A jednak teraz Karolina nie mogła tak po prostu jej zaufać. To był ten jeden jedyny raz, kiedy wszystko w niej wołało, by uczynić inaczej. Podjąć walkę. Nie poddawać się, póki jest choćby cień nadziei.
Na samą myśl, że miałaby złamać dane babci słowo, czuła dreszcze. Dręczyło ją przekonanie, że jeśli to zrobi, już nigdy nie zazna spokoju. Zawsze już będzie cofać się w pół kroku, rezygnować, przegrywać.
– Jeszcze nie wiem, co zrobię – powiedziała do przyjaciółki. – Na pewno nie mam teraz ochoty ani czasu na zabawę.
– Dobrze – odparła Malwina. – Rozumiem cię. Potrzebujesz czasu, by się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Ale uwierz mi, ona ma wiele plusów. Być singlem to fajna rzecz.
– Może. Ja nie zaprzeczam. Pewnie wielu się świetnie w tym stanie odnajduje i ja też będę musiała. Ale to nie jest mój świat.
– Szkoda, że tak się bronisz. Będzie ci tylko trudniej. Najgorzej, jeśli ktoś nie może się zdecydować. Jedną nogą jest sam, a drugą kogoś szuka, że się tak obrazowo wyrażę. Nigdy nie uzyska równowagi.
– To rzeczywiście było plastyczne porównanie – roześmiała się Karolina. – Ale nie martw się. Ja wbrew pozorom pozbyłam się złudzeń. Nie szukam nikogo. Nawet sobie wyobrazić tego nie potrafię, że mogłabym się z kimś umówić, że chciałby mnie dotknąć. Mowy nie ma. I proszę cię, nie składaj mi już więcej taki propozycji.
Malwina słyszała w jej głosie powagę. Wiedziała, kiedy żarty się kończą i nie należy przeciągać struny.
– Dobrze, kochana. O nic się nie martw. Będę czekać, aż zmienisz zdanie. Wbrew pozorom dobrze cię rozumiem. Ja też nie szukam faceta i nie wierzę w żadne związki. Rozejrzyj się wokół. Same rozwody, stres, kłótnie. Po co to komu?
Karolina westchnęła. Nie chciała tak myśleć, ale ciężko było zaprzeczyć. Wśród jej znajomych rozwiodła się już trzecia para. Może naprawdę dorosłość oznaczała nie tylko stratę niepotrzebnych złudzeń, lecz także umiejętność przyznania się do tego?
– Dam sobie radę sama – powiedziała, jak tysiące kobiet przed nią. – Mam dziecko i powód, by żyć. Będę najlepszą singielką, jaką widział świat – zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, powtórzyła wczorajsze słowa Malwiny. – Taką pozbawioną złudzeń. Mocno stojącą na dwóch nogach.
– Na mnie zawsze możesz liczyć. Jeśli nie chcesz iść dzisiaj na miasto, to może przyjadę do ciebie. Posiedzimy razem, pogadamy. Łatwiej ci będzie w towarzystwie podjąć ciężką decyzję o sprzedaży. Pomogę ci napisać ogłoszenie.
– Dziękuję – odparła Karolina bez chwili namysłu. – Dzisiaj spotykam się z mamą Mikołaja. Może jutro? Nie gniewaj się, ale strasznie słabo ogarniam teraz kalendarz. A założę się, że za chwilę pojawi się u mnie mama, żeby się upewnić, że zrobię to, na co ona ma ochotę.
– Karolka, słońce moje, nawet mama czasem ma rację. Co możesz innego wymyślić? Nauczysz się w tydzień prowadzenia restauracji? Bądź poważna. Masz dziecko, a własny biznes wymaga czasu.
– Wiem.
– Ale jakoś nie czuję, żebyś się ze mną zgadzała. Dlaczego?
– Bo coś mi mówi, że powinnam zrobić inaczej. Że od tego, czy się teraz poddam, zależy dalsze moje życie.
– Nie wierzę w takie rzeczy. Może w uczuciach takie podszepty serca się sprawdzają, ale uwierz mi, nie w finansach. Tu się liczy twardy rachunek. Opłaca się albo nie. Patryk się rzucił z motyką na słońce i widzisz sama, jak to się skończyło.
– Widzę.
– Co ty mi tak po jednym słowie odpowiadasz? Zwykle nie można się przy tobie do głosu dorwać. Nie baw się jak dziecko. Sprzedaj spadek i żyj spokojnie.
– Chciałabym.
– To zrób to. Jesteś jedyną osobą, która może podjąć tę decyzję.
– Jestem.
– Kończę tę rozmowę, bo ciężko z tobą gadać teraz. Ale przypomnij sobie. Czy ja ci choć raz w życiu źle poradziłam?
