Oblizała wargi, które zapłonęły jak rubiny w świetle lampy.
– Czuję. – Zadrżała. Nie wiedziała, ze strachu czy z podniecenia.
Odwrócił się, by zdjąć koszulę i buty, lecz nadal pozostał w spodniach. Po chwili delikatnie zsunął szlafrok z jej ramion.
– Obawiasz się tego, co się teraz stanie?
W świetle lampy jej oczy błyszczały niewiarygod¬nie- zielonym blaskiem, jednak czaiła się w nich niepewność.
– Trochę
– Niepotrzebnie. Nie zrobię ci krzywdy. – Z wyjątkiem tego jednego momentu, gdy nadejdzie roz¬dzierający ból. Lecz na to nie mógł nic poradzić, a ona martwiła się na zapas.
Ujął dłońmi jej twarz i wpił się w jej usta. Były słodkie niczym jagody, miękkie jak puch, ciepłe jak kominek w zimowy wieczór. Słodki Jezu, jakże jej pragnął! Ledwie był w stanie zapanować nad swoją żąd~ą. Spłaszczał jej piersi, gdy ze wszystkich sił przyciskał ją do siebie, ugniatał je, pieścił sutki. Nabrzmiały jak kwiatowe pąki, a on pochylił się i objął wargami jeden z nich.
Wpijała palce w jego ramiona, podświadomie ściskając wyczuwane pod palcami muskuły, on zaś doznał gwałtownej erekcji.
– Spokojnie, kochanie. Mamy na to całą noc.
Z jej gardła wydobył się cichy jęk. Teraz trzyma¬ła go jeszcze mocniej. Domyślał się, co czuła; na Boga, sam był bliski wybuchu. Znowu wycisnął na ustach Aleksy dziki pocałunek, przesunął dłoń¬mi po jej biodrach, wreszcie rozsunąwszy jej nogi, wsunął palec do środka. Była gorąca, mokra, cia¬sna, jej mała śliska szparka działała na niego z ta¬ką mocą przyciągania, jakiej w życiu nie zaznał.
Zaczął ją tam pieścić, aż poczuła miękkość w kolanach. Przeniósł ją do łóżka i położył na na¬rzucie, po czym ściągnął spodnie i nagi położył się obok niej.
– Damien? – Była tak oszołomiona falą pożąda¬nia, że z trudem' mogła mówić. Przenikająca ją go¬rączka namiętności wprawiała ją w drżenie, wywolała rumieniec i sprawiła, że na skórze pojawiły się kropelki potu, a sutki nabrzmiały i stwardniały. Wiedziała, że to pożądanie, i czuła, że nie ma na świecie żadnego innego mężczyzny, który umiałby doprowadzić ją do takiego stanu.
Napawała się jego urodą, widokiem lśniących włosów i śniadej skóry. Był jej mężem, a jednak odczuwała lekki strach.
– Damien… – powtórzyła.
– Tak, kochanie? – jego słowa zabrzmiały szorstko, gardłowo, jakby gdzieś z oddali.
– Boję się. Sama nie rozumiEIm, co się ze mną dzieje. – Poczuła na piersi jego dłoń, którą rysował małe okręgi dokoła sutków.
Spostrzegła na jego ustach lekki uśmiech.
– Zawsze jest ten pierwszy raz. Nawet nie wiesz, jak ogromną przyjemność sprawia mi świadomość, że jestem jedynym mężczyzną, który cię dotyka. – Pocałował ją w szyję, a po chwili w usta tak gorą¬co, że przez chwilę nie mogła oddychać. Delikat¬nie wsunął język między wargi Aleksy, miała wra¬żenie, że jej skóra płonie pod każdym jego dotknięciem.
Czuła się ogarnięta ogniem, który w niej rozpa¬lił, i zupełnie bezbronna w jego objęciach. Utraci¬ła samokontrolę, jakby podbiegła ku głębokiej przepaści, a teraz balansowała na jej krawędzi. Ze¬sztywniała i podświadomie cofnęła się, desperacko próbując wrócić do bezpiecznego świata, jaki ją. otaczał.
