Литмир - Электронная Библиотека

– Tak – odparła Czarownica za jej plecami. – Oby tylko nie była to Siostra Czwarta lub Piąta. Wówczas mogłoby zdarzyć się nieszczęście o wiele większe niż śmierć.

– Jakie nieszczęście?

– … ale to nie była żadna z nich, gdyż chybabym to wyczuła. A zatem była to jedna z tych, które zginęły sto, trzysta lub nawet siedemset lat temu – mówiła dalej Czarownica.

– Pytałam, jakie nieszczęście? Że straciłabyś Siostrę?

– O wiele większe – odparła Czarownica. – Że straciłabym nadzieję. Nie tylko ja. Wszyscy, którzy żyją w tej ponurej krainie.

I urwała w taki sposób, że Panienka nie odważyła się spytać o nic więcej…

Cały ten dzień i taką część nocy, ile tylko mogła wytrzymać bez snu, Panienka poświęciła na cieszenie się Lasem. Goniła po drzewach wiewiórki i przemieniała je na mgnienie oka w malutkie szyszki, by potem z powrotem uchwycić w dłonie puszystą rudą kulkę i dostrzec jej radość, gdy znowu śmigała wśród drzew. Przytulała się do grubych pni świerków, sosen, brzóz i dębów, słuchając, jak płyną w nich ożywcze soki. Rozmawiała z ptakami, wypytując je o to, co widzą, gdy wzbijają się wysoko w chmury. Ba, przywołała nawet strzygi, żeby namówić je do wspólnej zabawy, ale te tylko zachichotały i zniknęły. Gdy kładła się w mchu, przykładając ucho do ziemi – słyszała, jak ziemia jęczy i wzdycha, jak wrze pod nią życie, nie mniej intensywne, niż to na ziemi.

– Tam, pod ziemią, są całe światy, równie wielkie jak nasz – powiedziała Czarownicy. – Są światy mniejsze, jak świat mrówek, kretów czy nornic, ale wyczuwam, że głębiej są też światy ogromne i mroczne, których nigdy nie powinno się budzić ani przywoływać na ziemię. Wydaje mi się, że to właśnie one, na prośbę Gwiazd, wywołały trzęsienie ziemi w Miasteczku. Gdybym wówczas wiedziała, jak te Moce są potężne i groźne, nigdy bym się na to nie ważyła…

– Musisz Gwiazdom podziękować za pomoc, jeszcze tej nocy – przypomniała jej Opiekunka. – A mroczny świat Podziemia jest tematem, którego lepiej nawet nie poruszać. My, Czarownice, przynajmniej raz w życiu musimy – nie ciałem, ale swym duchem – zejść tam, do Królestwa Podziemi, do Prastarych Mocy, które ongiś jako jedyne rządziły tym światem i wieloma innymi światami. Nasz duch wchodzi tam wówczas, gdy po długim używaniu Daru Magicznego lub trwonieniu go, Dar ten słabnie. Wtedy jedyna szansa, by go odzyskać, to zstąpić do Królestwa Podziemi i napić się z krynicy mądrości Prastarych Mocy, tak aby ich nie obudzić. Ale to straszna wyprawa… Proszę cię jeszcze raz, żebyś pamiętała o Gwiazdach.

I rzeczywiście: gdy tylko zapadła noc i na niebie pojawiły się pierwsze złotosrebrzyste punkciki, Panienka usiadła na omszałym głazie i wpatrując się w granatowe niebo przesłała Gwiazdom słowa wdzięczności.

– Tak… tak… tak… – pulsowały Gwiazdy. – Tak… tak… zrobiłyśmy to dla ciebie, małej ludzkiej istoty, gdyż nie zagrażało to substancji Ziemi. Święte są bowiem Prawa Kosmosu i nikomu nie wolno ich naruszać. Możemy wpływać o tyle na losy ludzi, o ile zmiana ta nie narusza losów planet. Jesteśmy więc w stanie spełniać prośby malutkie, takie jak twoja, ale nie wolno spełniać takich, które mogłyby zmienić losy Kosmosu…

“Szkoda, że nie mogę być astrologiem – myślała Panienka. – Obcowanie z Gwiazdami jest o tyle ciekawsze niż przebywanie wśród ludzi. Ale gdy dorosnę i wyzwolę się spod i c h wpływu, będę astrologiem, i już.”

Spała tej nocy bardzo krótko, gdyż żal jej było każdej chwili spędzonej w Lesie, po długim, ciężkim roku życia w Miasteczku. Skoro świt wyruszyły dalej, w stronę Wysokich Gór. Wędrując, Panienka zauważyła, że tym razem zbliżają się do nich od innej strony niż poprzednio.

– Za każdym razem od innej strony – wyjaśniła jej Opiekunka. – Zapewne nie zapamiętałaś, ale byłaś już w trzech różnych stronach dawnego Wielkiego Królestwa. Gdy osiągniemy serce Gór, tym razem udasz się w kolejną, czwartą stronę, na Północ.

– Wolałabym zostać w Górach – westchnęła Panienka. Wielkie Królestwo jest nudne, ciągle tylko wsie i Najeźdźcy, miasteczka i Najeźdźcy, miasta i Najeźdźcy, i niewola, niewola, niewola. Wolność w dawnym Wielkim Królestwie jest tylko w Lasach i Wysokich Górach.

