– Ma pan wszelkie gwarancje – odparł chirurg. – Nawet nie wiedzielibyśmy, jak to zrobić. Proszę do mojego gabinetu.
– Peter?
– Aleks! – wykrzyknął Peter Holland w Langley. – Wszystko w porządku? Marie odleciała?
– Jeśli chodzi o pierwsze pytanie to nie, nie wszystko jest w porządku, a co do drugiego, to jak tylko Marie wyląduje w Marsylii, spodziewaj się od niej rozpaczliwego telefonu. Pilot na pewno nie pozwoli jej rozmawiać przez radio.
– Dlaczego?
– Powiedz jej, że nic nam się nie stało, że David nie jest ranny…
– O czym ty mówisz, do cholery? – przerwał Conklinowi dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej.
– Czekając na samolot z Poitiers, wpadliśmy w zasadzkę. Obawiam się, że Mo Panov jest w kiepskim stanie, tak kiepskim, że wolę na razie o tym nie mówić. Jesteśmy w szpitalu. Lekarz nie robi nam wielkich nadziei.
– Mój Boże, Aleks! Tak mi przykro…
– Mo to twardziel, oczywiście na swój sposób. Mimo wszystko stawiam na niego. Aha, nie wspominaj nic Marie. Będzie się tym zamartwiać.
– Oczywiście nic nie powiem. Mogę dla was coś zrobić?
– Owszem, możesz. Na przykład możesz mi powiedzieć, skąd "Meduza" wzięła się w Paryżu.
– W Paryżu? Z tego, co wiem, nic na to nie wskazuje, a wiem naprawdę sporo.
– Ale to fakt. Dwaj fachowcy, którzy nas zaskoczyli godzinę temu, zostali przysłani przez "Meduzę". Jeden prawie nam się wyspowiadał.
– Nic nie rozumiem! – zaprotestował Holland. – Paryż w ogóle się nie pojawiał, po prostu nie było go w scenariuszu!
– Właśnie że był – odparł emerytowany agent CIA. – Ty sam nazwałeś to samospełniającą się przepowiednią, pamiętasz? Bourne stworzył teorię, która stała się rzeczywistością: "Meduza" łączy siły z Szakalem, żeby zlikwidować Jasona Bourne'a.
– Właśnie o to chodzi, Aleks, że to tylko teoria! Zręcznie skonstruowana, przekonująca, ale teoria, podstawa do działania, ale nie rzeczywistość. Nic takiego się nie zdarzyło!
– Wygląda na to, że jednak.
– Stąd tego nie widać. Według naszych danych "Meduza" jest teraz w Moskwie.
– W Moskwie? – Niewiele brakowało, a słuchawka wypadłaby Aleksowi z ręki.
– Właśnie tam. Wzięliśmy się ostro za firmę Ogilviego w Nowym Jorku. Podsłuchiwaliśmy i nagrywaliśmy wszystko, co się dało. Ogilvie dostał skądś cynk – niestety, jeszcze nie wiemy od kogo – i poleciał Aeroflotem do Moskwy, a rodzinę wysłał do Maroka.
– Ogilvie…?- Aleks zmarszczył brwi, sięgając pamięcią wiele lat wstecz. – Ten prawnik, oficer z Sajgonu?
– Ten sam. Jesteśmy pewni, że kieruje "Meduzą".
– I nic mi o tym nie powiedziałeś?
– Nie podałem ci nazwy firmy. Przecież ustaliliśmy, że my mamy swoje priorytety, a wy swoje. Dla nas najważniejsza była "Meduza".
– Ty beznadziejny pacanie! – wybuchnął Aleks. – Przecież ja znam Ogilviego, a właściwie znałem! W Sajgonie wszyscy mówili o nim Stalowy Ogilvie, najbardziej kłamliwy prawnik w całym Wietnamie. Mogłem ci podpowiedzieć, gdzie trzeba szukać, żeby odkryć parę jego ciemnych sprawek, ale ty wszystko spieprzyłeś! Mógłby teraz mieć nawet kilka spraw o współudział w zabójstwach, a to na pewno zmusiłoby go do mówienia. Boże, dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Szczerze mówiąc, Aleks, nigdy o to nie pytałeś. Założyłeś z góry – wszystko jedno, słusznie czy nie – że i tak nic ci nie powiem.
– Dobra, nieważne. I tak już przepadło. Jutro albo pojutrze dostaniesz naszych dwóch fachowców, więc wyciągnij z nich wszystko, co się da. Obaj myślą tylko o tym, jak ocalić własne tyłki. Capo na pewno będzie próbował kręcić, ale ten drugi cały czas modli się za rodzinę i chyba nie udaje.
– A co wy zrobicie?
– Polecimy do Moskwy.
– Za Ogilviem?
– Nie, za Szakalem. Ale jeśli spotkam Bryce'a, przekażę mu pozdrowienia od ciebie.