Литмир - Электронная Библиотека

– A ja europlan od rowera wolę, bo to i nogami nie musisz nakręcić sia i wypić możesz…

– Nie za dużo tej ćmagi, a? – Pawlak spojrzał koso na szklankę w rękach sąsiada.

– Dla spokojności, Kaźmierz – wyznał mu półgłosem Kargul.

– Myślisz, że ja nie jestem silnie przestrachany? Taż przyjdzie nam przed Marynią i Anielcią przyznać sia, jaki my to spadek od Johna dostali.

– Ciekawość, co Sirlej naszym babom w prezencie kupiła… Na półce leżały dwa pudła, które Shirley wręczyła im dla Pawlakowej Maryni i Kargulowej Anielci. Może lepiej sprawdzić zawczasu, żeby nie narazić się na zbyt wielki „sioook”? Ania pierwsza sprawdziła, co zawierało pudełko z prezentem od cioci Shirley: wydobyła z niego parę wrotek do roller-skatingu. Pawlak i Kargul zdrętwieli: a jeśli Marynia i Anielcia także otrzymały po jednej parze wrotek? Kargul, nie podnosząc się z fotela, sięgnął po pudła. Pawlak ujrzał w środku biały kapelusz, ugarnirowany plastykowymi owocami w piętnastu kolorach… Kargul ostrożnie zajrzał do swojego pudła: tkwił tam identyczny kapelusz, który przypominał imieninowy tort, kunsztownie ozdobiony wisienkami, winogronami i owocami granatu… Stewardessa z tacą w ręku zatrzymała się przy nich.

– Panowie chyba dawno nie byli w starym kraju…

– O yes – przyświadczył Kargul bez wahania.

– Dużo się u nas zmieniło -powiedziała z życzliwym uśmiechem stewardessa, przekonana, że to dwaj emigranci wybrali się w odwiedziny do Polski.

– A Gierek dalej jest? – spytał rzeczowo Pawlak, a widząc potwierdzający gest głowy stewardessy, machnął tylko ręką.

– Toż jakie to niby zmiany! Zapaliły się światła: „ZAPIĄĆ PASY! NIE PALIĆ!” Kargul pochylił się do spoconego z emocji Kaźmierza i spytał konfidencjonalnie: – A w domu jak? Od razu całą prawdę walimy? – Big dill! – Kaźmierz wzruszył ramionami, jakby nie było nad czym się zastanawiać.

– Jak my tyle lat czerwonego znosili, tak pora kolor odmienić! Kto powiedział, że u nas czarny jest nie w guście? Choć głośno się chciał utwierdzić w tym przekonaniu, to jednak na wszelki wypadek wysupłał z kieszeni podarowane mu przez Septembra puzderko i łyknął jedną pastylkę „dla spokojności”…

– Dałby Bóg, żeby nikt nas witać nie wyjechał. Kargul kiwnął głową ze zrozumieniem: – Żeby człowiek wiedział, co go w drodze spotka, to by się z domu nie ruszał. Kiedy samolot schodził już do lądowania, Ania poczuła, że stroiciel ściska ją za rękę jak bezgranicznie przestraszone dziecko.

– Franiu, przecież uczyłam cię, co masz powiedzieć swojej żonie! Powtórz teraz…

– Love it or leave it – Franio powiedział jedyne zdanie, którego nauczył się tam po angielsku.

– Ty też powiesz swojemu mężowi: „Kochaj albo rzuć!” – Nie! Ja powiem inne! Kochaj albo cię rzucę! Samolot dotknął kołami ziemi…

54
{"b":"100634","o":1}