Przyjechały dwa ambulanse. Jeden zabrał Jacka, zanim Grace zdążyła go zobaczyć. Nią zajęli się dwaj sanitariusze. Krzątali się przy niej i przez cały czas zadawali pytania, ale puszczała je mimo uszu. Przypięli ją do noszy i ruszyli do karetki. Nagle pojawił się przy niej Perlmutter.
– Gdzie Emma i Max? – zapytała.
– Na posterunku. Są bezpieczni.
Godzinę później Jack wciąż był na sali operacyjnej. Tylko tyle jej powiedzieli. Jest operowany.
Młody lekarz dokładnie zbadał Grace. Rzeczywiście miała złamane żebra, ale z tym niewiele można było zrobić. Założył jej bandaż elastyczny i dał zastrzyk znieczulający. Ból powoli ustępował. Chirurg ortopeda obejrzał jej kolano i tylko pokręcił głową.
Perlmutter przyszedł do jej pokoju i zadał mnóstwo pytań.
Na większość z nich Grace odpowiedziała. Na niektóre celowo udzieliła wymijających odpowiedzi. Nie dlatego, żeby chciała coś ukryć przed policją. A może… no cóż, może i chciał… Perlmutter też nie był zbyt rozmowny. Zastrzelony przez nią Azjata nazywa się Eric Wu. Siedział w więzieniu. W Walden.
Grace nie była tym zdziwiona. Wade Larue też siedział w Walden. Wszystko się łączyło. Ta stara fotografia. Zespół lacka, Allaw. Jimmy X Band. Wade Larue. I tak, nawet Eric Wu.
Perlmutter zbył milczeniem większość jej pytań. Nie naciskała. Scott Duncan też był w jej pokoju. Stał w kącie i się nie odzywał.
– Skąd wiedzieliście, że Eric Wu mnie porwał?
Najwidoczniej Perlmutter nie miał nic przeciwko temu, żeby jej to wyjaśnić.
– Zna pani Charlaine Swain?
– Nie.
– Jej syn Clay chodzi do Willard.
– Ach tak, racja. Widywałam ją.
Perlmutter opowiedział jej o tym, co Charlaine Swain przeżyła za sprawą Erica Wu. Opisał jej to dość szczegółowo, zapewne dlatego, pomyślała Grace, żeby za dużo nie mówić o innych sprawach. Zadzwoniła jego komórka. Perlmutter przeprosił i wyszedł na korytarz. Grace została ze Scottem Duncanem.
– I co oni o tym sądzą? – zapytała.
Scott podszedł bliżej.
– Według powszechnie przyjętej teorii Eric Wu pracował dla Wade'a Larue.
– Dlaczego tak uważają?
– Wiedzą, że byłaś dziś na jego konferencji prasowej. To poszlaka numer jeden. Wu i Larue nie tylko w tym samym czasie przebywali w Walden, ale nawet przez trzy miesiące siedzieli w jednej celi.
– Poszlaka numer dwa – powiedziała. – A co, ich zdaniem, chciał w ten sposób osiągnąć Larue?
– Zemścić się.
– Na kim?
– Na przykład na tobie. Złożyłaś obciążające go zeznania.
– Zeznawałam na jego procesie, ale nie obciążałam go.
Nawet nie pamiętam tego zamieszania.
– Mimo wszystko. Istnieje wyraźne powiązanie między Erikiem Wu a Wade'em Larue. Sprawdziliśmy rejestry rozmów telefonicznych więzienia. Kontaktowali się. Poza tym jest wyraźne powiązanie między Larue i tobą.
– Nawet jeśli Wade Larue chciał się zemścić, dlaczego nie kazał porwać mnie, tylko Jacka?
– Uważają, że może Larue chciał cię zranić, atakując członków twojej rodziny. Chciał, żebyś cierpiała.
Pokręciła głową.
– A pojawienie się tej dziwnej fotografii? Jak tłumaczą ten fakt? Albo zamordowanie twojej siostry? Albo zniknięcie Shane'a Alwortha i Sheili Lambert? Lub śmierć Boba Dodda w New Hampshire?
