– Panie Cassidy… – zaczęłam.
– Każdy, kto pogardza Robem Westerfieldem, mówi mi „Chris”.
– Chris, Craig Parshall powiedział mi, że Westerfield bardzo dotkliwie cię pobił, kiedy obaj chodziliście do drugiej klasy w Arbinger.
– Byliśmy dobrymi sportowcami. W szkolnej drużynie piłkarskiej zwolniło się jedno wolne miejsce. Staraliśmy się o nie obaj i ja je dostałem. Myślę, że wściekł się z tego powodu. Następnego dnia wracałem do internatu z biblioteki. Niosłem stertę książek. Westerfield podszedł od tyłu i uderzył mnie w plecy. Zanim zdążyłem się odwrócić, rzucił się na mnie. Złamał mi nos i szczękę.
– I nikt go nie powstrzymał?
– Wybrał odpowiedni moment. Zaatakował mnie, kiedy w pobliżu nie było nikogo, a potem oświadczył, że to ja zacząłem. Na szczęście chłopak ze starszej klasy wyglądał przypadkiem przez okno i opowiedział, co się stało. Oczywiście szkoła nie życzyła sobie skandalu. Westerfieldowie wspomagali ją finansowo od pokoleń. Mój ojciec chciał wnieść oskarżenie, ale zaproponowano mu pełne stypendium dla mojego brata, który był wówczas w ósmej klasie, jeśli tego nie zrobi. Teraz jestem pewien, że Westerfieldowie płacili za to tak zwane stypendium.
Pojawiła się kawa. Żadna nigdy dotąd tak mi nie smakowała. Cassidy wyglądał na zamyślonego, kiedy podnosił filiżankę do ust. Potem powiedział:
– Aby oddać sprawiedliwość szkole, Rob musiał odejść pod koniec semestru.
– Czy mogę opisać tę historię na stronie internetowej? Twoje nazwisko doda wiarygodności temu, co próbuję zrobić.
– Oczywiście. Pamiętam śmierć twojej siostry. Czytałem wszystkie relacje z procesu z powodu Westerfielda. Żałowałem wtedy, że nie mogę wystąpić jako świadek i wyjawić im, jaka z niego kanalia. Mam córkę w wieku twojej siostry, kiedy zginęła. Wyobrażam sobie, przez co przeszedł twój ojciec, a także cała twoja rodzina.
Skinęłam głową.
– To nas zniszczyło jako rodzinę.
– Nic dziwnego.
– Czy zanim cię zaatakował, byliście dobrymi kolegami?
– Ja jestem synem kucharza. On pochodził z rodu Westerfieldów. Nie miał dla mnie czasu, dopóki nie stanąłem mu na drodze.
Cassidy spojrzał na zegarek. Nadeszła pora, aby podziękować i wyjść. Miałam jeszcze jedno pytanie, które musiałam zadać.
– A w szkole? Często się spotykaliście?
– Nie bardzo. Zajmowaliśmy się czym innym. On należał do kółka dramatycznego i wystąpił w kilku przedstawieniach. Widziałem je i muszę przyznać, że był bardzo dobry. W żadnej sztuce nie grał głównej roli, ale w jednej z nich obwołano go najlepszym aktorem, więc wyobrażam sobie, jaki musiał być dumny.
Cassidy wstał i ja również podniosłam się z ociąganiem.
– Bardzo mi pomogłeś… – zaczęłam, ale mi przerwał.
– Wiesz, coś sobie przypomniałem. Westerfield najwyraźniej uwielbiał rozgłos i nie chciał stracić żadnego momentu chwały. W tej sztuce nosił jasną perukę, a później, żebyśmy nie zapomnieli, jaki był dobry, czasami ją wkładał. Potem zaczął się zachowywać jak tamta postać i nawet podpisywał się jej nazwiskiem, kiedy przesyłał kartki po klasie.
Pomyślałam o Westerfieldzie, jak popisywał się w gospodzie poprzedniego wieczoru, dając kelnerce do zrozumienia, że ze mną flirtuje.
– Nadal gra – powiedziałam ponuro.
Zjadłam szybki lunch i o trzeciej trzydzieści znów byłam w samochodzie. Śnieg ciągle padał i podróż do Bostonu przypominała jazdę na piknik w porównaniu z drogą powrotną do Oldham. Telefon komórkowy położyłam na przednim siedzeniu obok siebie, aby nie stracić rozmowy z facetem, który spotkał Westerfielda w więzieniu.
Uprzedził, że potrzebuje pieniędzy do piątku. Miałam przeczucie, że jego informacje mogą się okazać bardzo cenne, i zależało mi na tym, aby nie zmienił zdania.
Była jedenasta trzydzieści w nocy, kiedy wreszcie dotarłam do gospody. Weszłam do pokoju i w tym momencie telefon komórkowy zadzwonił. To była rozmowa, na którą czekałam, lecz tym razem głos po drugiej stronie wydawał się przestraszony.
