Литмир - Электронная Библиотека

– Nie chrzań. Sam ci to powiedziałem.

– To był mój pomysł – oświadczył z powagą Price. – Z DNA zawsze jest kłopot. Właśnie dlatego zakopywałem moje dzieci. Żeby natura zrobiła swoje. Ale później przyszła mi do głowy genialna myśl. DNA lubi się wszędzie wdzierać… Więc po co z tym walczyć? Po co je ukrywać? Lepiej wprowadzić je do gry, wykorzystać.

Griffin wyprostował się.

– Dzięki, że powtórzyłeś mi moją własną teorię. Jesteś dupkiem. Zawsze nim byłeś i na zawsze nim pozostaniesz. Żegnam.

Odwrócił się na pięcie.

– Gwałciciel znał Eddiego Como – zawołał za jego plecami Price. – Eddie prawdopodobnie nawet tego nie pamiętał. Ale rozmawiali ze sobą. Pewnie nie więcej niż dziesięć minut, ale to wystarczyło, żeby biedny głupi Eddie powiedział mu, że pracuje w punkcie krwiodawstwa. Potem, drogi przyjacielu, jego los był już przesądzony.

Griffin odwrócił się powoli.

– Śledził Eddiego?

– Po prostu odrobił pracę domową.

– I co? Wykradał mu zużyte kondomy ze śmietnika?

David uśmiechnął się przebiegle.

– Nie odpowiem na to pytanie. Ale to kluczowa kwestia, prawda? Jak ukraść komuś spermę? W końcu to nie portfel, prawda?

– Nie wierzę.

– W co? W to, że pomogłem komuś zaplanować gwałty na dziewczynach z college’u? Czy w to, że potrafisz nas powstrzymać? Masz seryjnego gwałciciela, który hasa na wolności, Griffin. Kogoś, kto wygląda jak Eddie Como, ma głos Eddiego Como i DNA Eddiego Como. Słowem, nie masz zielonego pojęcia, kim jest ten facet! Więc lepiej siadaj i słuchaj. Bo tak się składa, że znam jego nazwisko. A to oznacza, że zrobicie wszystko, o co was poproszę. Bo inaczej zobaczycie mnie w popołudniowych wiadomościach. Tak, tak, Griffin. Jeżeli nie dostanę tego, czego chcę, cały stan dowie się, że pewien policjant, który o mało nie zabił mnie przy aresztowaniu, teraz odmówił współpracy z człowiekiem, który ma do przekazania informacje niezbędne do schwytania mordercy i gwałciciela słodkich niewinnych dziewcząt. I co ty na to?

Griffin podszedł wolno do Price’a. Oddychaj głęboko, podpowiadał mu rozsądek. Ale całe ciało buntowało się przeciwko temu. Dłonie zacisnęły mu się w pięści, mięśnie napięły, a oczy błysnęły złowrogo. Powinien był zatłuc Davida. Powinien był powalić własnych kumpli, a potem skręcić Price’owi kark.

– Nie wyjdziesz z więzienia – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Bez względu na to, co powiesz albo zrobisz.

– Niewinne kobiety umierają…

– Dziesięcioro dzieci już nie żyje!

– Mogę ci zagwarantować kolejną ofiarę. Dzisiaj wieczorem.

– A ja mogę ci zagwarantować przeniesienie do izolatki. Koniec stolarstwa, jogi i jedzenia w stołówce. Do końca życia będziesz gnił samotnie w ciasnej celi.

– Chcesz mnie ukarać, sierżancie, czy zapobiec następnym gwałtom na słodkich młodych brunetkach? Przemyśl to sobie, nim odpowiesz. Rodzice przyszłych ofiar Gwałciciela z Miasteczka Uniwersyteckiego z zapartym tchem oczekują twojej odpowiedzi.

– Ty skurwielu… – warknął Fitz.

David przerwał mu niecierpliwie.

– Chcę stąd wyjść o szóstej – powiedział chłodno. – Na trzy godziny w cywilnym ubraniu. Możecie mnie skuć kajdankami i nadzorować. Taka jest umowa.

– Nie.

