– Jak śmiesz jej bronić! – Matka odsunęła krze¬sło od stołu, szurając starymi dębowymi nogami mebla o kamienną podłogę. – Wyjechałeś, żeby się zabawić, Bóg raczy wiedzieć gdzie. Nie widziałeś, jak ona z nim flirtowała, jak go kusiła i próbowała uwieść. Zachowywała się jak portowa nierządnica do czasu, aż twój brat się w niej zakochał. A kiedy się oświadczył, rzuciła go jak zwykłego śmiecia.
– To nieprawda! – Aleksa zerwała się na nogi.
– Zależało mi na Peterze. Melissa to wiedziała, Peter był jednym z moich najbliższych przyjaciół. Ja… po prostu nie byłam w nim zakochana.
– Ale jesteś zakochana w jego bracie.
– Nie! To znaczy… Ja i Damien ledwie się znamy. On… to znaczy my… – Uniosła wyżej głowę. – Okoliczności połączyły nas ze sobą. Damien bar¬dzo kochał brata. Nigdy by go nie zdradził. – Popa¬trzyła na niego ponad stołem. – Ożenił się ze mną dla moich pieniędzy. A poza tym nie miał wyboru.
To nie była prawda. Teraz wiedział to równie dobrze jak to, że ona nigdy by w to nie uwierzyła. Pragnął jej i wtedy, i teraz. Tak jak niegdyś jego brat.
– Zostawcie ją obie w spokoju – powiedział. – Jeśli skończyłyście już posiłek, to proponuję, żebyśmy skończyli tę parodię i udali się na spoczy¬nek. To był długi dzień dla nas wszystkich.
Nie słysząc protestów, wysunął krzesło siostry, aby dołączyła do stojących już pozostałych kobiet. Ruszyły przodem i opuściły jadalnię, a w korytarzu Damien odciągnął Aleksę na bok, pozwalając, by matka z siostrą oddaliły się.
– Przykro mi, że tak się stało. Może z czasem na¬biorą rozsądku.
Aleksa tylko kiwnęła głową.
– Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie. Już dawno nikt tego nie robił.
Zatrzymała wzrok na jego twarzy.
– Bo może nikomu na to nie pozwalałeś.
Minęła dłuższa chwila.
– Może. – Nie powiedział nic więcej, tylko po¬prowadził ją ku schodom. Myślał tylko o tym, że będzie spała w sąsiednim pokoju. W apartamencie przeznaczonym dla hrabiny Falon, kobiety, która zostanie jego żoną. Poślubił Aleksę, należała do niego, a chociaż jego ciało reagowało pożąda¬niem za każdym razem, gdy na nią patrzył, nie mógł się o nią upomnieć. Przecież obiecał, że da jej trochę czasu – i zamierzał dotrzymać słowa.
Lecz obecnie stanęło między nimi coś jeszcze. Pojawił się obraz Petera, oskarżycielski jak ni¬gdy przedtem. Po raz pierwszy od wielu lat matka miała rację. Jak mógłby spać z Aleksą, skoro Peter był w niej tak strasznie zakochany? Jak mógłby wziąć sobie coś, czego zmarły brat nigdy nie mógł mieć, za co gotów był umrzeć?
Ta myśl sprawiała mu ogromny ból, lecz gdy znaleźli się przy drzwiach do pokoju Aleksy, bezwiednie nachylił się ku niej, oparł dłonie na jej bio¬drach i przyciągnął ją do siebie. Przywarł do jej ust, przesuwając językiem po miękkich, drżących war¬gach. Rozchyliła je, by wpuścić go do środka, aż poczuł w lędźwiach ogromne podniecenie. Zapragnął posiąść ją, zanurzyć się w niej, upomnieć o swoje mężowskie prawa. Odsunął się jednak.
– Czas, żebyś poszła do siebie – rzekł szorstko.
Z trudem opanował pożądanie.
Oblała się rumieńcem.
– Dobranoc – odparła cicho. Cofnęła się i po chwili znikła w środku, zamykając za sobą drzwi.
Słuchał, jak szła przez pokój, powiedziała coś do służącej, pótem zaczęła się rozbierać. Walcząc z kolejną falą pożądania, która na niego spłynęła, zaklął pod nosem i wszedł do sąsiedniego pomieszczenia.
Tej nocy wiercił się i kręcił w pościeli. Oczami wyobraźni widział młodą twarz Petera, jego blado¬niebieskie oczy, który spoglądały nań oskarżyciel¬sko i zdawały się mówić: "Ona należy do mnie!".
Powinna była należeć do niego. Tak byłoby le¬piej dla nich wszystkich.
Lecz należało pamiętać o czymś jeszcze. Przez wiele lat chodził pod rękę i sypiał ze śmiercią i za¬grożeniem, nie zaś z piękną, ognistowłosą kobietą, której tak do końca nie uczYnił jeszcze swoją żoną. Praca, którą wykonywał, była jedynym celem jego życia. Dawała mu motywację, jak nic innego na świecie. Teraz miał żonę, lecz niebezpieczeń¬stwo wciąż wisiało w powietrzu. Mogło pojawić się w każdej chwili. Był pewien, że to nastąpi, a wtedy będzie musiał podjąć wyzwanie.
Po raz tysięczny pomyślał, że nie powinien był się z nią żenić. Lecz od razu pojawiała się ta sama odpowiedź: pragnął jej bardziej, niż kiedykolwiek pragnął jakiejkolwiek kobiety. Wiedział, że bez względu na wyrzuty sumienia, na walkę z własnym pożądaniem – kiedyś ją posiądzie.
Zastanawiał się tylko, jak potem będzie mógł żyć w zgodzie z samym sobą.