Литмир - Электронная Библиотека
A
A

13

Obudziłem się w jakimś nieznanym pomieszczeniu. Byłem sam. Świtało właśnie i było mi zimno. Miałem na sobie samą koszulę. Próbowałem zebrać myśli. Wstałem z twardej pryczy, podszedłem do okna i zobaczyłem, że jest zakratowane. Za kratą szumiał Pacyfik. (Jakimś sposobem znalazłem się w Malibu.) Po godzinie nadszedł strażnik, łomocząc metalowymi miskami i tacami. Wsunął mi śniadanie do celi. Usiadłem i zacząłem jeść, słuchając oceanu.

Trzy kwadranse później wyprowadzono mnie na zewnątrz. Stała tam grupa mężczyzn. Tworzyli długi łańcuch, jeden był przykuły do drugiego. Poszedłem na koniec i wyciągnąłem przed siebie ręce. Strażnik powiedział:

– Ty stań osobno.

Dostałem własną parę kajdanek. Dwóch policjantów wsadziło mnie do radiowozu i odjechaliśmy.

Zawieźli mnie do Culver City i zaparkowali wóz na tyłach sądu. Jeden z policjantów wysiadł ze mną. Podeszliśmy do tylnego wejścia i usiedliśmy w pierwszym rzędzie na sali sądowej. Gliniarz zdjął mi kajdanki. Szukałem wzrokiem Timmy'ego, ale nigdzie go nie dostrzegłem. Jak zwykle długo czekało się na sędziego. Moja sprawa miała się odbyć jako druga z kolei.

– Oskarżony o pijaństwo w miejscu publicznym i zakłócenie ruchu drogowego. Dziesięć dni albo trzydzieści dolarów.

Przyznałem się do winy, chociaż nie miałem pojęcia, dlaczego przyczepili się do mnie o jakieś zablokowanie ruchu. Policjant sprowadził mnie po schodach na dół i wpuścił na tylne siedzenie radiowozu.

– Tanio się z tego wykręciłeś – mruknął. – Zablokowaliście obaj ruch na odcinku mili. Był to największy korek w historii Miasta Inglewood.

Po czym zawieźli mnie do więzienia okręgowego w Los Angeles.

14

Późnym wieczorem zjawił się ojciec z trzydziestoma dolarami. Gdy wychodziliśmy, oczy miał wilgotne od łez.

– Przyniosłeś hańbę twojej matce i mnie – narzekał.

Zdaje się, że oboje znali jednego z policjantów, który spytał go: „Panie Chinaski, co tutaj robi pański syn?”.

– Cóż to był dla mnie za wstyd! Pomyśleć tylko: mój własny syn w więzieniu!

Podeszliśmy do jego samochodu. Wsiedliśmy, ojciec uruchomił silnik i ruszył. Ciągle jeszcze płakał.

– Dosyć się najadłem wstydu przez to, że nie chciałeś bronić swej ojczyzny.

– Lekarz, od czubków orzekł, ze jesieni niezdolny do służby.

– Mój synu! Gdyby nie pierwsza wojna światowa, to nigdy nie spotkałbym twojej matki i w ogóle nie przyszedłbyś na świat.

– Masz papierosa?

– A teraz wylądowałeś w kryminale. Wiesz, że czymś takim możesz wykończyć swą matkę?

Mijaliśmy jakieś tanie knajpki na dolnym Broadwayu.

– Chodź, zatrzymamy się i walniemy sobie po kielichu – zaproponowałem.

– Co takiego? Masz czelność myśleć o piciu tuż po tym, gdy wyszedłeś z więzienia za opilstwo?

– Wtedy właśnie człowiek najbardziej potrzebuje się napić.

– Nie waż się powiedzieć matce, że miałeś ochotę pić natychmiast po wyjściu z więzienia.

– Przydałaby mi się też jakaś dupa.

– Co?

– Mówię, że jakaś dupa też by mi się przydała.

Omal nie przejechał czerwonych świateł. Jechaliśmy dalej w milczeniu.

– À propos – odezwał się wreszcie. – Przyjmij łaskawie do wiadomości, że ta grzywna zostanie ci doliczona do rachunku za mieszkanie, wikt i opierunek.

15

Znalazłem robotę w magazynie z częściami samochodowymi, tuż obok Flower Street. Kierownik, wysoki szpetny mężczyzna, był beznadziejnym kutasem. Ilekroć zdarzyło mu się wydymać żonę, nie omieszkał mi o tym opowiedzieć.

– Zeszłej nocy wyruchałem moją starą. Przygotuj najpierw wysyłkę dla Williams Brothers.

– Nie mamy kryz K – 3 na magazynie.

– Zaznacz im, że dostaną w późniejszym terminie.

Przybiłem odpowiedni stempel na liście wysyłkowej i fakturze.

– Zeszłej nocy wyruchałem moją starą.

Owinąłem taśmą wysyłkę do Williams Brothers, opatrzyłem ją nalepką, zważyłem paczkę i nalepiłem na niej odpowiednia, ilość znaczków.

– Nieźle było.

Miał rudawe wąsy, rudawe włosy i był beznadziejnym kutasem.