– Obawiam się, że tak. Inaczej skontaktuję się z mediami. Ten sam detektyw, który próbował rozwalić mi łeb półtora roku temu, teraz nie chce pomóc biednym młodym dziewczynom. Pomyśl o tym. Jeśli nie ubijesz ze mną targu, zginie kolejna kobieta, a prasa pożre cię na kolację. – David zerknął na ścienny zegar. – Jest dziesiąta. W południe chcę znać twoją odpowiedź.

– Nie negocjujemy z pedofilami.

– Nie rozśmieszaj mnie, proszę. Negocjujecie z każdym, kto ma to, czego potrzebujecie. A teraz zapytaj mnie o to, Griffin. No, śmiało, pytaj. – Wychylił się do przodu i spojrzał Griffinowi głęboko w oczy.

– Nie skrzywdziłeś jej – powiedział nagle Griffin.

Price zamrugał ze zdziwienia oczami.

– Tak ci się tylko wydaje. Ale to nieprawda. Cindy była lepsza od ciebie, Davidzie. Lepsza ode mnie.

– Zadaj to pierdolone pytanie! – warknął David.

– Po co ci trzygodzinna przepustka?

David w końcu oparł się o tył krzesła. Po raz pierwszy od momentu, gdy zaczęło się przesłuchanie, wyglądał na naprawdę zadowolonego. Spojrzał najpierw na Fitza, potem na Charpentiera, w końcu na Griffina.

– Chcę się zobaczyć z córką. Bez więziennych łachów i pokojów odwiedzin. Tylko ja i ona, twarzą w twarz. To prawdopodobnie jedyna okazja, kiedy będę mógł ją zobaczyć, więc zależy mi, żeby spotkanie wypadło jak najlepiej. Nie ma się co oszukiwać, dziadkowie nigdy nie przyprowadzą jej do więzienia.

– Jej dziadkowie?

– Tom i Laurie Pesaturo. Co jest? Meg nic wam nie powiedziała? Molly Pesaturo to moje dziecko. Widzisz, Griff, nie zabijałem wszystkich dziewczynek. Niektórym pozwoliłem się rozmnożyć.

Pięć minut później Griffin, Fitz i Charpentier byli z powrotem na parkingu.

– Price nie może wyjść – oznajmił Griffin. – Ani dzisiaj o szóstej, ani nigdy. Ani na trzy, ani na cztery godziny. Skurwysyn ma siedzieć w więzieniu. Koniec, kropka! – wrzasnął, wymachując dziko rękoma. Znowu drgała mu lewa noga, a w uszach dzwoniło tak głośno, że prawie nie słyszał własnych słów. Ale co tam, pierdolić! Równie dobrze może dostać teraz świra. To jedyna zdrowa reakcja na typa w rodzaju Davida Price’a. – Będziemy potrzebowali nazwisk. Mnóstwa nazwisk – zwrócił się do Charpentiera. – Chcę znać nazwiska wszystkich więźniów, którzy mogli mieć jakikolwiek kontakt z Price’em. Chcę znać nazwiska ich rodzin, przyjaciół i znajomych, zwłaszcza tych z kryminalną przeszłością. Poza tym chcę listę wszystkich więźniów, którzy ostatnio wyszli na wolność. Zrozumiano?

– To może trochę potrwać – oznajmił ponuro Charpentier.

– Masz dwie godziny. Zapędź do tego wszystkich ludzi, jakich masz.

Charpentier pokiwał głową. Wsiadł do samochodu i pojechał do swojego zatęchłego podziemnego biura. Na parkingu zostali tylko Griffin i Fitz.

– Skurwiel nie wyjdzie z pierdla nawet na sekundę – jeszcze raz zapewnił Griffin.

– Rozwiążemy tę sprawę.

– Skurwiel nie wyjdzie.

– To znajdź gwałciciela!

– A znajdę, do kurwy nędzy, znajdę! – warknął wściekle Griffin, po czym otworzył drzwiczki. – On ma jakiś plan.

– Nie zalewaj.

– Przemyślał wszystko. Wprowadził w ruch. Nie daj się oszukać tej gładkiej gębie. Skurwiel ma w dupie spotkanie z córką. Chodzi mu o coś innego.

– Tak sądzisz?

– Nie wypuszczę go z pierdla – powtórzył Griffin. – Nie ma mowy. Kiedy wyjeżdżali z parkingu, zobaczyli wóz transmisyjny Kanału Dziesiątego.

68
{"b":"94206","o":1}