– Nie bój się, kochanie – powiedział uspokajają¬co. – Wiem, że to dla ciebie nowe, ale obiecuję, że będę delikatny. Zaufaj mi, wszystko będzie dobrze. – Nie wiem… co mam robić. – W tym momen¬cie zrozumiała, że to nie jego się obawia, lecz samej siebie. Dobry Boże, nigdy nie sądziła, że to bę¬dzie tak wyglądało, że będą nią targały aż tak silne emocje.
Drżała, gdy położył ją na plecach i nachylił nad jej ciałem. Czuła na udzie jego twardą męskość, wielką, pulsującą i gorącą.
– Rozchyl dla mnie nogi – powiedział cicho.
– Nic więcej nie musisz robić.
Posłuchała go, zbyt przejęta, by się wstydzić.
Oczekiwała, że Damien lada chwila wedrze się w nią, czekała na to, chociaż lękała się bólu. Lecz poczuła tylko jego palce, którymi delikatnie ją gła¬skał, aż doznała coraz silniejszego ucisku, napię¬cia, od którego zaczęła się skręcać i jęczeć, myśląc już tylko o cudownej rozkoszy, którą jej dawał.
– Damien?
Uciszył ją pocałunkiem – palącym, płomiennym, przesłaniającym wszelkie inne myśli, aż wreszcie poczuła, jak powoli zaczął w nią wchodzić, rozcią¬gać jej elastyczne ciało, wypełniać ją swą coraz większą, twardą męskością. Gdy dotarł do ostat¬niej przeszkody, zawahał się na chwilę, po czym wcisnął język głęboko w usta Aleksy i wypchnął mocno biodra do przodu.
Podskoczyła z bólu w momencie, gdy się przebił, wygięła ciało, jeszcze mocniej obejmując jego dłu¬gą, grubą męskość, przytrzymując go w środku, aż zaczął drżeć z wysiłku, by odzyskać samokontrolę.
– Spokojnie, kochana; najgorsze już minęło. – Czoło miał pokryte kropelkami potu. – Wszystko dobrze?
Kiwnęła głową, choć tak naprawdę wcale nie by¬ła tego pewna.
– Za chwilę poznasz rozkosz. Już bez bólu.
I tak się stało. Fale gorąca, które oblewały jej skórę, teraz wniknęły do środka, tworząc głębokie jeziora rozgrzanej lawy. Trzymała go kurczowo za ramiona, gdy fallus wchodził w nią rytmicznie, zaś jego silne mięśnie coraz bardziej się napinały. Pośladki Damiena poruszały się, wypełniając ją coraz głębiej, aż rozgrzana do białości namiętność zupełnie przesłoniła jej oczy. I wtedy jeziora ognia wybuchły, zalewając ją falą błogości. Ogarnęła ją słodycz, gwałtowna, niemal bolesna, rozedrga¬na rozkosz, która wezbrała się niczym tsunami i uniosła ją ku bezmiarowi naj czystszej radości.
Zawołała jego imię, a on wyrzucił z siebie:
"Aleksa!", sztywniejąc nagle, gdy zalał ją ciepłym strumieniem nasienia. Pomyślała jak przez mgłę, że może być z tego dziecko, a wtedy coś dziwnego stało się z jej sercem. Zaczęła gdzieś spadać spira¬lą, szybując w cudownym kokonie szczęścia. Wtu¬liła się w Damiena, a on objął ją silnymi ramiona¬mi. Zamknęła oczy i na chwilę zapadła w lekki sen.
Damien patrzył na śpiącą Aleksę, czując w lędź¬wiach narastające pożądanie. Dopiero co ją po¬siadł, ale czuł, że to za mało. Chciał ją wziąć jesz¬cze raz, wypełnić ją swoim ciałem, oznaczyć ją ja¬ko swoją w jedyny znany sobie sposób. Lecz tylko odsunął z jej policzków wilgotne, zmierzwione włosy i pocałował w czoło.
Poruszyła się, zatrzepotała rzęsami i otworzyła oczy. Były bardziej zielone niż obsypana kwieciem łąka wczesną wiosną, rzęsy zaś gęste i ciemne. Za¬rumieniła się ślicznie na jego widok, a on z uśmie¬chem pomyślał, że jest pierwszym mężczyzną, któ¬ry zbliżył się do niej w tak intymny sposób.
