– Pamiętam, jak mój ojciec mówił, że Rob jest zepsuty do szpiku kości. Co z tym włamaniem do domu jego babki?
Marcus miał pamięć gliniarza do przestępstw.
– Babka zatrzymała się w domu w Oldham. W środku nocy usłyszała jakiś hałas i obudziła się. Mieszkała tam też służąca, ale spała w oddzielnym skrzydle. Kiedy pani Westerfield otworzyła drzwi sypialni, ktoś strzelił do niej z bliska. Nie widziała włamywacza, ale został aresztowany kilka dni później. Utrzymywał, że wynajął go Rob i obiecał mu dziesięć tysięcy dolarów, jeśli ją wykończy. Oczywiście nie było żadnych dowodów, tylko zeznanie wyrzuconego ze szkoły średniej dwudziestojednolatka z zaszarganą kartoteką przeciwko słowu Westerfieldów.
– Jaki Rob miałby motyw?
– Pieniądze. Babka zapisała mu sto tysięcy dolarów. Uważała, że szesnastolatek nie jest za młody, by inteligentnie wydawać i inwestować pieniądze. Nie wiedziała, że Rob ma problem z narkotykami.
– Wierzyła, że nie był zamieszany w napad?
– Tak. Mimo to zmieniła testament. Zapis zniknął.
– A więc nawet wtedy mogła mieć co do niego wątpliwości?
Longo skinął głową.
– I owe wątpliwości, w połączeniu z pytaniami dotyczącymi śmierci twojej siostry, przeważyły. Krótko mówiąc, powiedziała synowi i wnukowi, aby załatwili tę sprawę albo zapomnieli o pieniądzach.
– A co z matką Roba Westerfielda?
– Następna bardzo miła dama. Spędza większość czasu na Florydzie, ma pracownię projektowania wnętrz w Palm Beach. Pod panieńskim nazwiskiem, muszę dodać. Dobrze jej się powodzi. Możesz ją znaleźć w Internecie.
– Otworzyłam własną stronę – powiedziałam.
Longo uniósł brwi.
– To najszybszy sposób rozpowszechniania informacji. Każdego dnia, poczynając od jutra, zamierzam pisać o zabójstwie Andrei i winie Roba Westerfielda na mojej kolumnie. Zamierzam iść śladem każdej brzydkiej plotki na jego temat i spróbować zweryfikować wszystkie wieści. Chcę porozmawiać z jego nauczycielami i kolegami z dwóch szkół i z pierwszego roku w Willow College. Nikogo nie wyrzuca się z uczelni bez powodu. To może być trudne, pragnę jednak też się przekonać, czy zdołam odnaleźć łańcuszek, który dał Andrei.
– Jak dobrze go pamiętasz?
– Teraz jak przez mgłę, oczywiście. Ale na procesie opisałam go szczegółowo. Mam stenogramy z procesu, więc dokładnie wiem, co wtedy powiedziałam – był złoty, w kształcie serca, w środku miał trzy błękitne kamienie i litery R i A wygrawerowane na odwrocie.
– Byłem w sądzie, kiedy go opisywałaś. Pomyślałem wtedy, że na podstawie opisu wydawał się drogi, lecz w rzeczywistości był to zapewne jeden z tych śmieci za dwadzieścia pięć dolarów, do kupienia w centrum handlowym. Wygrawerowanie inicjałów kosztuje kilka dolców.
– Ale nie wierzyłeś, że go dotknęłam, kiedy znalazłam ciało Andrei w kryjówce, ani że słyszałam obok siebie czyjś oddech, ani że łańcuszek zniknął, zanim zjawiła się policja?
– Ellie, byłaś na skraju histerii. Zeznałaś, że kiedy uklękłaś, pośliznęłaś się i upadłaś na ciało siostry. Nie sądzę, abyś w ciemnościach, i z tym, co musiało się dziać w twojej głowie, mogła wyczuć palcami łańcuszek. Wmówiłaś sobie, że zawsze go nosiła pod bluzką lub swetrem.
– Miała go tej nocy, jestem tego pewna. Czemu go więc nie zauważono, gdy zjawiła się policja?
– Rozsądne wyjaśnienie jest takie, że zabrał go po dokonaniu morderstwa. Jego linia obrony opierała się na oświadczeniu, że Andrea za nim szalała, a on zupełnie się nią nie interesował.
– Zostawmy to na razie – poprosiłam. – Chcę porozmawiać o czymś innym. Opowiedz mi o swoim nowo narodzonym wnuku. Przypuszczam, że jest najcudowniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek przyszło na świat.
– Oczywiście, że tak. – Marcus Longo wydawał się zadowolony tak samo jak ja ze zmiany tematu. Podano kolację, a on opowiadał o swojej rodzinie. – Mark jest w twoim wieku. Skończył prawo, poślubił dziewczynę z Kolorado i dostał tam pracę. Uwielbia ją. Ja przeszedłem na emeryturę kilka lat temu, a ubiegłej zimy miałem operację serca. Chłodne miesiące spędzamy teraz na Florydzie i zastanawiamy się, czy się stąd nie wyprowadzić i nie kupić małego domku w okolicach Denver, tak abyśmy mogli widywać dzieci, nie zwalając im się na głowę.
