Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Przeznaczonego losu nawet bóg nie może uniknąć. Krezus odpokutował za grzech swojego prapradziada, który jako kopijnik. Heraklidów, folgując zdradzie niewieściej, zamordował pana swego i posiadł jego godność, która wcale mu się nie należała. Aczkolwiek Apollo wysilał się, aby ciążące nad nim nieszczęście spełniło się dopiero na potomkach Krezusa, a nie na nim samym, nie zdołał jednak odwrócić przeznaczeń…

To była odpowiedź Pytii dana Lidyjczykom… którzy obwieścili ją Krezusowi. On wysłuchał jej i poznał, że wina jest po jego stronie, a nie po stronie boga.

Koniec bitwy

Już myślałem, że na dobre rozstałem się z Krezusem, który zresztą w jakimś sensie wydał mi się ludzki – nawet w swojej naiwnej i nieskrywanej próżności z powodu podziwianych przez cały świat bogactw (były to tony złota i srebra zapełniające jego niezliczone skarbce), ale także w swojej niezachwianej, bogobojnej wierze w wieszczenia wyroczni delfickiej, a potem w swojej straszliwej rozpaczy po śmierci syna, do której pośrednio sam się przyczynił, w swoim tragicznym załamaniu po stracie państwa i w apatycznej zgodzie na własną męczeńską śmierć w płomieniach, w swoim bluźnierczym buncie przeciw boskim wyrokom, w tym, że musiał tak ciężko odpokutować za grzech nieznanego mu bliżej praprzodka, tak więc, powtarzam, myślałem, że na zawsze pożegnałem się z pokaranym i poniżonym Krezusem, kiedy nagle pojawił się on znowu na stronicach książki Herodota, tym razem w towarzystwie króla Cyrusa, który na czele armii perskiej wyruszył na podbój żyjących w głębi Azji Środkowej, aż nad rzeką Amu-darią, wojowniczych i dzikich Massagetów.

Jest VI wiek przed naszą erą i Persowie są w wielkim natarciu – podbijają świat. Po nich, po latach i wiekach, coraz to któreś mocarstwo będzie próbowało opanować świat, ale w tamtej zamierzchłej epoce w ambitnej próbie Persów jest może najwięcej śmiałości i rozmachu. Podbili już bowiem Jonów i Holów, podbili Milet, Halikarnas i mnóstwo innych kolonii greckich w Azji Zachodniej, podbili Medów i Babilon, słowem – wszystko, co było do opanowania w bliższej i dalszej okolicy, znalazło się pod panowaniem perskim, a teraz Cyrus wyrusza na podbój plemienia-państwa gdzieś na samych krańcach znanego i wy-obrażalnego wówczas świata. Być może jest przekonany, że jeżeli ujarzmi Massagetów, zajmie ich ziemie i stada, przybliży się o dalszy cal do chwili, kiedy triumfalnie ogłosi wszem i wobec:

„Świat jest mój!".

Ale ta potrzeba, żeby mieć wszystko, która już wcześniej doprowadziła do upadku Krezusa, teraz z kolei spowoduje klęskę Cyrusa. W dodatku kara za nieposkromioną zachłanność spotyka człowieka zawsze w momencie – i w tym jej dotkliwa, niszczycielska siła – kiedy wydaje się, że jest on już tylko o krok od osiągnięcia wyśnionego celu. Karze tej towarzyszy więc i rozczarowanie do świata, i wielka pretensja do mściwego losu,

i przygnębiające poczucie upokorzenia i bezsiły.

Na razie Cyrus wyrusza w głąb Azji, na północ – wyprawia się na podbój Massagetów. Ta wyprawa nie dziwiła nikogo, bo wszyscy wiedzieli, że Cyrus nie usiedzi spokojnie, gdyż po każdy lud bez wyjątku wyciągał rękę. Bo wiele ważnych powodów pobudzało go do tego i zachęcało: naprzód jego urodzenie, mianowicie przekonanie, Że jest czymś więcej niż człowiekiem, a potem szczęście, które mu towarzyszyło w wojnach; dokądkolwiek bowiem Cyrus przedsięwziął wyprawę, niemożliwym było, aby napadnięty lud uszedł przed niewolą.

