Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Skoro tak go nienawidzisz, to dlaczego przyje¬chałaś?

Zacisnęła nieprzyjemnie usta.

– Przyjechałam, aby przekonać się osobiście, czy zasłyszane przeze mnie plotki są prawdziwe. – Spojrzała nienawistnie na Aleksę. – I widzę, że są, chyba że ta dziewka podróżuje z tobą w charak¬terze płatnej nałożnicy. Słysząc te nikczemne, okrutne słowa Aleksa wzdrygnęła się. Mięsień w policzku Damiena za¬drgał nerwowo, lecz poza tym jego oblicze pozo¬stało nieprzeniknione.

– Jestem zdumiony, że nie uznałaś tego za prze¬jaw geniuszu. Dziedziczka z ogromną fortuną zo¬stała poślubiona twojemu cieszącemu się złą repu¬tacją synowi, który jest zakałą rodziny. Sądziłem, że potraktujesz to jako swego rodzaju poetycką sprawiedliwość.

– Ona zniszczyła twojego brata. Zadne pienią¬dze nie są warte tego, by została twoją żoną. – Wy¬krzywiła usta w cienkim uśmiechu. – Chociaż two¬ja motywacja trochę mnie uspokaja. Miło wie¬dzieć, że nic a nic się nie zmieniłeś.

– I ty również, droga matko.

Lady Townsend wyprostowała się. Aleksa ob¬serwowała rozmowę matki z synem i zastanawiała się, jak to możliwe, by kobieta była tak zimna dla własnego dziecka.

Tymczasem Damien przeniósł wzrok na Aleksę i jego ton natychmiast złagodniał.

– Może pójdziesz na górę? Odpocznij trochę, tak jak ci proponowałem.

Skinęła głową i już zamierzała odejść, lecz znie¬ruchomiała, słysząc dobiegający od strony drzwi szelest materiału. Odwróciła się i ujrzała Melissę Melford, która wkroczyła sztywnym krokiem do sali.

– Jeśli ona ma być obecna przy kolacji, to mnie na pewno nie będzie. – Melissa była ubrana w suknię z bladoniebieskiego jedwabiu. Wyglądała jak niższa i nieco tęższa wersja swojej niegdyś jasnowłosej matki. Tylko oczy miała w kolorze znacznie bardziej wyblakłego błękitu.

– O, kochana siostrzyczka – zakpił Damien, kła¬niając się dworsko. – Jak zwykle uprzejma. Jakże cudownie cię widzieć.

– Jak mogłeś, Lee? Nawet ty nie potrafisz być tak okrutny.

Aleksa położyła dłoń na ramieniu męża i cho¬ciaż jego twarz wyglądała bezbarwnie, czuła, że jest spięty.

– Nie szkodzi – uspokoiła go. – W pewnym sen¬sie nawet jej za to nie winię.

– Kwestia winy nie ma już nic do rzeczy. – Spoj¬rzał twardo na siostrę. – Wiem, że to dla ciebie trudne, Melly.

– Nie mów tak do mnie.

Przez moment myślała, że Damien się uśmiech¬me.

– Wybacz. Masz rację, to brzydkie imię i już do ciebie nie pasuje. Widzę, że bardzo wydoroślałaś.

Melissa oblała się rumieńcem, który mógł ozna¬czać, że słowa brata sprawiły jej przyjemność. Mo¬że jednak czuła do niego coś więcej niż tylko uda¬waną niechęć.

– Z początku – podjął – zanim zrozumiałem… czułem podobnie. Wiem, że kochałyście Petera tak samo jak ja. Był młody i głupi. Wtedy Aleksa była taka sama. A teraz jego już nie ma, a ona jest moją żoną. Musicie to zaakceptować. Dopóki je¬steście pod moim dachem, proszę, abyście trakto¬wały ją z szacunkiem.

– Potraktuję ją z pogardą, na jaką zasługuje – od¬parła Melissa. – To przez nią Peter nie żyje. Lee, na miłość boską, jak mogłeś się z nią ożenić!? – W jej bladoniebieskich oczach pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po policzkach. Zaniosła się płaczem, po czym uciekła w głąb korytarza.

– Mefisso, zaczekaj – zawołała Aleksa.

– Niech biegnie – powiedział cicho Damien.

