– Tak…? Gdie…? Kogda…? Szto eto znaczit…? Da! – Rzucił słuchawkę na widełki i odwrócił się do Bourne'a siedzącego przy stole zastawionym półmiskami i talerzami. – Niewiarygodne! W tunelu prowadzącym do części hiszpańskiej… Na tamtym brzegu znaleziono dwóch martwych strażników, a na naszym oficera dyżurnego z kulą w gardle. Przejrzeli wszystkie kasety wideo i wiesz, kogo zobaczyli? Jakiegoś nie zidentyfikowanego człowieka z torbą turystyczną na ramieniu, oczywiście w mundurze strażnika!
– To chyba nie wszystko, prawda? – zapytał chłodno Delta Jeden.
– Owszem… Wygląda na to, że jednak miałeś rację. Po drugiej stronie rzeki razem ze strażnikami leżał nieżywy wieśniak z resztkami podartych dokumentów w dłoni. Jak on to zrobił, do jasnej cholery?
– Dokładnie tak, jak przewidywałem – mruknął Bourne, sięgając po mapę hiszpańskiej części Nowogrodu. – Najpierw posłał podstawionego człowieka z fałszywymi dokumentami, a potem pojawił się w ostatniej chwili, odgrywając rolą rannego oficera KGB, który ściga groźnego przestępcą, usiłującego przeniknąć na teren ośrodka… Mówiłem ci, Ben, że właśnie tak wygląda schemat jego działania: przetestować, wprowadzić zamieszanie, wywołać paniką i błyskawicznie ją wykorzystać. Potem przebrał się w mundur jednego ze strażników i po prostu przeszedł przez tunel.
– Ale przecież każdy, kto posługiwałby się tymi dokumentami, miał być natychmiast śledzony! Wiem, że Krupkin wydał takie polecenie.
– Kubinka – odparł lakonicznie Jason, wpatrując się z uwagą w rozłożoną mapę.
– Ten magazyn, o którym mówili w komunikacie z Moskwy?
– Tak. Musi tutaj mieć kogoś, tak samo jak tam. Kogoś na wystarczają co wysokim stanowisku, żeby mógł nieco zmodyfikować otrzymane z góry rozkazy.
– To całkiem możliwe – zgodził się młody instruktor. – Modyfikacja mogła polegać na tym, żeby najpierw przyprowadzić każdego podejrzanego do niego. Ten, kto wszcząłby fałszywy alarm, strasznie by się skompromitował, więc…
– W Paryżu powiedziano mi – przerwał mu Bourne, podnosząc wzrok znad mapy – że największym wrogiem KGB jest obawa przed kompromitacją. Czy to prawda?
– Na skali od jednego do dziesięciu – co najmniej osiem – odparł Beniamin. – Ale kogo on może tutaj mieć? Przecież nie było go tu ponad trzydzieści lat!
– Gdybyśmy mieli kilka godzin czasu i duży komputer z danymi wszystkich ludzi związanych z Nowogrodem, być może udałoby nam się ustalić krąg podejrzanych, ale nie mamy nawet minut, a co dopiero mówić o godzinach! Zresztą, o ile znam Szakala, to i tak nie miałoby to większego znaczenia.
– Miałoby, i to ogromne! – wykrzyknął zamerykanizowany Rosjanin. – Dowiedzielibyśmy się, kto z nas jest zdrajcą!
– Podejrzewam, że i tak już wkrótce się tego dowiecie… To są wszystko szczegóły, Ben. Najważniejsze jest to, że on tu jest! Chodźmy już. Po drodze wstąpimy jeszcze tam, gdzie mnie odpowiednio wyposażysz.
– W porządku.
– We wszystko, czego będę potrzebował.
– Upoważniono mnie do tego.
– A potem znikniesz. Wierz mi, wiem, co mówię.
– Zero szans, koleś.
– Jesteś pewien?
– Przecież słyszałeś, co powiedziałem.
– W takim razie matka pewnego młodego człowieka po powrocie do Moskwy znajdzie tylko jego ciało.
– Niech i tak będzie.
– Niech i…? Dlaczego to powiedziałeś?
– Nie wiem. Po prostu przyszło mi na myśl.
– Dobra, koniec gadania! Znikajmy stąd.