– Już ona mnie popamięta – burknęła. – Przysięgam, że długo nie ruszy się z domu ani na krok. O której uciekła?
– Musiało być chyba piętnaście po dziewiątej – wyjaśniła Nica. – O dziewiątej zgłosiła się na lekcję gimnastyki, ale powiedziała, że ma dreszcze i musi iść do pielęgniarki. Ze mną była umówiona na dziesiątą. Kiedy się nie zjawiła, odnalazłam jej współlokatorkę Amy, która powiedziała mi, że widziała, jak Leila wymyka się z plecakiem z terenu szkoły.
Crystal spojrzała na zegarek.
– Gdzie się, do diabła, podziewa?
– Mam tylko nadzieję, że Amy nie wspomniała o tym władzom szkoły – westchnęła Anica.
– Czy mogę zajrzeć do pokoju Leili? Może wpadnę na jakiś ślad.
– Oczywiście – odparła Crystal. – Drugie drzwi na prawo na piętrze.
Drzwi do pokoju Leili były zamknięte, na szczęście nie na klucz, więc bez trudu weszłam do środka. Przez chwilę stałam w progu, rozglądając się dookoła. Cały pokój utrzymany był w pastelowej tonacji. Leila znajdowała się na tym etapie rozwoju, w którym plakaty przedstawiające półnagie gwiazdy rocka ocierają się o ukochane pluszowe zabawki. Wszędzie pełno było najróżniejszych drobiazgów i pamiątek. Większość stanowiły przedmioty, które tak chętnie wręczają sobie nastoletnie panienki: kubki z dowcipnymi napisami, figurki, biżuteria, buteleczki wody toaletowej. Korkowa tablica do przypinania pełna była starych biletów, programów koncertowych i kolorowych zdjęć przedstawiających wyścigi dzieci, dziewczyny strojące głupie miny, chłopców pijących piwo, palących skręty i oddających się innym równie zbożnym czynnościom. Jak na kogoś, kto twierdzi, że nie ma przyjaciół, Leila posiadała imponującą kolekcję pamiątek. Podłoga pokoju zarzucona była ciuchami, które zwisały też z oparć krzeseł, drzwi komody, parapetu i dwóch foteli.
Szybko, lecz dokładnie zbadałam zawartość szuflad. Większa część bielizny Leili znajdowała się już na podłodze, co znacznie ułatwiło mi pracę. Zajrzałam też do garderoby. Pełno tam było starych gier, sprzętu sportowego i letnich ciuchów. Okrążyłam też pokój na czworakach, zaglądając pod krzesła, łóżko i komodę. Jedynym interesującym odkryciem było wąskie, zamykane na kluczyk metalowe pudełko schowane pod materacem. Kiedy nim potrząsnęłam, usłyszałam tylko delikatny szelest. Być może kryło zapas narkotyków. Nie miałam czasu zajmować się zamkiem, wsunęłam więc pudełko na miejsce. Przeszukawszy pokój, poczułam się trochę lepiej, choć moje starania nie przyniosły żadnych wymiernych efektów.
Wracając do kuchni, zatrzymałam się przy stoliku, na którym leżał rozłożony duży rodzinny kalendarz. Każdy miesiąc miał własną stronę ilustrowaną zdjęciami psów ubranych w stroje dla dzieci. Listopadowi przypisano cocker-spaniela w granatowym marynarskim ubranku. Pies miał wielkie brązowe oczy i sprawiał wrażenie straszliwie zawstydzonego swoim strojem.
Każdy dzień miesiąca miał swoją rubryczkę. Informacje o spotkaniach towarzyskich i innych wydarzeniach naniosły trzy różne osoby. Sądząc po charakterze pisma i naturze towarzyskich zobowiązań, doszłam do wniosku, że Leila pisze bardzo zamaszyście. Do Crystal należało eleganckie, pochylone pismo i uwagi wpisane czerwonym atramentem. Namalowane w pośpiechu niebieskim długopisem bazgroły były bez wątpienia dziełem Randa. Wszystkie notatki dotyczyły umówionych spotkań, lekcji tenisa, wizyt u lekarza i dentysty oraz cotygodniowych spotkań Griffa z rówieśnikami. Dowiedziałam się też, że na początku miesiąca audi trafiło do przeglądu. Na marginesach zanotowano numery telefonów. Co drugi tydzień zaznaczono przyjazd Leili ze szkoły. W tym tygodniu nie zaplanowano wizyty w domu, gdyż Leila była u Crystal tydzień wcześniej.
Gdzieś za mną Crystal i Nica z zapałem obrzucały nieobecną pannicę najgorszymi epitetami. Przerzuciłam kartki kalendarza, trafiając na lipiec i sierpień. Znalazłam tam czwarty charakter pisma: zdecydowane, drukowane litery, pisane czarnym atramentem. Założyłam, że są dziełem doktora Purcella, którego obecność w domu zaznaczona była aż do poniedziałku 8 września, cztery dni przed zniknięciem. Dowan zanotował informację o dwóch zebraniach zarządu, sympozjum medycznym na UCLA i meczu golfowym w klubie country. Żadna z nich nie wydała mi się szczególnie ważna, a poza tym miałam nadzieję, że policja już to wszystko sprawdziła.
