– Dziękuję, kochana siostro, za wotum zaufania. Zignorowała jego słowa. Ze ściśniętym mocno żołądkiem zwróciła się do hrabiego.
– Lordzie Falon, mój brat służył w wojsku. Świet¬nie strzela. Z pewnością ma pan przynajmniej odrobinę instynktu samozachowawczego. Przecież jeśli pojedynek dojdzie do skutku, może pan stracić życie!
Damien zrozumiał wszystko w lot. Znał reputa¬cję Rayne'a Stoneleigh i nie uważał, by była w naj¬mniejszym stopniu przesadzona. Znał również własne możliwości. Nie ulega wątpliwości, że nazajutrz ra¬no jeden z nich dwóch zostanie zastrzelony!
Zerknął na dziewczynę. Kaptur opadł jej na ple¬cy, gęste kasztanowe włosy lśniły w świetle księży¬ca jak ciemna miedź. Nawet z załzawionymi po¬liczkami wyglądała cudownie. Oczami duszy ujrzał ją nagą, poczuł falę gorąca w lędźwiach jak wtedy, gdy przyciskał ją do siebie.
– Rayne, proszę cię, błagam – wyszeptała. – Ko¬cham cię. Straciłam już tatę i Christophera. Nie chcę stracić także ciebie.
– To Falona spotka śmierć. Możesz być tego pewna. Nikt inny bardziej na nią nie zasługuje.
Odwróciła się w kierunku Damiena.
– Nie chcę, żeby zginął którykolwiek z was – po¬wiedziała cicho, ponownie go zaskakując, jak już uczyniła to tej nocy z tuzin razy.
Wciąż czuł smak jej pocałunków, perfumy o aro¬macie bzu… pamiętał, jak na niego patrzyła po¬nad małym, oświetlonym świecą stolikiem. Pomy¬ślał o słowach, które wypowiedziała, patrząc na niego dumnie, słowach, które dotknęły go do żywego.
Teraz wbił wzrok w jej brata.
– Wiem, jak bardzo czeka pan na mój upadek – odezwał się – ale istnieje inny sposób na załatwienie tej sprawy.
– Czyżby? – zdziwił się wicehrabia. – Jakiż to ni¬by sposób?
– Może mi pan pozwolić zachować się honorowo i zgodzić się oddać mi rękę swojej siostry.
– Co takiego!? – wykrzyknęła Aleksa.
– Pan oszalał – odparł Stoneleigh.
Damien pomyślał, że to wcale nie jest takie sza¬lone. Ona wylądowałaby w końcu w jego łożu, a on, w najlepszym wypadku, miałby kontrolę nad jej majątkiem. Zamczysko znajdowało się w rozpaczliwym stanie, a chociaż on sam wcale do biednych się nie zaliczał, nie jest w stanie odbu¬dować go do należytego stanu. Któż byłby bardziej odpowiedni, by sfinansować tę inwestycję, niż Aleksa Garrick, kobieta, która doprowadziła do śmierci jego brata? Dodając do tego przyjem¬ności, jakie czerpałby z jej ponętnego ciała, czyż mógłby sobie wymarzyć słodszą zemstę?
– To bardzo racjonalne rozwiązanie. Być może nie jestem najlepszą partią w Anglii, ale mam hra¬biowski tytuł. Małżeństwo ze mną zamknie usta plotkarzom i ocali reputację Aleksy. Poza tym pańska siostra nie byłaby tutaj, gdyby czegoś do mnie nie czuła. Czyż nie/moja kochana?
Popatrzyła na niego z wściekłością, lecz uciszył ją twardym, ostrzegawczym,spojrzeniem.
– Wiem, że jesteś wzburzona, Alekso. Proszę tyl¬ko, abyś mnie wysłuchała. – Lord Falon odwrócił się do jej brata. – Chciałbym porozmawiać z pań¬ską siostrą na osobności.
– Nic z tego.
– Tylko pięć minut. – Damien wykrzywił usta w uśmiechu. – Jeśli jutro ma być ostatni dzień mo¬jego życia, to chyba nie proszę o zbyt wiele.
