– Dziękuję.
– Nie ma za co. Takie życie. Trzeba się łapać za porządnych mężczyzn. A do pracy też najlepiej iść uczciwej. Na normalną posadę. Jak ojciec, ja czy twoja siostra. Etat to jest spokój i bezpieczeństwo, a w biznesie loteria. Ty nigdy nie miałaś szczęścia do wygranych losów.
– Dziękuję – powtórzyła Karolina. – Muszę kończyć. Spieszę się do przedszkola.
– A właśnie – przypomniała sobie mama. – Masz już sukienkę dla Lenki na wesele? Bo jakby co, to jedna moja znajoma…
– Nie trzeba, mamo – przerwała jej Karolina. Nie chciała kolejnej pomocy z tajnym pakietem w tle. Może jakimś samotnym synem albo kuzynem tuż po rozwodzie.
– Jak chcesz. – Mamie wyraźnie nie spodobała się jej odpowiedź. – Mogłabyś też zadzwonić do siostry albo ją odwiedzić. Dziewczyna szykuje się do najważniejszego dnia w swoim życiu, powinnaś być stale przy niej.
– Wiem, mamo. – Karolina wypowiedziała te słowa z przykrością. Zdawała sobie sprawę, że matka ma rację. Chciała towarzyszyć siostrze. Wybierać z nią koronki na suknię, planować usadzenie gości i podziwiać diament w pierścionku. Kilka razy umówiła się na kolację i spędziła dobry czas w towarzystwie Ewy i jej narzeczonego. Ale kosztowało ją to wiele. Ślubna gorączka źle na nią działała, nawet wtedy, gdy Patryk był jeszcze obok i można było mieć nadzieję, że kiedyś dla niej też życie napisze jakąś piękną historię.
A od wczoraj stało się szczególnie trudne. Ewa jednak nie była niczemu winna. Karolina przecież naprawdę życzyła jej tylko dobrze.
– Zadzwonię do niej – obiecała. – Pogadam o wszystkim. Chcę tak samo jak wy, żeby ten dzień idealnie się udał. Obiecuję, że się poprawię. Poukładam trochę swoje sprawy i przyjadę na weekend. – Miała nadzieję, że udźwignie spełnienie tej obietnicy.
– Cieszę się. – Mamie poprawił się humor.
– Do zobaczenia. – Karolina się pożegnała, bo musiała się już spieszyć do przedszkola. Szybko włożyła buty i wyszła po Lenkę. Mała dzisiaj nie pytała jeszcze o tatę, ale Karolina wiedziała, że nadejście tego momentu jest nieuniknione. Dziewczynka była przyzwyczajona, że Patryk całymi dniami przesiaduje w pracy, nie wraca na noc i często nie ma go o poranku. Nie dziwiło jej to. W jej dziecięcym świecie pozbawionym porównania i innych doświadczeń była to norma. Ale w końcu zauważy, że tata nie wpada nawet na chwilę.
Prędzej czy później trzeba będzie ustalić jakieś nowe zasady życia. Lenka kochała swojego tatusia, a tymczasem Patryk, odkąd zabrał z mieszkania swoje ostatnie cenne buty, nie zapytał o dziecko ani razu. Nie zainteresował się, jak ono się czuje po scenie w galerii. Czy zadaje jakieś pytania? Czy rozumie, co się właściwie stało?
Ta obojętność bardzo bolała Karolinę. Własne cierpienie jest niczym wobec bólu, jaki się czuje, gdy trzeba patrzeć na krzywdę dziecka. A były podstawy do przypuszczeń, że zdrada Patryka to wstęp do jeszcze poważniejszych problemów w przyszłości. Nigdy nie był ojcem z wysokim stopniem zaangażowania, ale bawił się z córeczką, czasem zabierał na spacery, kupował jakieś drobne prezenty. Karolina liczyła na to, że kiedyś mocniej włączy się w życie Lenki. Są tacy mężczyźni, którzy lepiej dogadują się ze starszymi dziećmi.
Jednak czas, w którym pokładała tyle nadziei, nie przyniósł oczekiwanej poprawy. Za to wyjaśnił dobitnie, skąd się brał coraz większy dystans okazywany przez Patryka wobec rodziny. Mężczyzna prowadził podwójne życie.
Karolina musiała się zatrzymać. Łzy zasłoniły jej widok. Uczucie przykrości złapało ją za gardło i nie chciało puścić. Wszystko jej się nagle przypomniało, a cierpienie uderzyło z siłą większą niż za pierwszym razem, bo pozbawione już było niedowierzania oraz naiwnej nadziei, że oczy człowieka mylą.
Teraz stanęła przed twardymi faktami. Została zdradzona. Patryk ją oszukał. Nie tylko jeden raz, lecz przez długi czas. Kłamał bez mrugnięcia okiem.
Aż jej zadrżały ramiona z nagłego bólu. Musiała się szybko opanować. W pobliżu przedszkola pełno było znajomych rodziców. Nie chciała robić przedstawienia. A już najbardziej prowokować pytań.
