Литмир - Электронная Библиотека

– Ale będę się modlił, by jak najszybciej przybyli – dodał kapłan. – Krew twego ojca woła pomsty.

– Możesz odejść. – Wark odprawił go sucho.

Używał tego człowieka, lecz nie chciał słuchać z jego ust o Krobaku.

Szybkim krokiem ruszył poprzez rumowisko ku północnej wieży, którą zamieniono w jego siedzibę. Wszystkie komnaty opactwa splądrowano do gołych kamieni, lecz noce były zimne, a mury chroniły przed wichrem. Kiedy wspinał się po wyszczerbionych schodach, czuł zapach dymu.

Kapłanka klęczała przed paleniskiem. Jej twarz była jak zwykle przesłonięta złotą maską. Nie ufał jej, ale nie mógł odesłać w dół, gdzie obozowało kilka tuzinów wojowników, znudzonych oczekiwaniem i wylęknionych od spadających gwiazd. Stanął w progu i jakiś czas patrzył, jak blask płomieni pełga po jej nagich ramionach, rozświetla włosy.

– Pokaż mi – rozkazał ochryple.

Kobieta poderwała się ze strachem. Drżącymi palcami rozsupłała węzeł sakiewki, zawieszonej u pasa, i wyjęła z niej niewielką, przezroczystą fiolkę. Wark pochwycił ją chciwie. Przysunął naczynie do ognia i patrzył, jak napitek zaczyna się burzyć i szumieć. Z początku mleczny, rychło przybrał barwę płomieni, a na powierzchni uformowała się krwista zawiesina.

Trzymał w dłoni sok ze źródła Ilv, skalany przed wiekiem krwią żmijów, których wymordował Wężymord. Magiczny jad z baśni, co mógł zmienić Wewnętrzne Morze w rozszalałą krużę śmierci.

Przez chwilę wyobrażał sobie, jak wlewa go w zaciśnięte wargi Lelki i czeka, aż opuści ją wszelka moc bogini. Nie wiedział, ile to potrwa, ale był cierpliwy. Wiedział, że na końcu pozostanie jedynie stara, przerażona kobieta, która rozkazała zabić własnego ojca. Wówczas wymierzy karę jej i wszystkim jej poplecznikom.

Ale najpierw spotka się z Koźlarzem.

Nagle zdjęło go przelotne pragnienie, aby sprawdzić, kim naprawdę jest ten jego siostrzeniec, który jeździł po północy w kohorcie lodowego boga. Albo raczej – kim zostanie, kiedy woda ze źródła Ilv wymyje z niego moc, odbierze mu władzę nad Sorgo i pamięć o widmowych władcach. Pokusa była tak silna, że zadrżał. Powietrze w komnacie stało się duszne, a ściany zdawały się napierać na niego ze wszystkich stron. Podszedł do okna i otwarł okiennice, zbite naprędce z sosnowych desek.

Wilgotny morski wicher wpadł do wnętrza i orzeźwił Warka. Oddał naczynie kapłance, która ostrożnie schowała je do aksamitnej sakiewki. Potem pociągnął ją na posłanie i zdjął koszulę. Włosy kobiety smagnęły go po nagiej skórze. Jej oczy zabłysły srebrem księżycowego światła, lecz rysy rozmywały się w cieniu. Przez moment, przez okamgnienie, widział obok siebie zupełnie inną twarz. Złota maska zdawała się rozpływać i znikać w ciemności, aż stała się obliczem Firlejki.

Jednak kiedy zacisnął powieki, ogarnął go szum Wewnętrznego Morza. I wyraźnie widział wokół siebie wirującą krwawą pianę. Jad uwarzony przez wiedźmy z baśni.

55
{"b":"89257","o":1}