Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Widzisz, pokazuje, gdzie jest alarm, i podaje szyfr potrzebny do jego wyłączenia. Rob nie obawiał się, że wyłączenie alarmu ściągnie uwagę na niego, ponieważ wielu rzemieślników i innych pracowników też znało szyfr. To jest szkic parteru, biblioteka z sejfem, schody do sypialni starej i wydzielona część kuchni, gdzie mieszkała pokojówka.

U dołu strony było wypisane imię.

– Kto to jest Jim? – spytałam.

– Gość, który to narysował. Westerfield powiedział Skipowi i mnie, że wykonywał jakieś prace w domu. Nigdy go nie widzieliśmy.

– Czy twój brat nie pokazał tego policji?

– Chciał to wykorzystać, ale adwokat, którego mu wyznaczono, kazał mu o tym zapomnieć. Powiedział, że Skip nie ma dowodu, że dostał to od Westerfielda, a sam fakt, że to ma, działa na jego niekorzyść. Powiedział, że skoro sejf był na dole, a na planie jest zaznaczona droga do sypialni starej, będzie to świadczyć, że Skip zamierzał ją zabić.

– Jim mógłby potwierdzić wersję twojego brata. Czy ktoś próbował go odszukać?

– Chyba nie. Przechowałem szkic przez te wszystkie lata, a kiedy zobaczyłem twoją stronę internetową, pomyślałem sobie, że to kolejna rzecz, którą możesz zbadać i wykorzystać przeciwko Westerfieldowi. Umowa stoi? Dasz mi za to tysiąc dolców?

– Skąd mogę wiedzieć, czy sam tego nie narysowałeś, żeby wyciągnąć ode mnie pieniądze?

– Nie możesz. Oddaj mi to.

– Alfie, gdyby adwokat spróbował znaleźć tego faceta, Jima, i powiedział o nim prokuratorowi okręgowemu, musiano by potraktować tę informację poważnie. Twój brat mógłby dostać lżejszy wyrok w zamian za współpracę, a zapewne Westerfield też by się nie wywinął.

– Tak, tylko, że był inny problem. Westerfield wynajął do tej roboty mojego brata i mnie. Adwokat powiedział mojemu bratu, że jeśli gliny aresztują Westerfielda, może zawrzeć własny układ i powiedzieć prokuratorowi o moim udziale. Skip był o pięć lat starszy ode mnie i czuł się winny, że mnie w to wciągnął.

– No cóż, ustawa o przedawnieniu objęła zarówno ciebie, jak i Roba. Ale chwileczkę, powiedziałeś, że to kopia. Gdzie jest oryginał?

– Adwokat go podarł. Powiedział, że nie chce, aby wpadł w niepowołane ręce.

– Podarł?!

– Nie wiedział, że Skip zrobił kopię i dał ją mnie.

– Chcę to kupić – powiedziałam. – Jutro rano będę miała dla ciebie pieniądze.

Podaliśmy sobie ręce. Jego dłoń była trochę brudna i zrogowaciała, co świadczyło o tym, że Alfie ciężko pracuje fizycznie.

Kiedy starannie składał papier na równe ćwiartki i wsuwał do wewnętrznej kieszeni kurtki, nie zdołałam się powstrzymać i powiedziałam:

– Przy tego rodzaju dowodzie po prostu nie rozumiem, dlaczego adwokat twojego brata nie próbował pójść na układ z prokuratorem okręgowym. Nie byłoby trudno odnaleźć rzemieślnika imieniem Jim, który narysował ten szkic. Gliny mogłyby go przycisnąć, żeby wsypał Roba, a ty stanąłbyś przed sądem dla nieletnich. Zastanawiam się, czy adwokat twojego brata nie pracował dla Westerfieldów.

Uśmiechnął się, odsłaniając pożółkłe zęby.

– Pracuje dla nich teraz. To ten Hamilton, który ciągle powtarza w telewizji, że będzie się starał o wznowienie procesu i uniewinnienie Roba.

35

Kiedy wróciłam do pokoju, znalazłam tam wiadomość, abym zadzwoniła do pani Hilmer. Od pożaru rozmawiałam z nią kilka razy i była dla mnie po prostu cudowna. Martwiła się tylko o moje samopoczucie i o to, że ledwie uniknęłam śmierci w płomieniach. Można by pomyśleć, że wyświadczyłam jej przysługę, gdy garaż i apartament zamieniły się w zgliszcza. Zgodziłam się zjeść z nią kolację w niedzielę.

Ledwo skończyłam rozmowę, zadzwoniła Joan. Z nią też rozmawiałam, lecz nie widziałyśmy się od tygodnia, a chciałam oddać jej pieniądze i ubrania, które pożyczyłam. Spodnie, sweter i kurtkę oddałam do pralni, bieliznę wyprałam sama i kupiłam butelkę szampana dla Joan i Lea oraz drugą dla jej przyjaciółki, której rzeczy nosiłam.

Oczywiście Joan zadzwoniła z innego powodu. Ona, Leo i dzieci wybierali się do Il Palazzo i chcieli, żebym się do nich przyłączyła.

