– I nigdy więcej nie widziałeś łańcuszka?
– Nie, Ellie.
– I nigdy więcej nie poszedłeś do garażu?
– Nie, Ellie.
Paulie zamknął oczy i zobaczyłam, że jest bardzo zmęczony. Wzięłam go za rękę.
– Paulie, nie będę cię dłużej męczyć. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze i że kiedy skończę, wszyscy się dowiedzą, jaki jesteś miły, uczynny i dobry. I bardzo mądry. Nawet jako chłopiec widziałeś, jaki zły jest Rob Westerfield. Mnóstwo ludzi nadal nie potrafi tego dostrzec.
– Paulie myśli sercem – odezwała się cicho jego matka.
Otworzył oczy.
– Jestem taki śpiący. Czy powiedziałem ci wszystko o łańcuszku?
– Tak, Paulie.
Pani Stroebel odprowadziła mnie do windy.
– Ellie, nawet na procesie próbowali zwalić na Pauliego winę za śmierć Andrei. Byłam taka przerażona. Właśnie dlatego poleciłam mu, żeby nie mówił ani słowa o łańcuszku.
– Rozumiem.
– Mam nadzieję. Takie dziecko zawsze potrzebuje ochrony, nawet kiedy dorośnie. Słyszałaś, jak prawnik Westerfieldów powtarza w telewizji, że na drugim procesie udowodni, że to Paulie zabił Andreę. Czy możesz sobie wyobrazić mojego syna na miejscu dla świadków i tego człowieka, jak się nad nim znęca?
Ten człowiek. William Hamilton, adwokat.
– Nie, nie mogę. – Pocałowałam ją w policzek. – Paulie jest szczęściarzem, że ma panią, pani Stroebel.
Popatrzyła mi w oczy.
– Jest szczęściarzem, że ma ciebie, Ellie.
37
O siódmej byłam w drodze na kolację u pani Hilmer. Co oznaczało, że musiałam przejechać obok naszego starego domu. Tego wieczoru był jasno oświetlony i, na tle drzew skąpanych w księżycowej poświacie, wyglądał tak pięknie, że mógłby się znaleźć na okładce magazynu. Taki właśnie dom wymarzyła sobie matka, doskonały przykład cudownie odrestaurowanej i rozbudowanej wiejskiej posiadłości.
Okna mojego pokoju znajdowały się nad drzwiami frontowymi i widziałam zarysy poruszającej się za firankami sylwetki. Keltonowie, którzy tu teraz mieszkali, byli małżeństwem po pięćdziesiątce. W noc pożaru spotkałam tylko ich dwoje, ale mogli mieć dorosłe dzieci, które spały mimo wycia syren wozów policyjnych i strażackich. Zastanawiałam się, czy osoba, zajmująca teraz mój pokój, lubi budzić się wcześnie i leżeć w łóżku, obserwując wschód słońca, tak jak ja.
Dom pani Hilmer też był dobrze oświetlony. Skręciłam na podjazd, który prowadził teraz tylko w jedno miejsce. W blasku przednich świateł mojego samochodu ukazały się zwęglone resztki garażu i mieszkania na piętrze. Z jakiegoś osobliwego powodu pomyślałam o świecznikach i ozdobnej wazie na owoce, zdobiących stół w salonie apartamentu. Nie były szczególnie cenne, lecz z pewnością zostały wybrane starannie i ze smakiem.
Wszystko w apartamencie zostało starannie wybrane. Gdyby pani Hilmer zdecydowała się ponownie go urządzić, skompletowanie wielu przedmiotów wymagałoby dużo czasu i wysiłku.
Z tą myślą w głowie i z przeprosinami na ustach weszłam do jej domu, ale pani Hilmer nie pozwoliła mi skończyć.
– Przestaniesz wreszcie martwić się o garaż? – spytała, wspinając się na palce, żeby mnie pocałować. – Ellie, ogień został podłożony celowo.
– Wiem o tym. Chyba nie myśli pani, że jestem za to odpowiedzialna, prawda?
– Dobry Boże, nie! Ellie, kiedy wróciłam i Brian White wmaszerował tu, praktycznie oskarżając cię o podpalenie, naprawdę dałam mu do wiwatu. Jeśli to cię pocieszy, oświadczył mi również, że tylko sobie wyobraziłam, iż tego dnia byłam śledzona w drodze do i z biblioteki. Za to też mu wygarnęłam. Ale powiem ci, Ellie, skóra mi cierpnie na myśl, że człowiek, który włamał się do apartamentu, kiedy byłaś u mnie na kolacji, ukradł tylko te ręczniki, żeby wyglądało, jakbyś to ty podłożyła ogień.
– Codziennie wyjmowałam ręczniki z szafki na bieliznę. Nie zauważyłam, że brakuje pięciu czy sześciu.