– Siedemset siedemdziesiąt pięć lat temu wolność była wszędzie, w każdym zakątku kraju, zarówno w największym mieście, jak i w najmniejszej wioseczce. Była w sercach mężczyzn, kobiet, dzieci, starców. Nie trzeba jej było szukać w Lasach i Górach – powiedziała surowo Czarownica. – 1 kto wie, może nadejdzie dzień, w którym wolność wyjdzie z Lasów i Gór, rozprzestrzeni się po całym kraju i znowu nastanie Wielkie Królestwo.

– A któż ma tego cudu dokonać? – spytała kpiąco Panienka. – Gwiazdy? A może ty lub ja?

– Może Gwiazdy, a może ty lub ja? – uśmiechnęła się Czarownica.

Wędrowały teraz wyżej i wyżej, nie spotykając poza zwierzyną żadnej żywej istoty, nie widząc choćby w największej oddali czarnych sylwetek Najeźdźców. Tych noga nigdy tu nie stanęła. Tak jak bali się mrocznej czeluści Lasów – żywili zabobonny lęk przed Wysokimi Górami. Oni – potomkowie kolejnych Urghów i ich wasali – mieli we krwi step, długie konne wędrówki po równinach, gdzie już z oddali widać było każde niebezpieczeństwo, jakie tylko mogłoby im zagrozić. Wieczni koczownicy – choć żyli w podbitym przez siebie Wielkim Królestwie prawie osiem długich wieków – nadal woleli rozjeżdżać konno po równinach i dolinach podbitego państwa, niż osiąść gdzieś na stałe lub zbliżyć się do groźnych Lasów i Wysokich Gór. Zabraniali też tego swym zniewolonym poddanym – i co jakiś czas przesiedlali całe ludzkie gromady, całe wsie lub miasteczka z ich dotychczasowych siedzib w inne miejsce, trzymając je zarazem z dala od Lasów i Gór. Jakby bali się, że Lasy i Góry wchłoną ich niewolników i nigdy nie zwrócą. A niewolnicy byli Urghom niezbędni: to oni siali, orali, uprawiali ziemię, żywiąc całe watahy Urghowej armii. To oni pracowali w pocie czoła w licznych kopalniach, przy budowie domów i baraków, warowni i fortec, w warsztatach tkających sukno, robiących buty, szyjących odzież. Tylko wytwarzanie broni Najeźdźcy pozostawili wyłącznie sobie. Dzięki pracy podbitego narodu Wielkie Królestwo, choć niemiłosiernie grabione, ciągle istniało. Urghowie umieli tylko niszczyć – i korzystać z cudzej pracy. Mieszkańcy dawnego Wielkiego Królestwa znali smak pracy i nie brzydzili się go, choć praca pod batem pachołków Urgha nie była pracą wolną, dającą ludziom szczęście i satysfakcję. Była pracą niewolniczą, której owoce spożywali nie oni, ale ich wróg.

… więc Panienka z Czarownicą, nie nękane żadnym pościgiem, wędrowały swobodnie coraz dzikszą, górską krainą, napotykając jedynie lisy, sarny, wilki, niedźwiedzie. Ale żadne z tych zwierząt nie zwracało na nie uwagi, ani zagrażało ich życiu. Nawet największe drapieżniki, żyjące w najdzikszych górskich ostępach wyczuwały już z daleka charakterystyczny – na szczęście tylko dla nich, nie dla każdego zapach Czarownic i zostawiały je w spokoju. Owszem, przychodziły na każde skinienie ich ręki, bez obawy i z dumą, ale na wszelki wypadek wolały je omijać z daleka, by nie usłyszeć jakiejś niewygodnej dla siebie prośby, która mogłaby naruszyć ich swobodę.

Wędrowniczki szły dwa dni i dwie noce, odpoczywając co jakiś czas, a parę godzin nocnych śpiąc u podnóży drzew, otulone swymi grubymi płaszczami. Żywiły się, jak zwykle, leśnymi owocami, suszonym mięsem i chlebem – wyciąganymi bez ograniczeń z przepastnego worka Czarownicy – a nawet plastrami miodu, które wiedźma bez obawy zabierała dzikim pszczołom.

– Chleb i mięso w waszych workach nigdy się nie kończą, tyle że jest się po nich niemal od razu z powrotem głodnym – zauważyła z przekąsem Panienka.

– Twoje podejrzenia są słuszne! – zaśmiała się Czarownica.

– Tylko mała cząstka naszego pożywienia jest prawdziwa i rzeczywiście zaspokaja głód. Reszta to magiczne suchary i magiczne mięso. Tworzę je dla nas z Niczego, więc choć żując, czujemy ich smak, dają one tylko magiczne nasycenie, a nie prawdziwą sytość. W rzeczywistości jesteśmy nadal głodne, choć nie od razu to czujemy. Byłoby jednak niebezpiecznie żywić się tylko magią, dlatego w moim worku zawsze jest trochę prawdziwego jedzenia, ot, tyle byśmy nie pomarły z głodu. Więc ten plaster miodu to dla nas prawdziwe bogactwo!

36
{"b":"100385","o":1}