– Mam już tego dość – powiedziała nagle stanowczo Crystal. – Nie wiem, dlaczego w ogóle się denerwuję. Jej przecież dokładnie o to chodzi.
– Prawdopodobnie jest w drodze do Lloyda – odparła Nica. – To do niej podobne: polecieć prosto do niego.
– Świetnie. Niech on się z nią użera. Ja mam już tego po dziurki w nosie. Jeśli nie zjawi się tu niebawem, zadzwonię na policję. Wystarczy, że poinformuję ich o nastolatce, która wymyka się spod kontroli rodziny, a będzie ugotowana na dobre.
– Ale co to da? – spytała Anica. – Wiem, że jesteś wściekła, ale kiedy mała trafi do sądu dla nieletnich, od razu tego pożałujesz.
– To ona pożałuje. To wszystko sprawka Paulie. Nie mam żadnych wątpliwości.
– Och, daj już spokój z tą Paulie. To nie ma sensu.
Wzięłam kalendarz ze stolika i podeszłam do lady, gdzie czekał na mnie kubek z kawą.
– Mogę o coś zapytać?
Crystal spojrzała na mnie trochę rozkojarzona.
– O co chodzi?
Położyłam kalendarz na ladzie i postukałam palcem w jedną ze stron.
– Leila nie przyjeżdża do domu na każdy weekend, prawda?
– W większości wypadków tak. Wymieniamy się z Lloydem, ale czasem coś nagle wyskoczy.
– Na przykład?
Crystal spojrzała na kalendarz i wskazała drugi tydzień lipca.
– Na ten weekend dostała zaproszenie od koleżanki, Sherry, która mieszka w Malibu. Jej ojciec pracuje w przemyśle filmowym i zabiera dziewczynki na wszystkie galowe premiery.
Wskazałam na weekend dwunastego września, gdy zaginął Dow Purcell.
– A ten?
– Mniej więcej to samo, tyle tylko że u innej przyjaciółki. Rodzina Emily ma ranczo w Point Dunne i sporą stadninę. Leila uwielbia jeździć konno. Z tego weekendu nic jednak nie wyszło – Emily zachorowała – i Leila wylądowała u Lloyda. Dlaczego o to pytasz?
Wzruszyłam ramionami, sprawdzając inne miesiące. Leila miała wiele różnych planów, ale wyglądało na to, że regularnie raz w miesiącu odwiedza którąś ze szkolnych przyjaciółek.
– Myślę, że mogła opuścić szkołę z jedną z koleżanek.
– Możliwe, ale wątpię w to. Większość jej przyjaciółek przygotowuje się do dalszej nauki w college’u. Żadna nigdy nie zaryzykowałaby wydalenia ze szkoły. – Odwróciła się do Niki. – Co o tym sądzisz?
– Nie zaszkodzi sprawdzić. Też o tym pomyślałam, przywiozłam więc ze sobą notes z telefonami, gdybyśmy chciały zadzwonić do rodziców którejś z nich. – Anica sięgnęła do dużej granatowej torby leżącej na podłodze i wyjęła z niej spory notes z logo szkoły na okładce. – Chcesz, żebym przejrzała nazwiska?
– Poczekaj chwilę – odparła Crystal. – Zadzwonię jeszcze raz do Lloyda. – Podeszła do stolika i podniosła słuchawkę. Wystukała siedem cyfr i przez chwilę nasłuchiwała, po czym się rozłączyła. – Nadal nie odpowiada. To ojczym Leili – wyjaśniła.
– Wiem. Widziałam go w domu na plaży, gdy przyjechałam do ciebie pierwszy raz.
– Wydzwaniam do niego od chwili przyjazdu Niki. Wiem, że tam jest. Ale stale ścigają go jacyś wierzyciele, więc nie podnosi słuchawki. Zostawiłam mu sześć wiadomości. Musi wiedzieć, że sprawa jest poważna. Mógłby przynajmniej oddzwonić.
– Posłuchaj. I tak powinnam z nim porozmawiać. Może pojadę do niego i sprawdzę, czy Leila tam jest? Jeśli nie, zacznę się rozglądać na ulicach.
– To nie jest zły pomysł. My zostaniemy tu z Niką na wypadek, gdyby zdecydowała się wrócić do domu. – Crystal wzięła długopis i napisała coś na kartce, którą potem wyrwała z notesu. – To moje numery telefonów i adres oraz telefon Lloyda.
– Masz dwie linie?
– Tak. Ta jest prywatna. A tamta służbowa.
Wskazałam na pierwszy numer.