Литмир - Электронная Библиотека

– Olbrzymi są jednak uratowani, a ja przecież wcale nie czekam na ich podziękowanie. Onykrs też nie – zaśmiała się Dziewczynka.

W ten sposób na bardzo zajmujących dla Dziewczynki czynnościach upłynął kolejny rok i Czarownica pewnego dnia spokojnie stwierdziła, że jej podopieczna ukończyła już osiem lat.

– Gwiazdy odkryły dla ciebie większą część swych tajemnic – zaczęła z powagą, ale Dziewczynka przerwała jej:

– Tylko malutką cząstkę, one wcale nie są chętne, by odkrywać wszystko…

– Tak czy owak rozdział drugi Księgi Mniejszej mamy za sobą, a ty samodzielnie dokonałaś znacznie więcej, niż było w nim zawarte. Ten rok zatem poświęcimy czytaniu w myślach…

– Więc będę jednak Czarownicą? – spytała niecierpliwie Dziewczynka.

– Nie.

– Więc kim?

– Dowiesz się tego w odpowiednim czasie.

– A czy nie sądzisz, że mogłabym spytać Gwiazd o moją przyszłość i o to, kim właściwie jestem?

– Nie sądzę. Przeciwnie, myślę, że jeszcze w tej chwili nawet Gwiazdy tego nie wiedzą.

– Jeśli jednak nauczysz mnie czytać w cudzych myślach, wtedy w twoich własnych odczytam wszystko co zechcę!

– O, moja ty przemądrzała! Po pierwsze z oczu Czarownic, tych prawdziwych, nikt nie jest w stanie niczego odczytać. Po drugie ta myśl jest schowana bardzo, bardzo głęboko, a w dodatku nie jest myślą ukończoną. Uwierz mi, że jeszcze teraz ani ja i moje Siostry, ani Gwiazdy nie jesteśmy pewne, kim będziesz. Zaś marzeń odczytać nie jesteś władna.

– A zatem jestem tylko twoim marzeniem? – spytała na poły złośliwie, na poły pytająco Dziewczynka.

– Jesteś Marzeniem. Jesteś Nadzieją. I nie tylko dla mnie – odrzekła z powagą Czarownica.

– Jeśli to zależy od mojej nauki u was, Czarownic, to myślę, że uczę się pilnie! – zawołała wychowanka.

– Tak, ale wszystko ma swoją niewiadomą, nawet to co zdaje się nam, że znamy doskonale.

Od tego czasu każdą chwilę poświęcały nauce odczytywania myśli. Dziewczynka przeczytała w pierwszym rozdziale Księgi Mniejszej, że należy w tym celu całą swoją moc i wolę skoncentrować na oczach danej osoby. Oczy Czarownic nie są najlepsze do tego celu, bowiem ich nieruchomość uniemożliwia odczytywanie z nich czegokolwiek. Czarownica powoli i żmudnie uczyła swą uczennicę, które punkciki źrenic mówią o jakich uczuciach; jak wraz ze zmianą barwy tęczówki, jej natężenia, rozszerzania się i zwężani a barwnych punkcików zmienia się treść myśli. Są też myśli niemożliwe w ogóle do odczytania, tak bardzo bywają ulotne i nieokreślone. Ale myśli wyraziste, zabarwione uczuciowo – gniewem, miłością, zazdrością czy nienawiścią – odczytuje się nader łatwo.

– A przecież nie idzie o to, by odczytać wszystkie cudze myśli – podkreśliła Czarownica. – Istotne są tylko te akurat dla nas najważniejsze. Ale powiem ci więcej i pamiętaj, że cię to zobowiązuje, gdyż głoszą to odwieczne Prawa Praw Magicznych: na ogół nie należy odczytywać cudzych myśli, gdyż jest to czynność sama w sobie zła. Wszak ty, obca, wchodzisz komuś bez pytania do serca i umysłu, jako nieproszony gość. Natomiast są sytuacje, w których można uratować czyjeś życie, choćby twoje własne lub życie kogoś z twoich rodaków w dawnym Wielkim Królestwie. Wtedy i tylko wtedy masz prawo użyć swego daru. Nie wolno go używać dla zabawy, gdyż wówczas może ci on zostać całkowicie odebrany. A teraz, dla nauki, nie dla zabawy, będziemy przywoływać różne zwierzęta, byś patrząc w ich oczy mogła zbadać możliwości swego talentu.

Jako pierwszego Czarownica w magiczny sposób przywołała Liska. Przedziwnym trafem, był to ten sam Lisek, wyczarowany z dużej, suchej szyszki, który ściągając na siebie uwagę psów, odciągnął je od wlotu pieczary.

– Wyczytaj w jego oczach, czy pragnie pozostać Liskiem, czy też woli wrócić do postaci szyszki. Zwyczaj nakazuje przywrócić mu postać pierwotną, ale ponieważ oddał nam wielkie usługi, niechże sam wybiera…

Dziewczynka patrzyła uważnie w oczy zwierzątka, które bynajmniej nie spłoszone przycupnęło koło jej stóp.