– Wspaniałe spaghetti, wspaniała pizza, miłe miejsce – zapewniała mnie. – Naprawdę ci się spodoba.

– Nie musisz mnie przekonywać. Pójdę z przyjemnością.

Naprawdę chciałam wyjść. Po spotkaniu z Alfiem na parkingu mogłam myśleć tylko o wszystkich tych ludziach, których życie zostało zmienione lub zniszczone przez Roba Westerfielda i fortunę Westerfieldów.

Najpierw, rzecz jasna, Andrea. Potem matka. Następnie Paulie, który bał się, by nie nakłoniono go podstępnie do ujawnienia czegoś, co wiedział o łańcuszku. Niezależnie od tego, co wiedział, byłam gotowa założyć się o własne życie, że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Andrei.

Pani Stroebel, pracowita i uczciwa kobieta, też została schwytana w sieć podstępów Westerfieldów. Musiała przeżywać męki, kiedy jej syn zeznawał podczas procesu. Przypuśćmy, iż ktoś by mi uwierzył, kiedy mówiłam, że Rob dał Andrei łańcuszek, a potem Paulie zostałby zapytany o to w sądzie. Jakże łatwo mógłby się pogrążyć.

Wierzyłam w to, co powiedział mi Alfie Leeds. Nie miałam wątpliwości, że jego brat był potencjalnym zabójcą. Chciał odebrać życie pani Westerfield i zostawił ją ranną, aby umarła. Lecz chociaż był złym człowiekiem, miał prawo do adwokata, który naprawdę zadbałby o jego interesy. Tymczasem wyznaczony obrońca sprzedał go Westerfieldom.

Mogłam sobie wyobrazić, że William Hamilton, doktor praw, potraktował tę sprawę jako swoją wielką szansę. Prawdopodobnie poszedł do ojca Roba, pokazał mu szkic i został odpowiednio wynagrodzony za współpracę.

Alfie też był ofiarą. Starszy brat ocalił go, biorąc winę na siebie, a on bez wątpienia miał poczucie winy, że nie znalazł sposobu, by przygwoździć Westerfielda. Przez wszystkie te lata trzymał w ręku dowód, który bał się komukolwiek pokazać.

Najtrudniejsza do przełknięcia była dla mnie, rzecz jasna, świadomość, że gdyby Rob Westerfield został skazany za zaplanowanie zabójstwa babki, nigdy nie spotkałby Andrei.

Teraz na mojej liście osób, które chciałam przygwoździć do ściany, znalazł się jeszcze jeden człowiek: William Hamilton, adwokat.

Wszystkie te smutne i gniewne myśli kłębiły mi się w głowie, kiedy zadzwoniła Joan. Potrzebowałam chwili wytchnienia. Umówiłyśmy się o siódmej w Il Palazzo.

Walczysz z wiatrakami, powtarzałam sobie, jadąc do centrum. Miałam uczucie, że ktoś mnie śledzi. Może powinnam zawiadomić posterunkowego White’a, pomyślałam sarkastycznie. Bardzo się o mnie troszczy. Zaraz tu przyjedzie, na sygnale.

Och, daj mu spokój, skarciłam się. Naprawdę jest przekonany, że przyjechałam do tego miasta, żeby siać zamęt, i że cierpię na manię prześladowczą, ponieważ Rob Westerfield wyszedł na wolność.

W porządku, panie posterunkowy White, może i cierpię na manię prześladowczą, ale nie poparzyłam sobie stóp i nie zniszczyłam własnego samochodu, żeby dowieść swoich racji.

Kiedy dotarłam do Il Palazzo, Joan, Leo i trzej chłopcy siedzieli przy stoliku w rogu. Jak przez mgłę pamiętałam Lea. Kończył szkołę średnią w Oldham, kiedy Joan i Andrea były w drugiej klasie.

Chyba już tak musi być, że kiedy ludzie z tamtych czasów widzą mnie po raz pierwszy, natychmiast przychodzi im na myśl śmierć Andrei. Potem zwykle wygłaszają jakąś uwagę na ten temat lub czynią widoczne wysiłki, aby tego nie zrobić.

Spodobał mi się sposób, w jaki Leo mnie przywitał.

– Jasne, że cię pamiętam, Ellie. Kilka razy przyszłaś z Andreą do Joan, kiedy u niej byłem. Byłaś poważną małą dziewczynką.

– A teraz jestem poważną dużą dziewczynką – odparłam.

Z miejsca go polubiłam. Miał mniej więcej metr osiemdziesiąt, wysportowaną sylwetkę, jasnobrązowe włosy i inteligentne ciemne oczy. Sprawiał wrażenie mężczyzny zasługującego na zaufanie. Jego uśmiech przypominał uśmiech Joan, ciepły i promienny. Wiedziałam, że jest maklerem giełdowym, zanotowałam więc sobie w pamięci, aby z nim porozmawiać, jeśli kiedykolwiek zdobędę jakieś pieniądze. Byłam pewna, że postąpię właściwie, korzystając z jego rady, jak je zainwestować.

42
{"b":"106783","o":1}