– Proszę posłuchać, chyba mnie namierzyli. Mogę się stąd nie wydostać.
– Gdzie pan jest?
– Niech pani słucha. Jeśli podam pani to imię, czy mogę mieć pewność, że zapłaci mi pani później?
– Tak, może pan.
– Westerfield musiał się zorientować, że mogę mu narobić kłopotów. Zawsze miał kupę forsy. Ja nie miałem nic. Jeśli się stąd wydostanę i zapłaci mi pani, przynajmniej zyskam trochę forsy. Jeśli nie, może uda się pani wsadzić Westerfielda za morderstwo.
Teraz byłam już pewna, że mówił szczerze i że coś wiedział.
– Przysięgam, że panu zapłacę. Przysięgam, że wykończę Westerfielda.
– Westerfield powiedział mi: „Zatłukłem Phila na śmierć i to było wspaniałe uczucie”. Rozumie pani? Phil – to jest to imię.
Połączenie zostało przerwane.
31
Rob Westerfield miał dziewiętnaście lat, kiedy zamordował Andreę. W ciągu ośmiu miesięcy został aresztowany, postawiony w stan oskarżenia, osądzony i posłany do więzienia. Chociaż wyszedł za kaucją i do procesu przebywał na wolności, nie chciało mi się wierzyć, aby podczas tych ośmiu miesięcy podjął ryzyko zabicia kogoś.
Co oznaczało, że wcześniejsza zbrodnia została popełniona w okresie pomiędzy dwadzieścia dwa a dwadzieścia siedem lat temu. Musiałam prześledzić te pięć lub sześć lat jego życia i spróbować znaleźć związek pomiędzy nim a zabitym mężczyzną o imieniu Phil.
Wydawało się niewiarygodne, by w wieku trzynastu czy czternastu lat Rob Westerfield popełnił morderstwo. A może jednak? Miał zaledwie czternaście lat, gdy ciężko pobił Christophera Cassidy’ego.
Wiedziałam, że w tym czasie był przez półtora roku w Arbinger w Massachusetts, potem spędził sześć miesięcy w prywatnej szkole w Bath w Anglii, dwa lata w Akademii Carrington w Maine i jeden semestr lub coś koło tego w Willow, mało znanej placówce w pobliżu Buffalo. Westerfieldowie mieli dom w Vail i drugi w Palm Beach. Zakładałam, że Rob musiał odwiedzać oba te miejsca. Mógł również wyjeżdżać na wycieczki klasowe za granicę.
Ogromny obszar do zbadania. Wiedziałam, że będę potrzebowała pomocy.
Marcus Longo był detektywem w biurze prokuratora okręgowego hrabstwa Westchester przez dwadzieścia pięć lat. Jeśli ktokolwiek mógł wpaść na trop zabójstwa człowieka, dysponując imieniem jako jedyną poszlaką, postawiłabym na niego.
Na szczęście kiedy zatelefonowałam do Marcusa, odebrał on, a nie automatyczna sekretarka. Tak jak podejrzewałam, poleciał do Kolorado i przywiózł żonę.
– Zatrzymaliśmy się parę dni dłużej, aby obejrzeć kilka domów – wyjaśnił. – Chyba znaleźliśmy odpowiedni. – Zmienił ton. – Zamierzałem opowiedzieć ci o dziecku, ale to może poczekać. Rozumiem, że od mojego wyjazdu sporo się wydarzyło.
– Muszę się z tym zgodzić, Marcus. Czy mogę postawić ci lunch? Potrzebuję rady.
– Rada nic nie kosztuje. Ja zapłacę za lunch.
Spotkaliśmy się w restauracji w Cold Spring. Tam, przy kanapkach i kawie, opowiedziałam mu o obfitującym w wydarzenia tygodniu. Przerywał mi regularnie pytaniami.
– Czy myślisz, że ogień podłożono po to, by cię zastraszyć, czy naprawdę ktoś chciał cię zabić?
– To coś więcej niż próba zastraszenia; nie byłam pewna, czy wyjdę z tego z życiem.
– W porządku. I mówisz, że policja w Oldham ciebie podejrzewa o podpalenie?
– Nie wiem, dlaczego posterunkowy White nie zakuł mnie jeszcze w kajdanki.
– Jego kuzyn bywał w biurze prokuratora okręgowego, kiedy tam pracowałem. Teraz jest sędzią i członkiem tego samego klubu towarzyskiego co ojciec Roba. W dodatku zawsze uważał, że to Paulie Stroebel zamordował Andreę. Założę się, że to on napuścił na ciebie White’a. Twoja strona internetowa drażni każdego, kto jest w dobrej komitywie z Westerfieldami.
– A zatem odniosła właściwy skutek. – Rozejrzałam się, aby się upewnić, czy nikt nie może nas podsłuchać. – Marcus…