– Wyobraź sobie, że on tego jeszcze nie wie – powiedziała wreszcie, nie odrywając spojrzenia od zmrużonych, bursztynowych ślepi. – On myśli, że są chwile, w których cudownie jest być szyszką i odpoczywać do woli na miękkim mchu, lecz nie mniej cudownie jest biegać po Lesie. Wtedy gdy jest głodny, gdy musi umykać przed większymi od siebie drapieżnikami, lub goni go czereda psów albo wieśniacy zastawili na niego sidła – marzy o tym, żeby z powrotem być szyszką. Ale nie wie, czy gdyby znowu nią został, nie zatęskniłby do bezkresności Lasu i swych swobodnych gonitw po nim. Jest w wielkiej rozterce… – zwróciła się do Czarownicy. Czarownica zamyśliła się.

– On pomógł nam uratować życie – powiedziała wreszcie. – Jestem władna dać mu rzadki dar przemieniania się z powrotem w szyszkę, wtedy gdy tego zapragnie, a potem może znowu wrócić do postaci Liska. Powiedz mu jednak, że w całym swym życiu będzie miał prawo jedynie do trzech takich przemian. Gdy je przekroczy, pozostanie już na zawsze w tej postaci, w której akurat będzie…

Dziewczynka przekazała tę myśl Liskowi, który z wdzięcznością machnął puszystą kitą i jeszcze raz spojrzał jej w oczy.

– Lisek bardzo ci dziękuje, Czarownico, i twierdzi, że jeśli mu się uda, to w chwili niebezpieczeństwa dwukrotnie przemieni się w szyszkę, ale trzecią przemianę zachowa na późną starość, gdy już nie będzie mógł biegać szybko po Lesie. Wówczas wybierze postać szyszki, której żywot jest dłuższy, albowiem z jej ziarenek może wyrosnąć kiedyś piękne, młodziutkie drzewko. On, Lisek – szyszka będzie wówczas jakąś jego cząstką.

Po chwili ruda kita Liska zniknęła między drzewami. Nazajutrz Czarownica w magiczny sposób przywołała orła z Wysokich Gór. Potężny i dumny ptak przysiadł spokojnie na kamieniu i zakrzywionym dziobem jął stroszyć swe pióra. Na znak dany przez Czarownicę, Orzeł łaskawie, choć niechętnie pozwolił Dziewczynce spojrzeć w swoje wypukłe oczy.

– Nie lubię, gdy mi cokolwiek nakazują. Sam sobie jestem królem – odczytała Dziewczynka jego dumną myśl. – Żal mi ludzi, gdyż są na stałe przywiązani do ziemi, nie mogą wzbić się z niej w górę, na ziemi się rodzą i na niej umierają, na niej też spędzają całe swoje marne, na ogół niewolnicze życie. Nigdy nie są prawdziwie wolni. Choć co prawda słyszałem o takich dziwnych planetach w Kosmosie, których mieszkańcy już nauczyli się latać przy pomocy nie skrzydeł, ale maszyn…

– Powiedz mu, że żyjąc na ziemi też można być wolnym i być może nadejdą znów takie dni także dla mieszkańców dawnego Wielkiego Królestwa – rzekła Czarownica.

Dziewczynka przekazała tę myśl królewskiemu ptakowi, który w odpowiedzi znowu wpił w nią swoje wypukłe ślepia.

– On mówi, że życzy nam tego, ale wie, że czeka nas jeszcze wiele kłopotów, a nasza przyszłość jest niepewna. Mówi, że odczytuje to w chmurach, gdy się nad nimi wzbija. I te chmury, ciężkie i czarne, jeszcze długo będą wisieć nad Wielkim Królestwem.

Po odlocie dumnego Króla Ptaków Czarownica chwilę siedziała w ponurej zadumie, ale wnet ocknęła się z smętnego nastroju i przywołała jeszcze kolejno myszy, dzikie kozice, małe i barwne ptaszki, a nawet ogromnego Niedźwiedzia, króla wszelkiej leśnej zwierzyny. Niedźwiedź niechętnie przestępował z nogi na nogę i małymi, burymi oczkami patrzył w twarz Dziewczynki, która nagle się roześmiała:

– On mówi: “Dajcie mi spokój, niedobrzy mali ludkowie, mam dość własnych kłopotów i nie chcę zajmować się jeszcze waszymi. Zbliża się zima, a ja ciągle nie znalazłem nic stosownego i zapewniającego mi bezpieczeństwo na zimowy sen. A jestem już śpiący i zmęczony…”

– Powiedz mu, że może bezpiecznie przezimować w naszej Pieczarze. Nie zrobimy mu żadnej krzywdy, jeżeli i on nam jej nie uczyni. I nigdy nie śmiej się z niedźwiedzi, nawet gdyby rzeczywiście były śmieszne, gdyż jako królowie lasów, bardzo tego nie lubią – nakazała Czarownica, a Dziewczynka przesłała Niedźwiedziowi zaproszenie do jaskini. Niedźwiedź jął nerwowo przestępować z nogi na nogę i Dziewczynka ponownie odczytała jego myśli:

13
{"b":"100385","o":1}