– Ta teoria – rzekł Duncan – ma wiele dziur. Pamiętaj jednak, gdyż to zatyka wiele z nich, że oni patrzą na te powiązania inaczej niż my. Moja siostra została zamordowana przed piętnastoma laty, ale to nie ma nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Tak jak zamordowanie Boba Dodda, którego śmierć wygląda na gangsterskie porachunki. Na razie zadowalają się najprostszym wyjaśnieniem: Wu wychodzi z więzienia.
Porywa twojego męża. Może porwał kogoś jeszcze, kto to wie?
– A dlaczego nie zabił Jacka?
– Wu chciał go zachować przy życiu do czasu, aż Larue wyjdzie z więzienia.
– Czyli do dziś.
– Właśnie. Wtedy Wu porwał i ciebie. Wiózł was do Larue, ale udało ci się uwolnić.
– Po to, żeby Larue mógł zabić nas osobiście?
Duncan wzruszył ramionami.
– To nie ma sensu, Scott. Eric Wu połamał mi żebra, ponieważ chciał wiedzieć, skąd wzięłam to zdjęcie. Przerwał mu niespodziewany telefon. Potem nagle wpakował nas do samochodu. To nie było zaplanowane.
– Perlmutter właśnie się tego dowiedział. Może teraz zmienią teorię.
– A gdzie właściwie podział się Wade Larue?
– Tego nikt nie wie. Szukają go.
Grace opadła na poduszkę. Czuła się ociężała. Łzy zaczęły napływać jej do oczu.
– Jak czuje się Jack?
– Kiepsko. – Przeżyje?
– Nie wiadomo.
– Nie pozwól im mnie okłamywać.
– Nie pozwolę, Grace. -próbuj jednak trochę się przespać, dobrze?
Na korytarzu Perlmutter rozmawiał z kapitanem policji w Armonk, Anthonym Dellapelle. Wciąż przeszukiwano dom Beatrice Smith. – Właśnie sprawdziliśmy piwnicę – powiedział Dellapelle. – Ktoś był tam przetrzymywany.
– Jack Lawson. Wiemy o tym.
Dellapelle zamilkł i po chwili dodał:
– Może.
– Co masz na myśli?
– Do rury są przykute kajdanki.
– Wu rozkuł go i pewnie to on je zostawił.
– Możliwe. Jest tam też krew, niewiele, ale jeszcze świeża.
– Lawson był poraniony.
Dellapelle znów zamilkł.
– No co? – spytał Perlmutter.
– Gdzie teraz jesteś, Stu?
– W szpitalu Valley.
– Jak szybko możesz tu przyjechać?
– Na sygnale w piętnaście minut – odparł Perlmutter. Dlaczego pytasz?
– Mamy tu coś, co powinieneś zobaczyć.
O północy Grace wstała z łóżka i wyszła na korytarz. Dzieci złożyły jej krótką wizytę. Grace uparła się, żeby na ten czas pozwolono jej wstać. Scott Duncan kupił jej ubranie, dres Adidasa, ponieważ nie chciała pokazać się dzieciom w szpitalnej koszuli. Dostała zastrzyk przeciwbólowy, który uśmierzył dokuczliwy ból połamanych żeber. Chciała, żeby dzieci zobaczyły ją całą i zdrową, żeby przekonały się, że jest bezpieczna i one też. Przez cały czas udało jej się zachować dziarską minę, dopóki nie zobaczyła, że Emma przyniosła swój pamiętnik.
Wtedy zaczęła płakać.
Czasem nie można powstrzymać łez.
Tej nocy dzieci miały spać we własnych łóżkach. Cora będzie spała w sypialni. Jej córka Vickie razem z Emmą.
Perlmutter przydzielił im jedną policjantkę, która zostanie na noc. Grace była mu za to wdzięczna.
W szpitalu pogaszono światła. Grace jakoś zdołała wstać.
Trwało to wieki. Znów czuła przeszywający ból połamanych żeber. Wydawało jej się, że zamiast stawu kolanowego ma odłamki szkła.