– Najlepiej będzie, jeśli pójdziesz na górę. Ja tymczasem porozmawiam z Melissą. Może uda mi się ją przekonać.

Skinęła głową. Miała ściśnięte gardło, jej dłonie drżały. W trakcie tej rozmowy lady Townsend sta¬ła z boku, przysłuchując się ze zbolałą miną. Po wybuchu Melissy jej twarz wyrażała pełną sa¬mozadowolenia satysfakcję.

– Twoja siostra nigdy nie zrozumie twojej zdra¬dy – rzuciła zimno. – Ale ja chyba zaczynam rozu¬mieć. – Unosząc kąciki ust, uśmiechnęła się tak ja¬dowicie, jak kiedyś robił to Damien. – To oczywi¬ste, że ślinisz się do tej małej dziwki, tak samo jak Peter. Widzę to w twoich oczach za każdym razem, gdy na nią patrzysz.

Aleksa zwinęła palce w pięść tak mocno, że po¬czuła ostry ból wbijających się w dłoń paznokci.

– Powody, dla których zawarłem to małżeństwo, nie powinny cię obchodzić – powiedział Damien, spoglądając ostrzegawczo na matkę.

– Czyżby? Jak myślisz, jak czułby się twój brat, gdyby wiedział, że zaspokajasz się,między nogami kobiety, w której był śmiertelńie zakochany? Z pewnością przyszło ci to do głowy! Wiem, jaki potrafisz być bezwzględny, całkowicie pozbawiony skrupułów, ale wiem również, że bardzo kochałeś brata. Tym sposobem zdradziłeś go, czego tym ra¬zem nigdy ci nie wybaczę. – Odwróciła się i kró¬lewskim krokiem wyszła z sali, zostawiając sy¬na i jego młodą żonę.

Aleksa dotknęła jego ramienia.

– Przepraszam cię, Damien. Gdyby istniał jakiś sposób, żebym mogła zmienić to, co się stało, na¬prawić tę sytuację, na pewno bym to zrobiła!

Lady Townsend i Melissa nigdy jej nie wybaczą.

A teraz także nie wybaczą Damie:r;l.Owi. Jednak czego można się było spodziewać? ~e przeszłość tak szybko pójdzie w zapomnienie? Ze ona zosta¬nie przyjęta w rodzinie z otwartymi ramionami?

No a co z Damienem? Po tych wszystkich obiet¬nicach, że postara się, aby ich małżeństwo było udane? W gorzkich słowach lady Townsend było dużo prawdy, której nie mogli zignorować. Na¬prawdę jej pożądał, nigdy temu nie zaprzeczał. Te¬raz jego przystojną twarz oszpecił grymas wyrażający cierpienie poczucie wmy.

– Idź już – powiedział cicho do Aleksy, spogląda¬jąc w kierunku korytarza, w którym znikła matka.

Skinęła głową, lecz poczuła jeszcze silniejszy ucisk w gardle. Rozmowa koło zajazdu przed po¬dróżą obudziła w niej wiarę, że przyszłość może być jaśniejsza. Ale teraz, po okrutnych słowach matki Damiena, jej nadzieje legły w gruzach. Nadchodzą¬cy wieczór jawił się w czarnych barwach. Pomyśla¬ła, czy ta wizja zwiastuje oczekującą ją przyszłość.

* * *

Damien siedział u szczytu stołu w jadalni, Aleksa po jego prawej stronie, siostra po lewej, a matka naprzeciwko.

Nad ich głowami wisiał ogromny żyrandol z ku¬tego ręcznie żelaza, oświetlając pomieszczenie, a każda świeczka była osadzona w obsadce o kształcie małego ptaka. Długi dębowy stół był masywny, a jednak rzeźbiony ze zdumiewającą dbałością o detale. Do kolacji postawiono na nim porcelanowe talerze ze złoconymi brzegami, a każ¬de naczynie miało co najmniej sto lat.

Damien patrzył w kieliszek, w zamyśleniu przy¬glądając się rubinowemu trunkowi. Po chwili uniósł szkło i napił się, by uspokoić nerwy. Dobre francuskie wino. Podarunek za dobrze wykonaną pracę. Ciekawe, co by powiedziała jego żona, gdy¬by znała prawdę.