Stoneleigh wciąż nie mógł się zdecydować.
– Nie martw się, Rayne. Lord Falon nic mi nie zrobi.
Wicehrabia w końcu wyraził swoją zgodę ruchem głowy, po czym Damien odprowadził Aleksę kilka kroków na bok. Popatrzyła na niego nieufnie.
– W co grasz tym razem?
– To gra na śmierć i życie. – Zaczekał chwilę, aby treść jego słów do niej dotarła. – Jestem bar¬dzo dobrym strzelcem, Alekso. Jeśli pojedynek się odbędzie, twój brat może zginąć.
Potrząsnęła swoją kształtną główką w odruchu sprzeciwu, który Damien mógł jedynie podziwiać, wiedząc, co dziś przeżyła.
– A może się boisz? Może to ty zginiesz?
– Może… Ale chodzi o to, czy jesteś gotowa podjąć takie ryzyko. – Spoglądał z góry na jej zło¬ciste satynowe pantofelki. Były mokre, zaniepoko¬ił się, że zapewne jest jej zimno w stopy.
– Rayne ma piękną żonę i cudowne dziecko. Nie chcę, żeby coś mu się stało. Nie chcę, żeby coś złe¬go stało się komukolwiek z nich.
– Więc wyjdź za mnie. To jedyne wyjście.
Dolna warga Aleksy drżała, wzrokiem szukała czegoś w jego twarzy. Już wyciągał do niej rękę, jednak opanował się i spojrzał gdzieś w bok.
– Poślubienie ciebie nie jest dla mnie żadnym wyjściem – odrzekła w końcu. – Jesteś najgorszego typu rozpustnikiem. Jesteś kłamcą, a zapewne tak¬że oszustem. Jakie czeka mnie życie, jeśli zostanę twoją żoną?
– Nie jestem mężczyzną, który składa puste obietnice. Mogę ci jedynie zagwarantować, że two¬ja reputacja zostanie ocalona i że zostaniesz hrabi¬ną. I że, jako moją żonę, będę cię bronił ze wszyst¬kich sił i nigdy nie będę cię źle traktował. I mogę jeszcze ci przypomnieć, że jeśli mnie nie poślubisz, jutro rano twój brat może być trupem.
– Chodzi ci o moje pieniądze, prawda? Od sa¬mego początku na to właśnie polujesz.
– Nie zaprzeczę, że małżeństwo z dziedziczką jest niezwykle atrakcyjne, ale prosta prawda jest taka, że nie mam ochoty ani'ilmierać, ani też zabić kolejnego człowieka. A ponad wszystko poślubie¬nie ciebie jest moją powinnością. W końcu to ja je¬stem tym dżentelmenem, który zrujnował twoją reputację
– Dżentelmenem?! Jesteś diabłem w stroju dżentelmena! – Zmierzyła go wzrokiem, przygry¬zając wydatną dolną wargę. W końcu westchnęła. – Dobrze. Jeśli Rayne rzeczywiście chce tego poje¬dynku, poślubię cię, ale to będzie małżeństwo pa¬pIerowe.
– Nic z tego. Będziesz moją żoną w każdy moż¬liwy sposób, a jeśli nie, to przyjmę wyzwanie, jakie rzucił mi twój brat. – Wykonał nonszalancki gest. – Kto wie, może dopisze wam szczęście i to ja zgi¬nę… Jednak z drugiej strony…
– Jest pewien problem, którego nie wziąłeś pod uwagę.
– To znaczy?
– Nawet jeśli powiem "tak", mój brat nie zgodzi się na to małżeństwo.
Uśmiechnął się.
– Zgodzi się, jeśli go przekonasz, że się kocha¬my.
– Co takiego?
Wszyscy wiedzą, jaki jest zadurzony w swojej własnej żonie. Zgodzi się, jeśli mu powiesz, że mnie kochasz.
– Nie jestem aż tak dobrą aktorką
– Pomyśl o życiu, które w ten sposób ocalisz.