– Matka i ja spędziłyśmy rok czy coś koło tego w Denver.
– Przez jakiś czas mieszkałaś w Atlancie, Ellie. Czy uważasz ją za swój dom?
– To wielkie miasto. Mam tam wielu dobrych przyjaciół. Lubię swoją pracę, lecz jeśli gazeta, dla której pracuję, zostanie sprzedana, na co się zanosi, nie wiem, czy stamtąd nie wyjadę. Może któregoś dnia będę miała to miłe poczucie, że zapuszczam korzenie i przywiązuję się do jakiegoś miejsca. Ale jeszcze go nie mam. Ciągle wisi nade mną niedokończona sprawa. Czy w dzieciństwie zdarzało ci się iść do kina, kiedy miałeś do odrobienia lekcje na następny dzień?
– Jasne.
– Na pewno nie czułeś się dobrze w kinie, prawda?
– To było dawno, ale chyba nie.
– Muszę odrobić lekcje, nim będę mogła cieszyć się kinem – oświadczyłam.
Przed wyjściem nie zapaliłam światła i kiedy wróciliśmy do domu pani Hilmer, apartament nad garażem wydawał się mroczny i samotny. Marcus Longo zignorował moje protesty i uparł się, że odprowadzi mnie na górę. Czekał przez chwilę, póki nie znalazłam klucza, a kiedy włożyłam go do zamka i weszłam do środka, powiedział stanowczo:
– Zamknij drzwi na zasuwę.
– Jakiś szczególny powód? – spytałam.
– Żeby cię zacytować, Ellie, „strzeżcie się, wypuszczacie mordercę”.
– To prawda.
– Posłuchaj zatem własnego głosu. Nie proszę cię, żebyś zostawiła w spokoju Westerfielda, ale mówię ci, żebyś uważała.
Zjawiłam się w domu akurat w samą porę, aby zobaczyć wiadomości o dziesiątej. Najważniejsza informacja była taka, że rankiem Rob Westerfield zostanie zwolniony z więzienia, a w południe odbędzie się spotkanie z prasą w domu jego rodziny w Oldham.
Za nic w świecie nie mogę tego przepuścić, pomyślałam.
18
Spokój nie był mi sądzony tej nocy. Zasypiałam, a potem budziłam się, wiedząc, że każde tyknięcie zegara przybliża moment, kiedy Rob Westerfield zostanie zwolniony z więzienia.
Nie mogłam oderwać myśli od niego ani od wydarzenia, które sprawiło, że spędził za kratami dwadzieścia dwa lata. W istocie, im bardziej zbliżał się do wolności, tym bardziej żywe stawały się dla mnie Andrea i matka. Gdyby tylko… gdyby… gdyby…
Daj temu spokój, krzyczała jakaś część mnie. Uwolnij się od tego. Oddaj to przeszłości. Wiedziałam, co robię ze swoim życiem, i nie było to coś, czego bym pragnęła. Gdzieś około drugiej wstałam i zrobiłam sobie filiżankę kakao. Piłam je, siedząc przy oknie. Drzewa, które oddzielały nasz dom od rezydencji pani Westerfield, ciągnęły się aż do posiadłości Hilmerów i nadal tam rosły niczym strefa buforowa jej prywatności. Mogłabym prześliznąć się pomiędzy nimi, tak jak Andrea tamtego wieczoru, i dotrzeć do garażu-kryjówki.
Teraz wznosił się tam wysoki płot, otaczający kilka akrów ziemi wokół domu Westerfieldów. Z pewnością był również system alarmowy, zdolny wykryć każdego włamywacza, a także piętnastoletniego dzieciaka. W wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat ludzie nie potrzebują zwykle dużo snu. Zastanawiałam się, czy pani Westerfield w tej chwili czuwa, ciesząc się, że jej, wnuk wyjdzie niebawem z więzienia, i zżymając się z powodu rozgłosu, który będzie temu towarzyszył. Pragnęła doprowadzić do oczyszczenia rodowego nazwiska tak samo żarliwie, jak ja pragnęłam nie dopuścić do tego, aby Paulie Stroebel został zniszczony, a pamięć Andrei unurzana w błocie.
Była niewinnym dzieckiem, któremu zawrócono w głowie; potem jej uczucie do Roba Westerfielda przerodziło się w strach, i dlatego właśnie poszła do kryjówki tamtego wieczoru. Bała się nie spotkać z nim, kiedy kazał jej przyjść.
Gdy tak siedziałam przy oknie w godzinach przedświtu, w moim umyśle skrystalizowało się podświadome poczucie, że ona bała się jego, a ja lękałam o nią. Wyraźnie widziałam Andreę tamtego wieczoru, jak zapinała łańcuszek na szyi, przełykając łzy. Nie chciała się spotykać z Robem, ale znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Dodałam więc do listy jeszcze jedno „gdyby”. Gdyby tylko Andrea poszła do rodziców i opowiedziała im o wszystkim.