Na korytarzu panowała cisza. Grace wytyczyła sobie konkretny cel. Była pewna, że ktoś spróbuje ją zatrzymać, ale nie przejmowała się tym. Z determinacją podążała naprzód.
– Grace?
Słysząc kobiecy głos, odwróciła się, szykując ripostę. Jednak nie musiała się spierać. Rozpoznała kobietę, którą widywała na szkolnym podwórku.
– Ty jesteś Charlaine Swain.
Kobieta skinęła głową. Podeszły do siebie, patrząc sobie w oczy i czując dziwną więź, której żadna z nich nie potrafiła wytłumaczyć.
– Chyba powinnam ci podziękować – powiedziała Grace.
– I vice versa – odparła Charlaine. – Zabiłaś go. Nasz koszmar się skończył.
– Jak się czuje twój mąż? – spytała Grace.
– Wyzdrowieje.
Grace skinęła głową.
– Słyszałam, że z twoim jest źle – powiedziała Charlaine.
Najwyraźniej obie nie miały ochoty prawić sobie banałów.
Grace była jej wdzięczna za szczerość.
– Jest w śpiączce.
– Widziałaś go?
– Właśnie do niego idę. – Chcesz się tam wkraść?
– Tak.
Charlaine kiwnęła głową.
– Pozwól, że ci pomogę.
Grace wsparła się na jej ramieniu. Charlaine był silna. Na korytarzu nie było nikogo. W oddali usłyszały głośny stuk obcasów o kafelki. Minęły pustą dyżurkę pielęgniarek i wsiadły do windy. Jack leżał na trzecim piętrze, na intensywnej terapii.
Grace czuła się dziwnie pokrzepiona obecnością Charlaine Swain. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego.
W tej części oddziału intensywnej terapii były cztery pomieszczenia o szklanych ścianach. Na środku siedziała pielęgniarka, która w ten sposób mogła obserwować czterech pacjentów naraz, ale w tej chwili zajęta była tylko jedna izolatka.
Grace i Charlaine podeszły bliżej. Jack leżał na łóżku.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się w oczy Grace, było to, że jej potężnie zbudowany mąż, przy którym zawsze czuła się taka bezpieczna, wydawał się teraz taki mały i kruchy. Wiedziała, że to złudzenie. Minęły zaledwie dwa dni. Schudł kilka kilogramów. Był bardzo odwodniony. Jednak nie to było powodem.
Jack miał zamknięte oczy. Jedna rurka tkwiła w jego szyi.
Druga w ustach. Obie były przyklejone białym plastrem.
Jeszcze jedną rurkę miał w nosie. I w prawej ręce. Kroplówka. Otaczały go maszyny jak w jakimś futurystycznym koszmarze.
Grace zachwiała się i o mało nie upadła. Charlaine podtrzymała ją. Grace wyprostowała się i ruszyła do drzwi.
– Tam nie wolno wchodzić – powiedziała pielęgniarka.
– Ona chce tylko przy nim posiedzieć – powiedziała Charlaine. – Proszę.
Pielęgniarka ponownie spojrzała na Grace.
– Dwie minuty.
Grace puściła ramię Charlaine. Ta pchnęła i przytrzymała drzwi. Grace sama weszła do izolatki. Przywitały ją popiskiwania, brzęczenie i okropne dźwięki przypominające odgłos kropli wody wsysanych przez słomkę. Grace usiadła przy łóżku.
Nie wzięła Jacka za rękę. Nie pocałowała w policzek.
– Spodoba ci się ostatnia zwrotka – powiedziała tylko.
Otworzyła pamiętnik Emmy i zaczęła czytać:
Piłko, piłko baseballowa, czy śmiać się jesteś gotowa, kiedy twardym kijem ktoś cię nagle bije?
Grace uśmiechnęła się i przewróciła kartkę, ale następna strona oraz wszystkie inne były puste.
Kilka minut przed śmiercią Wad e Larue pomyślał, że wreszcie odnalazł spokój.