– Tak jej wygodziłem, aż się na koniec zeszczała.

16

Rachunek za mieszkanie, wikt, pralnię i całą resztę zdążył do lego czasu tak urosnąć, że potrzebowałem kilku wypłat, by go uregulować. Doczekałem do tego momentu i zaraz po tym się wyprowadziłem. Przy takich stawkach mieszkanie u rodziców było nie na moją kieszeń.

Znalazłem dom z umeblowanymi pokojami w pobliżu mojej pracy. Przeprowadzka nie była uciążliwa. Cały mój dobytek mieścił się w połowie walizki.

Właścicielka nazywała się Strader, ale mówiło się do niej „Mamuśka”. Miała ufarbowane na rudo włosy, dobrą figurę, masę złotych zębów i podstarzałego przyjaciela. Pierwszego ranka, gdy tylko się wprowadziłem, zawołała mnie do kuchni i powiedziała, że jeśli pójdę na zaplecze i nakarmię kurczaki, to postawi mi whisky. Nakarmiłem je, a potem siedziałem w kuchni, pijąc z Mamuśką i jej przyjacielem Alem. W rezultacie spóźniłem się godzinę do pracy.

Następnego dnia, późnym wieczorem, ktoś zapukał do drzwi. W progu stanęła gruba kobieta po czterdziestce. Z butelką wina.

– Mieszkam na tym samym piętrze. Na imię mam Martha. Słyszę, że cały czas leci u ciebie taka dobra muzyka. Pomyślałam, że może zechciałbyś się ze mną napić.

Martha weszła do środka. Miała na sobie luźną zieloną kieckę i po kilku kieliszkach zaczęła kokietować mnie nogami.

– Popatrz, jakie zgrabne.

– Jestem maniakiem na punkcie nóg.

– No to popatrz wyżej.

Nogi miała białe, grube, sflaczałe, pokryte siatką nabrzmiałych purpurowych żył. Zaczęła mi opowiadać o sobie.

Była kurwą. Od czasu do czasu dorabiała w barach, ale głównym jej źródłem utrzymania był właściciel supersamu.

– Daje mi pieniądze. Idę sobie do jego sklepu i biorę to, co zechcę. Sprzedawcy udają, że nie widzą. Powiedział im, żeby zostawili mnie w spokoju. Zależy mu na tym, żeby jego żona nie dowiedziała się, że lepiej mu daję dupy niż ona.

Martha wstała i nastawiła radio. Bardzo głośno.

– Jestem świetną tancerką – powiedziała. – Zobacz, jak tańczę.

Zaczęła robić piruety, powiewając tym swoim zielonym namiotem i wierzgając nogami. Rajcowne to specjalnie nie było. Potańczyła tak chwilę, po czym zadarła kieckę do samej talii i kręciła tyłkiem tuż przed moją twarzą. Majtki miała różowe, z dużą dziurą na prawym pośladku. Potem zrzuciła kieckę i została w samych majtkach. Na chwilę zresztą, bo wkrótce leżały już na podłodze, obok sukienki, a ona odwróciła się frontem do mnie i robiła numer z dymaniem w powietrzu. Obwisły, trzęsący się brzuch dyndał jej tak nisko, że zakrywał niemal trójkąt włosów nad pizdą.

Razem z potem spływał z niej makijaż. Jej źrenice nagle zwęziły się. Siedziałem na brzegu łóżka i zanim zdążyłem się poruszyć, dała susa i przywarła do mnie. Przycisnęła szeroko rozchylone usta do moich warg. Miały smak plwociny, cebuli, stęchłego wina i – to już sobie wyobraziłem – spermy czterystu mężczyzn. Wepchnęła mi do ust tłusty, ociekający śliną język. Stłumiłem odruch wymiotny i odepchnąłem ją od siebie. Upadła na kolana, rozpięła mi suwak w rozporku i w sekundę później mój miękki fiut znalazł się w jej ustach. Zaczęła go ssać i obciągać, poruszając rytmicznie głową. W jej krótkich siwiejących włosach tkwiła mała żółta wstążeczka. Na karku i policzkach miała brodawki i duże brązowe pieprzyki.

Członek mi się uniósł; jęknęła i wpiła w niego zęby. Zawyłem, złapałem ją za włosy i strząsnąłem z siebie. Obolały i przerażony, umknąłem na środek pokoju. Z radia leciała symfonia Mahlera. I znowu, zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, znalazła się przede mną na kolanach i ponownie mnie dopadła. Złapała mnie obiema dłońmi za jaja, bezlitośnie ścisnęła, jej usta rozwarły się i już go miała: trzęsąc zapamiętale głową zaczęła go obrabiać. Kłapnęła zębami tak, że omal nie przegryzła mi fiuta na pół, po czym gwałtownym szarpnięciem za jaja powaliła mnie na podłogę. Mlaszczące dźwięki wypełniły pokój. Z radia nadal płynęła muzyka Mahlera. Miałem wrażenie, że pożera mnie jakieś bezlitosne zwierzę. Kutas mi stanął, cały zalany plwociną i krwią – i dopiero ten widok doprowadził ją do szału. Czułem się jak pożerany żywcem.

5
{"b":"122976","o":1}