Zerknął w jej stronę. Była blada, lecz wyglądała pięknie w rdzawej jedwabnej sukni o podobnym, bogatym odcieniu co jej włosy. Pragnął zanurzyć w nich palce, rozpuścić je,by lśniły tak samo, jak tamtej nocy w zajeździe.

Odganiał od siebie wizję jej nagiego ciała, wspo¬mnienie jej gładkiej skóry, słodkiego jak wino sma¬ku jej ust. Nisko wycięta suknia eksponowała jędr¬ne, bujne piersi, wywołując w nim pragnienie, by je pieścić, aż poczuł, jak krew w jego żyłach gęstnieje i robi się bardzo ciężka.

Spoglądał na jej szczupłe, białe palce, którymi obejmowała nóżkę kieliszka. Wypiła nawet więcej niż on sam, lecz nie tknęła smakowitych coquilles de Dieppe, które kazał przyrządzić specjalnie dla niej. Wiedział, że nerwy miała napięte jak postron¬ki, lecz niewiele mógł uczyp.ić, aby ją pocieszyć.

Rozmawiał z matką i siostrą. Melissa w końcu zgodziła się wziąć udział w kolacji, lecz nie zgodzi¬ła się przywitać z osobą;' którą kiedyś nazywała przyjaciółką. Matka podtrzymała swoją opinię, że jej syn to podły kundel, skoro pragnie kobiety, któ¬ra zniszczyła jego brata.

Co gorsza, taka właśnie była prawda.

Do momentu, gdy wypowiedziała te słowa, po¬trafił temu zaprzeczyć. Podchodził do sprawy racjonalnie, doszedł do przekonania, że poślubił Aleksę z zemsty, lecz gdy odkrył prawdę, nie miał wyboru – musiał naprawić zaistniałą sytuację. Po¬zostało mu jedynie podjęcie wysiłków, by ich mał¬żeństwo było udane.

A teraz prawda uderzyła go z podwójną siłą.

Pragnął Aleksy niemal od samego początku. Pło¬nął z pożądania, czuł także coraz większe pożąda¬nie z jej strony. Pociągały go ten jej płomień nie¬winności, jej szczerość i wielki duch. I zapragnął, by została jego żoną.

Co by na to powiedział Petyr, gdyby żył? Jak by się poczuł?

Na samą myśl o tym poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku, poczuł podchodzącą do gardła żółć. Zamierzał pomścić śmierć brata, a tymczasem ha¬niebnie go zdradził. Na krew Chrystusa, co powi¬nien teraz zrobić?

– Twoja introspekcja robi się męcząca, Lee – po¬wiedziała jego matka, przerywając ciszę. – Nie masz w ogóle nic do powiedzenia? Po południu by¬łeś o wiele bardziej rozmowny.

Zmarszczył czoło, nadając głosowi bezbarwny ton. – Miałem nadzieję, że spotkamy się przy tym po¬siłku w atmosferze wzajemnej uprzejmości. Mil¬czenie wydawało mi się najlepszym sposobem, że¬by osiągnąć ten cel.

– Naprawdę? A ja myślałam, że ruszyło cię sumienie.

Uśmiechnął się sardonicznie.

– A od kiedyż to ja mam sumienie, droga matko?

– Mama ma rację – wtrąciła się Melissa, ściskając w dłoni widelec niczym broń. – Twoje uczucia dla Pe¬tera powinny wystarczyć, abyś znienawidził Aleksę Garrick. A ty się z nią ożeniłeś i uczyniłeś ją hrabiną.

Spostrzegł, jak Aleksa pobladła. Z początku miał nadzieję, że dojrzy na jej obliczu rozpacz, modlił się o to, wszystkimi siłami dążył do tego celu. A teraz na ten widok wywracały się w nim wszystkie wnętrz¬ności, miał ochotę uderzyć każdego, kto spróbował¬by ją skrzywdzić. Spojrzał ostro na siostrę

– Możesz nie wierzyć, jeśli nie chcesz, lecz Alek¬sa nie uczyniła niczego złego, była jedynie naiwną, młodą dziewczyną. Ty, siostrzyczko, sama masz tendeq.cję do popełniania wielu podobnych błę¬dów. Zyczę ci, żebyś w takiej sytuacji nie była tak okrutnie oceniana, jak teraz sama oceniasz Aleksę.

21
{"b":"92091","o":1}