Karolina znała odpowiedź. Przez jej głowę błyskawicznie przemknęły wspomnienia. Pierwsze przepychanki w przedszkolnej grupie i wesoła rezolutna Malwinka, która zawsze umiała zdobyć przyjaciół i podzielić się nimi. Wiedziała, z kim warto się bawić i jak uciekać przed agresorami, których nie brakowało w państwowej placówce na dużym osiedlu. Potem szkolne lata. Miłości, klasówki i intrygi między koleżankami czasem godne świata politycznego pod względem przebiegłości i skomplikowanej konstrukcji. Malwina poruszała się w nich swobodnie. Zawsze umiała przejrzeć innych i ochronić najlepszą przyjaciółkę przed potencjalnym cierpieniem.
Od początku nie przepadała za Patrykiem. To był jeden z tych przypadków, kiedy Karolina podjęła decyzję sama. Oczywiście po to, by teraz ponieść jej przykre konsekwencje. Statystyki stały mocno po stronie Malwiny, a jednak opór wobec jej rady nie ustępował nawet na chwilę.
– Wiesz, że jesteś najlepsza, nie muszę ci tego mówić – powiedziała Karolina. – Pewnie zrobię, co mi wszyscy radzą. Ale to nie jest łatwe.
– Pamiętaj tylko, co jest ważne w razie kryzysu. Trzeba minimalizować straty. Czas działa na twoją niekorzyść.
– Wiem.
– Dobra, na razie. Ja się rozłączam. Zadzwonię jutro, może ci się słownik nieco poszerzy. Gdybyś jednak zdecydowała się spędzić wieczór lepiej niż w towarzystwie ponurych myśli, to dzwoń. Jestem do dyspozycji.
– Dzięki – pożegnała się Karolina. Odłożyła telefon. Było już późno. Napiła się jeszcze szybko wody i zaczęła zbierać do przedszkola. Dłonie jej drżały ze zdenerwowania. Starała się zachować spokój, ale nie szło jej dobrze. Ciągle chciało jej się płakać, a nawet nie miała warunków, by to porządnie zrobić.
Ledwo położyła dłoń na klamce, telefon znów się rozdzwonił. Mama. Nie wiedziała, czy powinna odbierać, zadecydował odruch. Nacisnęła zieloną ikonkę, zanim dobrze to przemyślała.
– Cześć, córeczko. – Usłyszała surowy głos, który nie do końca współgrał z treścią wypowiedzi. – Jak się czujesz?
– Dobrze. – To była również odruchowa odpowiedź.
– To świetnie. Może wpadłabyś do nas na kolację? Stęskniłam się za Lenką, a tobie też przyda się trochę odprężenia.
Karolina przez moment poczuła pokusę, by się zgodzić. Naprawdę czuła się zmęczona, wręcz znękana ostatnimi doświadczeniami. Chętnie położyłaby gdzieś głowę, przymknęła oczy i spróbowała choć na chwilę zapomnieć.
– Zaprosiłam znajomego adwokata. – Mama chciała chyba skusić córkę. – Pomoże ci napisać ogłoszenie o sprzedaży lokalu.
– Teraz rozumiem – zdenerwowała się Karolina. – Jest dodatkowy ukryty cel tej wizyty.
– Ale dlaczego od razu ukryty? – obraziła się pani Mazurowa. – Przecież jawnie mówię, o co mi chodzi. Nie wiem, dlaczego od razu tak się najeżasz, jeśli człowiek chce ci pomóc.
– Nie potrzebuję adwokata, żeby głupie ogłoszenie napisać.
– Ono jest bardzo poważne, a sprzedaż tak drogiego lokalu wymaga pomocy specjalisty, możesz być pewna. To stara kamienica, niejedna zawiłość może wyniknąć w trakcie. Dobrze od początku mieć wsparcie kogoś zaangażowanego i godnego zaufania… na dodatek przystojnego i samotnego – dodała konspiracyjnym szeptem.
Karolina poczuła, jak opadają jej ręce. Czy najbliżsi ludzie nie znali jej ani trochę? Sądzili, że na niczym jej nie zależy, byle tylko szybko rzucić się w wir zabawy albo nowej miłości? To naprawdę było ostatnie, czego teraz chciała i potrzebowała.
– Nie mogę dzisiaj – odparła stanowczo. – Umówiłam się z mamą Mikołaja. – Użyła tej samej wymówki, która się sprawdziła w przypadku Malwiny.
– Możesz odwołać. Fatygowałam poważnego fachowca, nie będę teraz przed nim oczami świecić.
– Mamo, przykro mi. Nie dam rady. Ale ty z pewnością sama świetnie sobie poradzisz. Możecie spać spokojnie. Zapewne się poddam już w najbliższym czasie. Dam ogłoszenie.
– Dobrze. Niech ci będzie. Tylko się nie denerwuj. Zapytam go o szczegóły. Może się umówicie w lepszym terminie. Teraz widzę, że jeszcze jesteś w słabej formie. To ci już nawet nie powiem, że w domu nikt nie jest zaskoczony. Ten Patryk od początku wydawał się nam wszystkim podejrzany.