O Massagetach zaś wiadomo tyle, że żyją na wielkich równinnych stepach środkowej Azji, a także na wyspach znajdujących się na rzece Amu-darii, gdzie w lecie wykopują i spożywają różne korzenie, natomiast owoce, jakie znajdują na drzewach, po dojrzeniu przechowują jako żywność i zjadają w porze zimowej. Dowiadujemy się, że Massagetowie zażywali coś w rodzaju narkotyków, że byli więc protoplastami dzisiejszych ćpunów i wąchaczy: Mieli też odkryć inne drzewa, które dziwne jakieś rodzą owoce. Skoro mianowicie zejdą się tłumnie w jednym miejscu i zapalą sobie ogień, wtedy zasiądą dokoła, rzucają owoc w ogień, wchłaniają w siebie zapach wrzuconego i spalonego owocu i tym zapachem oszałamiają się jak Grecy winem; potem, rzucając więcej owoców, jeszcze bardziej się oszałamiają, aż wreszcie powstają do tańca i zaczynają śpiewać,

Królową Massagetów jest w tym czasie kobieta o imieniu Tomyris. Właśnie między nią a Cyrusem rozegra się śmiertelny, krwawy dramat, w którym swoją rolę odegra również Krezus. Cyrus zaczyna najpierw od podstępu: udaje, że zabiega o rękę Tomyris. Ale królowa Massagetów szybko odczytuje prawdziwe intencje króla Persów, któremu, jej zdaniem, nie chodzi o nią samą, ale o jej królestwo. Cyrus, widząc, że tą drogą nie osiągnie celu, postanawia uderzyć zbrojnie na Massagetów, znajdujących się po drugiej stronie Amu-darii – rzeki, do której dotarł na czele swoich wojsk.

Ze stolicy Persji Suzy nad brzegi Amu-darii jest droga długa i trudna, a właściwie nie ma drogi- trzeba się przeprawiać przez górskie przełęcze, przejść rozpaloną pustynię Kara-Kum, a następnie wędrować przez niekończące się stepy.

Przypomina to szaleńczą wyprawę Napoleona na Moskwę. I Persem, i Francuzem rządzi ta sama namiętność – opanować, zdobyć, posiąść. Obaj poniosą klęskę, bo przekroczą greckie prawo, prawo umiarkowania: nigdy nie chcieć za dużo, nie pragnąć wszystkiego. Ale w momencie, kiedy dopiero zaczęli wyprawę, są zbyt zaślepieni, aby to zrozumieć, żądza podboju odebrała im władzę sądzenia, pozbawiła rozsądku. Z drugiej strony, gdyby światem rządził rozsądek, czy w ogóle istniałaby historia!

Na razie jednak wyprawa Cyrusa trwa. Musi to być niekończąca się kolumna ludzi, koni i sprzętu. W górach zmęczeni żołnierze coraz to odpadają od skal, potem na pustyni wielu kona z pragnienia, jeszcze dalej jakieś oddziały gubią się na stepowych bezdrożach. Nie ma przecież wówczas map, kompasów, lornetek, drogowskazów. Najwidoczniej muszą zasięgać języka u napotkanych plemion, rozpytywać, brać przewodników, może radzić się wróżbitów? W każdym razie mozolnie, niezmordowanie, czasem, jak to u Persów bywało, poganiana batami, wielka armia posuwa się do przodu.

Tylko Cyrus ma w tej drodze przez mękę wszelkie wygody. Wielki król wyrusza na wyprawę dobrze zaopatrzony w środki żywności i bydło z domu, a nawet wodę wiezie się z rzeki Choaspes, która płynie koło Suzy, bo król pije wodę tylko z tej rzeki, z żadnej innej. Dlatego idą za królem, dokądkolwiek on ciągnie, bardzo liczne wozy czterokołowe zaprzęgnięte w muły i przewożą w srebrnych naczyniach przegotowaną wodę z tejże rzeki Choaspes.

Ta woda mnie interesuje. Woda zawczasu przegotowana. W srebrnych naczyniach (srebro daje chłód), a trzeba przeprawiać się przez pustynię. Tę wodę, jak wiemy, wiozą bardzo liczne wozy czterokołowe zaprzęgnięte w muły.

Wozy z wodą, a żołnierze padający po drodze z pragnienia. żołnierze konają, a wozy jadą dalej, nie zatrzymują się, woda nie jest dla nich; to przegotowana woda dla Cyrusa, król przecież innej nie pije, więc gdyby jej zabrakło, umarłby z pragnienia. Czy o czymś takim w ogóle można pomyśleć?

Coś jeszcze mnie interesuje. Bo w tym pochodzie jest de facto dwóch królów – wielki i panujący Cyrus i drugi, zdetronizowany Krezus, który ledwie wczoraj uniknął śmierci na stosie, jaką mu ten pierwszy gotował, jakie są teraz między nimi stosunki? Herodot twierdzi, że serdeczne. Ale on sam w tej wyprawie nie brał udziału, nawet nie było go na świecie. Czy Cyrus i Krezus jadą na tym samym wozie, który na pewno ma złocone koła, złocone kłonice i złocony dyszel? Czy na widok tego złota Krezus nie wzdycha potajemnie? Czy obaj panowie rozmawiają ze sobą? Muszą rozmawiać przez tłumacza, bo nie znają swoich języków. O czym tu zresztą rozmawiać – jadą tak dni i tygodnie, w końcu wcześniej czy później tematy się wyczerpią. A jeśli w dodatku każdy z nich to milczek, natura skryta i introwertyczna?

19
{"b":"100459","o":1}