– Tylko że to się stanie za cenę mojego własnego życia.
Damien cicho syknął. To prawda. Jako jego żona będzie bardzo nieszczęśliwa. Będzie ją zacią¬gał do łóżka i ignorował. Nic do niej nie czuł. Pra¬gnął tylko jej pieniędzy oraz, oczywiście, jej słod¬kiego ciała. Odczucia, jakie' wzbudzała, krótko¬trwałe wyrzuty sumienia, o którego istnieniu daw¬no.zapomniał, nic dla niego nie znaczyły. Nie ob¬chodziła go, nie mógł sobie na to pozwolić.
– Aleks! – na podwórku rozległ się kategoryczny okrzyk wicehrabiego.
Podeszła do niego niczym dumna młoda arystokratka w drodze na gilotynę
– Czy naprawdę chcesz tego pojedynku? – spytała.
Oczywiście. Ten człowiek cię skompromito¬wał. Co według ciebie mogę zrobić?
Według mnie powinieneś pomyśleć o Jocelyn i małym Andrew.
– Myślę o nich. Broniłbym ich honoru tak samo, jak bronię twojego.
Ach, ci mężczyźni! Nie sposób ich zrozumieć. Aleksa westchnęła głęboko, kładąc dłoń na jego ramiemu.
Oboje wiemy, że jest inny sposób, aby to załatwić. Lord Falon chce mnie poślubić. Twierdzi, że mnie kocha, a ja… no cóż… ja jego też kocham.
Aleks, na litość boską. Falon to kanalia, czło¬wiek bez żadnych zasad, nie mówiąc o tym, że uwiódł połowę kobiet w Londynie. Był oskarżony o przemyt, a słyszałem nawet, że to szpieg.
– Lady Jane mówi, że wcale nie jest taki biedny, a ja słyszałam niemal równie złe rzeczy na twój te¬mat. – Rayne otworzył usta, żeby zaprotestować, ale mu nie pozwoliła. – W każdym razie to wszyst¬ko nie ma znaczenia. Najważniejsze, że lord Falon mnie kocha, a ja jego. Poza tym… możliwe, że no¬szę jego dziedzica.
Rayne zaklął ciężko.
– Miałem nadzieję… myślałem, że być może… Policzki Aleksy spłonęły czerwienią. Widząc to, po raz drugi od bardzo dawna Damien poczuł wy¬rzuty sumienia.
– Dobrze, Aleks. Wyjdź za niego, jeśli naprawdę tego pragniesz. Ja chcę tylko, zawsze chciałem, wi¬dzieć cię szczęśliwą i ustabilizowaną życiowo. – Skierował wzrok na Damiena i utkwił w nim zim¬ne spojrzenie. – Co do pana, może być pan pewny, że będę sprawdzał, jak się miewa moja siostra. Je¬śli zostanie skrzywdzona w jakikolwiek sposób, od¬powie mi pan za to.
Damien kiwnął głową.
– Nigdy w to nie wątpiłem. Co do małżeństwa… trzy dni powinny wystarczyć, żeby wszystko zorganizować.
Wicehrabia popatrzył na siostrę, która bardzo pobladła.
– A więc kościół parafialny w Hampstead w naj¬bliższą sobotę – rzekł Stoneleigh. – Wikariusz jest starym przyjacielem rodziny. Dopilnuje, by cere¬monia przebiegła szybko i sprawnie.
Damien podszedł do Aleksy i ujął jej dłoń. Była zimna i szorstka: jak zimowy liść. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę ze znaczenia kroku, na który się zdecydował, zrozumiał, co jej odbiera.
– Nie martw się, Alekso – powiedział cicho. – Wszystko będzie dobrze. – Musnął jej drżącą rękę ustami. Najważniejszy był Peter i osiągnięcie wyznaczonego sobie celu. Ponownie pojawiła się szansa naprawienia wyrządzonego zła, i tym razem Damien nie da się już odwieść z raz obranej drogi.
Zmusił się, by nie myśleć o przerażonym wzroku Aleksy ani o jej drżących dłoniach.