– Słuszna uwaga.
– Właśnie dlatego mam „por.” przed nazwiskiem. A jaka jest ta druga hipoteza?
– Wiąże się ze sprawą Sylvii Blaire. Fitz ma nadzieję, że ktoś się podszył pod Eddiego. Tylko że jest jeden problem.
– Płyn do higieny intymnej.
– Jak na zaniedbywaną przez podwładnych, całkiem nieźle się pani orientuje.
– Informuję cię, sierżancie, że naprawdę ładnie dzisiaj wyglądam. Poza tym porucznik Kennedy z policji miejskiej stara się o względy mojej siostry. Nawiasem mówiąc, to jedyny powód, który powstrzymuje detektywa Fitzpatricka od skręcenia ci karku. No, może jeszcze to, że Fitzpatrick ma teraz również inne problemy.
– Dziękuję – powiedział poważnie Griffin. – W każdym razie odbyliśmy z Fitzem ciekawą rozmowę na temat Sylvii Blaire. Możliwe, że Eddie Como prowadził podwójne życie, jedno jako troskliwy narzeczony, a drugie jako zboczeniec seksualny. I możliwe, że Eddie zboczeniec miał kumpli, przed którymi się przechwalał.
– Którzy wiedzieli o płynie do higieny intymnej i o innych szczegółach?
– Właśnie.
– Kolejna interesująca hipoteza – przyznała porucznik Morelli. – Ale dlaczego zatrzymywać się na przechwałkach? Dlaczego nie założyć, że Eddie miał wspólnika? Duety gwałcicieli już się przecież zdarzały.
Griffin wzruszył ramionami.
– Znaleziono tylko jeden typ DNA. Poza tym Carol i Jillian mówiły o jednym napastniku.
– A jeżeli ten drugi był pasywny i tylko stał na czatach? Griffin wydął wargi.
– No, no – mruknął z uznaniem.
– Niezła jestem, co?
– Fakt – przyznał.- Czas! To by tłumaczyło problem czasu. Przy pierwszym ataku gwałciciel się śpieszył. Jakby się obawiał, że zostanie nakryty. Ale z Carol, która jest uważana za ofiarę zastępczą, spędził bardzo dużo czasu. Dlaczego nie bał się, że ktoś przyjdzie do domu? Wygląda na to, że w mieszkaniu Trishy Hayes też przebywał bardzo długo. Kiedy zjawiła się Jillian, zdążył już zgwałcić jej siostrę, ale jeszcze nie wyszedł. I nawet jeśli Jillian mu przeszkodziła, nie był zaskoczony jej nadejściem. Schował się i zaatakował ją od tyłu. Oczywiście fakt, że przy Carol Rosen i Trishy Hayes spędził więcej czasu, może mieć związek ze wzrastającym apetytem na przemoc. Potrzebował coraz silniejszych bodźców, żeby poczuć ten sam dreszczyk. Ale równie dobrze mógł mieć wspólnika stojącego na czatach, dzięki któremu mógł zostać na miejscu zbrodni tak długo, jak chciał. Tyle że w przypadku Trishy Hayes, która mieszkała w suterenie, nie miał innej drogi ucieczki, więc musiał zaatakować Jillian.
– A teraz wspólnik nie stoi już tylko na czatach?
– Możliwe. To tłumaczyłoby także incydent, który wydarzył się ostatniej nocy w domu pani Hayes. Ktoś namalował na oknie napis „Eddie Como żyje”. Może facet uważa się za kontynuatora tradycji zapoczątkowanej przez Eddiego.
– Miałby więc motyw do zamordowania Como. Bał się, że Eddie zacznie sypać.
– Tak, to możliwe. Kiedy Fitz wspomniał o tym dziś rano, uznałem, że przesadza. Ale z drugiej strony…
– To zakłada zmianę zachowania – myślała na głos Morelli. – Sprawca numer dwa godził się na rolę pomocnika, a teraz stał się gwałcicielem i mordercą.
– Stopniowa zmiana zachowania jest częsta wśród przestępców seksualnych – zauważył Griffin. – Większość zaczyna od sadystycznych fantazji. Później stopniowo wcielają je w życie. Najpierw decydują się na mniej poważne przestępstwa: pobicia i napaści na kobiety. Dopiero po jakimś czasie dochodzą do gwałtu. W tym przypadku mamy jednak sprawcę od początku zainteresowanego gwałtem. Zadaje się z gwałcicielem, pomaga mu w popełnianiu przestępstw. A pierwszy samodzielny gwałt wiąże się z wysokim poziomem przemocy. To wprawdzie nie pasuje do wzoru zachowania, ale da się wytłumaczyć szczególnymi okolicznościami. Jeżeli Sylvia Blaire została zaatakowana przez wspólnika Eddiego, to facet musiał się ukrywać przez cały rok. Może był tak wygłodniały, że przy pierwszej napaści po prostu mu odbiło.
Porucznik Morelli milczała.
– Warto sprawdzić ten trop – powiedziała w końcu. – Mogę przekazać porucznikowi Johnsonowi, że szukasz wśród znajomych Eddiego podejrzanych o morderstwo?
– Tak, można to tak wyrazić.
– I tak zrobię. Policja miejska ma już dość problemów. Niech się przynajmniej nie denerwują, że włazimy na ich teren.
– Racja – zgodził się Griffin.
– A propos problemów…
Wiedział, co zamierzała powiedzieć. Ścisnął mocniej telefon, ale utrzymał miarowy oddech.
– Rozmawiałeś z kapralem Charpentierem ze Służby Więziennej?
– Jeszcze nie. Ale słyszałem o sprawie.
– Nikt nie traktuje tego poważnie – zapewniła go porucznik Morelli.
– Doceniam to.
– Ale z drugiej strony… sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana. Nie chcę, żeby wymknęła się nam spod kontroli, sierżancie.
– Panuję nad sytuacją – zapewnił Griffin.
– Pośpiesz się, sierżancie. Musimy zamknąć dochodzenie, zanim ludzie całkiem powariują. Zanim adwokat Tawnyi Clemente zyska więcej argumentów i zanim prasa zorientuje się, że jeden z więźniów twierdzi, że ma nam do przekazania ważne informacje. Rozumiemy się?
Griffin zamknął oczy. Doskonale rozumiał.
Właśnie wjeżdżał na podjazd przed swoim domem. Niebieski ford taurus Watersa już tam stał, a detektyw siedział za kierownicą.
– Muszę kończyć – powiedział Griffin.
– Z samego rana…
– Dostarczę pani raport.
– Mam nadzieję. A tymczasem?
– Wyślę detektywów do organizacji pomocy ofiarom gwałtu i do barów w Cranston.
– Życzę szczęścia, sierżancie.
– Dziękuję. – Griffin pomyślał o Carol leżącej w szpitalu i o Davidzie siedzącym za kratkami. O, tak, szczęście na pewno mu się przyda.