– Czy to panu w jakiś sposób przeszkadza?
– Broń Boże. Chyba lubię go jeszcze bardziej niż do tej pory. Po prostu nie przyszło mu do głowy, że to dla kogokolwiek może mieć znaczenie.
– Myślę, że jakoś się dogadamy. Chodźmy, panie bezimienny.
Bourne stał w odległości trzech metrów od biurka, przypatrując się, jak lekarz szybko i sprawnie bada zwłoki, uprzednio litościwie zakrywszy ranę czystą gazą. Jax w milczeniu przeciął w kilku miejscach ubranie Swayne'a, obejrzał uważnie odsłonięte w ten sposób części ciała, a potem ostrożnie dźwignął zwłoki z fotela i ułożył na podłodze.
– Skończył pan już tutaj? – zapytał Jasona.
– Wszystko sprawdziłem, doktorze, jeśli o to panu chodzi.
– W takim razie trzeba zapieczętować to pomieszczenie. Nikt tu nie może wchodzić dopóty, dopóki nie zezwoli na to nasz wspólny przyjaciel.
– Tego nie mogę panu zagwarantować.
– W takim razie on będzie musiał to zrobić. – Dlaczego?
– Pański generał nie popełnił samobójstwa, panie bezimienny. On został zamordowany.