– Jak mogłaś zauważyć? Półki były nimi zapchane. Przeszłam przez okres, kiedy nie mogłam oprzeć się zakupom na wyprzedażach, i teraz ręczników wystarczy mi do dnia Sądu Ostatecznego. No, dość tego, jedzenie gotowe, a ty na pewno jesteś głodna. Chodźmy do stołu.
Kolacja składała się z krewetek duszonych z ziemniakami i zieloną papryką oraz zielonej sałaty. Była pyszna.
– Dwa dobre posiłki jednego dnia – powiedziałam. – Staję się sybarytką.
Spytałam ją o wnuczkę i dowiedziałam się, że złamany nadgarstek dobrze się zrasta.
– Było cudownie spędzić trochę czasu z Janey, a dziecko jest urocze. Tylko że, wiesz, Ellie, po tygodniu pragnęłam wracać do domu. Duch jest ochoczy, ale minęło dużo czasu, odkąd musiałam wstawać o piątej rano, żeby podgrzać butelkę.
Powiedziała, że oglądała moją stronę internetową, i zauważyłam, że całe współczucie, jakie wcześniej miała dla Roba Westerfielda, zniknęło.
– Kiedy przeczytałam oświadczenie tej psycholog, jak Rob wykręcił jej rękę w restauracji, byłam wstrząśnięta. Na studiach Janey dorabiała jako kelnerka i na samą myśl, że jakiś bydlak mógłby zrobić jej coś takiego, wszystko się we mnie zagotowało.
– Niebawem przeczyta pani jeszcze więcej. Ciężko pobił kolegę, kiedy był w drugiej klasie szkoły średniej.
– To wszystko jest straszne. O mało mi serce nie pękło, kiedy się dowiedziałam o Pauliem. Jak on się czuje?
– Wraca do zdrowia. Widziałam się z nim dziś po południu. – Zawahałam się, nie bardzo pewna, czy chcę podzielić się z nią rewelacjami Pauliego na temat łańcuszka.
Potem jednak się zdecydowałam. Starsza pani była całkowicie godna zaufania i mogła służyć jako barometr lokalnej opinii. Wiedziałam, iż zawsze wierzyła, że łańcuszek stanowi twór mojej wyobraźni. Obecna reakcja pani Hilmer mogła być zarówno interesująca, jak i pomocna.
Kiedy opowiadałam, jej herbata wystygła; w miarę słuchania twarz mojej dawnej sąsiadki przybierała coraz bardziej ponury wyraz.
– Ellie, nie ma się czemu dziwić, że pani Stroebel nie chciała, aby Paulie mówił o łańcuszku. Tę historię można by bez trudu wykorzystać przeciwko niemu.
– Wiem o tym. Paulie się przyznał, że był w posiadaniu łańcuszka, dał go Robowi, zdenerwował się, gdy zobaczył, że nosi go Andrea, i poszedł za nią do garażu. – Urwałam i popatrzyłam na nią. – Pani Hilmer, myśli pani, że tak właśnie się to odbyło?
– Uważam, że przy wszystkich pieniądzach Westerfieldów Rob Westerfield jest równie skąpy, co podły. Dał Andrei prezent, który prawdopodobnie inna dziewczyna zgubiła w jego samochodzie. Założę się, że zaniósł go do jednego z tych pawilonów, za kilka dolarów kazał wygrawerować inicjały, a potem zrobił z tego wielką sprawę.
– Zastanawiałam się, czy nie dałoby się ustalić, kto je wygrawerował, ale po tylu latach to chyba niemożliwe. W pawilonach handlowych ciągle grawerują takie inicjały.
– Więc nie wiesz, jak wykorzystać informacje o łańcuszku?
– Nie, nie wiem. Byłam tak szczęśliwa, że moje wspomnienie się potwierdziło, że nawet sobie tego nie przemyślałam. Łańcuszek to broń obosieczna i w sądzie może wyrządzić krzywdę również Pauliemu.
Opowiedziałam pani Hilmer o Alfiem i szkicu.
– Wszyscy uważaliśmy, że napad na panią Westerfield to była robota od wewnątrz – przyznała, a na jej twarzy malowało się współczucie pomieszane z odrazą. – Pani Dorothy Westerfield jest uprzejma, elegancka i hojna. Wprost trudno uwierzyć, że jedyny wnuk zaplanował jej zabójstwo. Widywałam ją czasami w mieście z Robem, zanim został aresztowany. Wyłaził ze skóry, żeby się przypodobać babce.
– Ta historia i plan domu pojawią się w Internecie, jeśli Alfie się zgodzi – powiedziałam. – Kiedy pani Westerfield zobaczy szkic, może ją to przekona.
Mój opis pijackiego wyczynu Willa Nebelsa wzburzył panią Hilmer do głębi.
– Chcesz powiedzieć, że taki człowiek ma być wiarygodnym świadkiem w nowym procesie?
Pomimo jej protestów razem posprzątałyśmy ze stołu i doprowadziłyśmy do porządku kuchnię.
– Czy zamierza pani odbudować garaż i urządzić nowy apartament? – spytałam.