co innego.

– Jane!

– Cóż, taka jest prawda. Powinnaś uważać, moja droga, obie dobrze o tym wiemy.

Jane była starsza od Aleksy i z pewnością nie można o niej powiedzieć, że była naiwna. Ku wiel¬kiemu rozczarowaniu ojca postanowiła nie wycho¬dzić za mąż, twierdząc, że jeszcze nie poznała od¬powiedniego mężczyzny. Lecz sezon towarzyski dopiero się rozpoczął. J ane była ładna, zgrabna, a ze względu na majątek i wpływy ojca o jej przychylność bezustannie zabiegała cała rzesza konkurentów. Być może w najbliższym czasie Jane będzie gotowa, aby dokonać wyboru.

Aleksa pochyliła się i uściskała znacznie niższą przyjaciółkę

– Będę uważać. Obiecuję

* * *

Był już niemal świt, kiedy Damien wrócił do apartamentu, który wynajął na czas trwania se¬zonu, w hotelu Clarendon, jednym z najbardziej prestiżowych w Londynie. Sciany były wyłożone boazerią z ciemnego drewna, podłogi pokrywały perskie dywany, co nadawało temu miejscu bardzo męski charakter, a zarazem przypominało mu o rodzinnym domu, łagodząc nieco awersję do za¬tłoczonych ulic, hałasu i smrodu miasta.

Lokaj otworzył przed nim drzwi z ciętego szkła.

Wszedł do pogrążonego w półmroku holu, gdzie za źródło światła służyło kilka pozłacanych świecz¬ników. Damien ledwie to zauważył, skupiając my¬śli na minionym wieczorze. Spotkanie z damą w ogrodzie sprawiło, że jego ciało było napięte ni¬czym cięciwa łuku.

Od wielu dni chodził za nią, obserwował każdy jej ruch, rozmyślając o nagrodzie, jaką w końcu od niej zdobędzie. Po pocałunku, po jej ognistej na niego reakcji, poczuł, że potrzebuje kobiety. Bardzo. Wcześniej odwiedził Satynową Podwiąz¬kę, zapłacił sowicie za małą, śliczną kurtyzanę o ciemnokasztanowych włosach i pozwolił, by za¬spokoiła jego żądze. Teraz po raz pierwszy od bar¬dzo dawna czuł się rześki, wypoczęty i gotowy do kontynuowania swojej kampanii.

Wchodząc po schodach wyłożonych rozanym drewnem, uśmiechnął się nieznacznie. Spotkanie w ogrodzie wypadło nawet lepiej, niż sobie zapla¬nował. Oczywiście nie miał zamiaru całować Alek¬sy. Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzył, było zraże¬nie do siebie tej kobiety.

Wsunął klucz do ciężkiego, mosiężnego zamka, a wtedy jego uśmiech nieco stwardniał, zdławiony nutą goryczy. Od początku wiedział, że Aleksa Garrick nie wystraszy się tak łatwo. Była przyzwy¬czajona do sterowania mężczyznami, zabawiania się ich uczuciami, prowadzenia gry zwanej flirtem.

Zanim doszło do pocałunku, zastanawiał się, czy ona wciąż jest dziewicą, ale potem nie miał już cie¬nia wątpliwości, bo drżenie jej ciała powiedziało mu, że nigdy dotąd nie zaznała prawdziwej na¬miętności. Ale fakt, że była nietknięta, czynił tę zdobycz jeszcze słodszą.

Pomyślał o ich następnym spotkaniu, do którego miało dojść za kilka dni w pałacu księcia Dan¬dridge w Grosvenor. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, zanim nastanie noc, Aleksa Garrick stanie się jego dłużniczką. A będzie to dług ogromny.

To był kolejny klucz do niej, jaki odkrył. Pan¬na Garrick lubiła stoły obite zielonym suknem. Lu¬biła je odrobinę za bardzo. Zwykle towarzyszył jej brat, który pilnował, by nie grała za ostro i nie popa¬dła w tarapaty. Lecz skoro wicehrabiego nie będzie w polu widzenia, a myśli Aleksy będą krążyć wokół rozwijającego się między nimi zauroczenia, trudno przewidzieć, jaką kwotę może przegrać.

Nie w tym rzecz, że była złym graczem. Jeśli doj¬dzie do gry, zamierzał ją oszukać.

Damien zamknął drzwi do swojego niedużego, lecz eleganckiego apartamentu. Było w nim nieco duszno, lecz otwarcie okien wpuściłoby' do środka jedynie ciężkie londyńskie powietrze. Załował, że nie jest w domu, w zamku Falon, w salonie z wido¬kiem na ocean, że nie oddycha świeżą bryzą zrywa¬jącą się z morskich fal.

3
{"b":"92091","o":1}