– Czy już rano?- spytała, przeciągając się lekko, Q.iezupełnie świadoma, że dzieli ich tylko rozgrza¬na, gładka skóra.
– Nie. Spałaś tylko chwilę. – Uśmiechnął się. – Ale to dobrze, że czujesz się tak wypoczęta. – Nachylił się i pocałował ją w miękki, różowy sutek. Ten naprężył się i stwardniał niemal natych¬miast. Aleksa zrobiła wielkie oczy.
– Co się stało? Przecież, o ile sobie przypominam, to był twój własny pomysł.
– No tak, ale…
Delikatnie ugryzł go i lekko pociągnął.
– Ale co?
– Ale nie myślałam, że możemy to zrobić jeszcze raz tak szybko.
Westchnął.
– Nie możemy. Pewnie jesteś obolała, a ja nie chcę zadawać ci więcej bólu.
Przygryzła wydatną dolną wargę. Przesunęła się nieco na łóżku, aż poczuła swoją miękką, białą skórą jego męskość.
– Do licha – zaklął.
– Co się stało? – Uniosła brwi.
Ujął jej dłoń i położył ją tak, by objęła jego pul¬sujący członek.
– To się stało. – Jeśli oqlekiwał, że go puści, to się bardzo zdziwił, gdyż poczuł, jak gładzi go smu¬kłymi palcami, jak bada wzrokiem jego długość i grubość. – Spokojnie, kochana. Moja silna wola ma jednak swoje granice, a ty wystawiasz ją na próbę. – Musiał zmobilizować ostatnie rezerwy, gdy spoglądał na leżącą obok niego nagą Aleksę.
– Damien?
– Tak, kochana?
– Chyba nie jestem obolała.
Wstrzymał oddech, po czym wolno wypuścił powietrze.
– Jeśli zaczniemy, nie będę w stanie przestać. Uśmiechnęła się.
– Ja też nie.
Zachichotał cicho.
– N a Boga, jesteś prawdziwą rozkoszą.
Podparł się na łokciu i pocałował ją, długo, głę¬boko, namiętnie. Przesunął usta na piersi i ssał sut¬ki, doprowadzając Aleksę do drżenia, lecz zamiast w nią wejść – tak jak zamierzał – wsunął dłoń mię¬dzy wilgotne płatki jej gniazdl$:a. Zapragnął zoba¬czyć, jak dochodzi do szczytowania, wsunął więc palec do środka, a ona wydała z siebie ciche, pełne błogości miauknięcie. Włożył drugi palec. Pieścił śliskie fałdki, odnalazł nabrzmiały koralik rozko¬szy i dotykał go raz za razem.
Wiła się na pościeli, wymawiając jego imię, bła¬gając o więcej. Nie ustawał, aż zesztywniała, do¬tarła do kolejnej kulminacji, odrzucając głowę do tyłu, zamknąwszy oczy w reakcji na kolejne fa¬le miotającej nią rozkoszy. Ten niesamowity wi¬dok niemalże doprowadził Damiena do eksplozji. Opanował się, lecz tylko na chwilę, by zaraz za¬głębić się w jej ciało. Wszedł w nią mocno, dale¬ko, czując, jak jej zanikające spazmy splatają się jego pierwszymi.
Słodki Boże, to był prawdziwy raj! Posiadł ją gwałtownie, całkowicie, po raz kolejny doprowa¬dzając na wyżyny błogości. Potem przytulił mocno do siebie. Trochę odpoczęli we śnie, a z pierwszym brzaskiem znowu się połączyli.
Leżąc obok śpiącego męża, Aleksa miała wraże¬nie, że jeszcze nigdy nie czuła się tak spełniona. Nareszcie była kobietą. Kobietą Damiena. Hrabiną Falon, żoną Damiena. Ta świadomość napełniała jej serce nieskończonym szczęściem.
* * *
W ciągu dnia był zajęty, pracując z dzierżawcami lub przesiadując w gabinecie z nosem w księgach, lecz zawsze znajdował dla niej czas. Pokazywał jej zamek, a oglądanie go w towarzystwie męża było odkrywaniem wspaniałego domu zupełnie od nowa.