– Powiedz, że mnie pragniesz.
Nie wahała się ani sekundy.
– Pragnę cię.
Wziął ją brutalnie, tam, gdzie stała oparta o ścianę. Wszedł między jej rozchylone nogi swo¬im nabrzmiałym fallusem, rytmicznie wbijając się w nią coraz głębiej i głębiej. Pochwycił wargami usta Aleksy, ponownie.rozpalając w niej pr?ygasły ogień, wiodąc ją na próg otchłani rozkoszy. Przyci¬snęła dłonie do jego piersi, poczuła, jak pracują je¬go wspaniałe mięśnie, zafascynowana męską siłą.
Po raz kolejny wzbiła się w przestworza nieziem¬skiej rozkoszy ogarnięta pulsującym, przenikają¬cym każdą cząstkę ciała żarem. Poczuła się jak kwiat uniesiony niewidzialnym wiatrem, którego płatki rozsypały się na piasku. Damien poszedł jej śladem. Wyprężywszy ciało, poruszał się coraz szybciej i szybciej, w końcu napięty do granic wytrzymałości, wstrząsany niekontrolowanym drże¬Iliem, doszedł do spełnienia. Pochylił głowę i przez chwilę odpoczywał na jej ramieniu, wreszcie puścił I rzymane w dłoniach fałdy sukni, które spłynęły aż do kostek po drżących nogach Aleksy.
– Czy naprawdę uważasz, że St. Owen mógłby ci zapewnić takie doznania? – spytał, powoli wysuwa¬jc!C się z jej wnętrza. Poprawił ubranie na sobie i swojej żonie i zapiął spodnie, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jej twarzy. – Nie sądzę, żeby hył w stanie to zrobić.
Jeszcze nigdy tak nie wyglądał. W pięknych, nie¬bieskich oczach malowały się niepokój, żal, smutek i tęsknota. Te oczy świadczyły o niesamowitym prag¬nieniu i przepastnych głębiach namiętności. Jak to możliwe u mężczyzny z tak żelazną samokontrolą?
W milczeniu odwrócił się i odszedł – sztywny, wyprostowany, chociaż w płynnych, pełnych gracji ruchach wydawało jej się, że wyczuwa jakąś nutę porażki.
Chciała pozwolić mu odejść. Nie pozostało nic do powiedzenia, a gdyby nawet było inaczej, cóż dobrego mogłoby z tego wyniknąć?
Chciała pozwolić mu odejść, a jednak…
– Damien! – Stanął przy drzwiach, lecz nie odwrócił się. – Jules St. Owen nic dla mnie nie zna¬rzy! Nigdy nie myślałam o żadnym innym mężczyźnie prócz ciebie. – Na tym ostatnim słowie głos Aleksy załamał się. Damien znieruchomiał.
Drżącymi rękami przekręcił klucz, otworzył powoli drzwi, wyszedł na korytarz, po czym zamknął le za sobą.
Aleksa stała, trzęsąc się mimowolnie. Czuła pustkę w sercu, ssanie w żołądku, zupełnie nie mogła zebrać myśli. Jednak nie żałowała swoich słów. Bez względu na skutki, powiedziała mu prawdę Od momentu gdy ujrzała go po raz pierwszy w ogrodzie, nie istniał dla niej żaden inny mężczyzna. I wiedziała, że żadnego innego nigdy nie będzie.
A między nimi było już dosyć kłamstw.
Damien sam musiał zdecydować, czy jej uwierzy. Zaś Aleksa dobrze wiedziała, jakie to uczucie, gdy trzeba żyć dzień po dniu w bólu i niepewności.