Литмир - Электронная Библиотека

– Z Dowództwa Sajgonu?

– Tak.

– Ci, którzy pracowali z nami, "nielegalnymi"?

– W większości tak.

– Kiedy to było?

– Boże, przecież ci powiedziałem! – wykrzyknął przerażony adiutant. – Cztery albo pięć lat temu! Widziałem tę fotografię! Byłeś martwy!

– Jedna, jedyna fotografia… – powiedział cicho Bourne, przypatrując się uważnie sierżantowi. – Masz bardzo dobrą pamięć.

– Kiedyś przyłożyłeś mi pistolet do głowy. W ciągu trzydziestu trzech lat, dwóch wojen i dwunastu wojskowych operacji nikt inny tego nie zrobił, tylko ty… Tak, mam dobrą pamięć.

– Myślę, że cię rozumiem.

– A ja nie! Nic, kompletnie nic z tego nie rozumiem! Przecież cię zabili!

– Ty tak twierdzisz, ale wygląda na to, że się mylisz. A może nie? Może jestem tylko upiorem, który przyszedł dręczyć cię po dwudziestu latach oszustw?

– Co ty pieprzysz, do cholery?

– Stój w miejscu!

– Przecież stoję!

Nagle gdzieś daleko rozległ się wyraźny huk wystrzału. Jason odwrócił się raptownie… Wiedziony instynktem nie zatrzymał się, tylko kontynuował ruch, aż obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Olbrzymi sierżant rzucił się na niego i sięgał już niemal rękami do jego ramion, kiedy Bourne odskoczył w bok, uderzając jednocześnie stopą w nerkę, a kolbą pistoletu w kark mężczyzny. Flannagan runął z łoskotem na podłogę, a Jason ogłuszył go ciosem w głowę.

Ciszę przerwał histeryczny krzyk kobiety biegnącej w kierunku szeroko otwartych drzwi chaty. W kilka sekund potem do pokoju wpadła żona generała Swayne'a; ujrzawszy niespodziewany widok, zatrzymała się raptownie i chwyciła oparcia najbliższego krzesła, lecz nie uczyniła nic, by ukryć ściskającą ją za gardło panikę.

– Nie żyje! – krzyknęła rozpaczliwie i przewracając krzesło, padła na podłogę obok swego kochanka. – Zastrzelił się, Eddie! Och, mój Boże, on się zastrzelił!

Jason Bourne wyprostował się i podszedł do drzwi chaty kryjącej w swoim wnętrzu tak wiele tajemnic. Zamknął je, nie spuszczając wzroku z dwojga więźniów. Kobieta płakała, szlochając spazmatycznie, ale nie były to łzy bólu, tylko strachu. Sierżant zamrugał powiekami, potrząsnął potężną głową i uniósł ją z podłogi. Uczucie malujące się na jego twarzy można było określić jako mieszaninę wściekłości i zdumienia.

41
{"b":"97555","o":1}