Odwróciła się w stronę rosnącego przy chodniku żywopłotu i zaczerpnęła powietrza. Kilka razy. Potem usilnie próbowała myśleć o czymś innym. Ale to nie było łatwe.
– Cześć. – Głos z tyłu zaskoczył ją. Drgnęła. – Przepraszam – powiedziała mama Mikołaja. – Nie chciałam cię przestraszyć.
Karolina szybko otarła ostatnią łzę i uśmiechnęła się dzielnie, w taki charakterystyczny sposób, w jaki robią to skrzywdzone, ale silne kobiety.
– Domyślam się, jak musi ci być ciężko – powiedziała ciepło Janka, kładąc jej dłoń na ramieniu. – O wszystkim wiem – wyjaśniła od razu. – Lenka mi opowiedziała, że spotkałyście w galerii tatusia, który całował jakąś brzydką panią.
– Naprawdę?! – Karolina się wystraszyła. – Boże! Biedne dziecko. Pewnie cały czas o tym myśli i przeżywa. Co jeszcze powiedziała?
– Niewiele więcej – odparła Janka spokojnie. – Ale domyśliłam się reszty. Bardzo mi przykro i ogromnie ci współczuję. Coś takiego może człowiekowi złamać serce.
Karolina spojrzała na nią z wdzięcznością. Miała wrażenie, że po raz pierwszy ktoś ją zrozumiał. Mama, siostra ani nawet najlepsza przyjaciółka nie umiały znaleźć dla niej odpowiednich słów. Każdy szybko pociesza, udziela rad, a nie daje prawa do cierpienia, które po tak ciężkim przejściu było przecież nieuniknione.
– Jak sobie radzisz? – zapytała Janka.
– Ledwo się trzymam – przyznała się Karolina, a łzy znów zaczęły płynąć. Kiedy wreszcie poczuła, że nie musi udawać dzielnej, nagle tama się przerwała.
– To naturalne. – Janka objęła ją delikatnie. – Chodź – zaproponowała. – Przejdziemy się kawałek po parku.
– Ale dzieci… – zaprotestowała Karolina.
– Poczekają. Na pewno bawią się razem. Do zamknięcia jeszcze godzina, spokojnie zdążymy.
– Zawsze odbierałam Lenkę o piętnastej.
– Więc tym bardziej nic się nie stanie, jeśli raz poczeka troszkę dłużej. Nie chciałabyś się uspokoić, zanim zabierzesz ją do domu?
– Pewnie tak.
Poszły razem do parku. Usiadły na ławce. Alejką spacerowało sporo osób. Staruszków, młodych mam i szczęśliwych z powodu zakończenia lekcji uczniów. Patrzyły sobie spokojnie na spacerujących. Ptaki śpiewały, a zieleń majowych liści koiła wzrok. Karolina milczała, a Janka nie pytała o nic. A jednak porozumienie między nimi było pełne. Bo też co tu było tak naprawdę do wyjaśniania. Dramat stary jak ludzkie uczucia. Odwieczny. Ktoś zaufał, oddał całe swoje serce, a druga strona przyszła tylko na chwilę, spróbować, popatrzeć, bez zobowiązań, a co najważniejsze – bez prawdziwej miłości. Ta bowiem nie znika, kiedy pojawiają się pierwsze wyzwania, lecz właśnie wtedy się umacnia.
Długo trwało, zanim Karolina poczuła, że przestaje się trząść. Wokół świeciło słońce, było ciepło, a ona drżała jak na mrozie. W pewnym momencie zaczęła opowiadać. Wszystko. Ze szczegółami. Co się czuje, gdy nagle, idąc spokojnie z dzieckiem na zakupy, widzisz, jak mężczyzna, którego kochasz, przytula inną. Do jakiego stopnia może to zachwiać życiem. Wywrócić je do góry nogami. Sprawić, że nie wiesz już, co jest prawdą, na co możesz w życiu jeszcze liczyć.
– Już go nie kocham, to oczywiste – powiedziała. – Ale wciąż za nim tęsknię.
– Rozumiem cię.
Po tych dość wyczerpujących wyznaniach Karolina znowu długo milczała. Dochodziła do siebie. Ale ta chwila spędzona z Janką bardzo wiele dla niej znaczyła.
– Na dodatek muszę sprzedać spadek po babci – pożaliła się. – A obiecałam, że nigdy tego nie zrobię. Na samą myśl wszystkiego mi się odechciewa.
– Może powinnaś spróbować. – Janka spojrzała na nią ciepło. Jakimś tajemniczym sposobem to pomagało. Karolina z każdą chwilą czuła się lepiej. Przestała się trząść.
– Nie ma szans – powiedziała ze smutkiem. – Wszyscy mają rację. To mi się nie uda. Nie mogę być naiwna jak Patryk. On też się porwał z wielkim entuzjazmem, choć wszyscy mu mówili, że nie da rady. No i sama wiesz, jak wyszło. Ze mną będzie to samo.