Литмир - Электронная Библиотека
A
A

10

W porządku, pomyślała Charlaine, pilnuj swojego nosa.

Zaciągnęła zasłony i włożyła dżinsy i sweter. Schowała gorsecik na dno szuflady, nie spiesząc się i z jakiegoś powodu składając go bardzo starannie. Jakby Freddy mógł zauważyć, gdyby materiał był pomięty. Pewnie.

Wzięła butelkę wody mineralnej i zmieszała z odrobiną napoju owocowego, który lubił jej syn. Potem usiadła na stołku przy marmurowym kuchennym stole. Spoglądała na szklankę. Palcami rysowała wzorki na oszronionym szkle. Zerknęła na lodówkę SubZero, nowy model 690 z przodem z nierdzewnej stali. Nie było na nim nic, żadnych zdjęć dzieci, rodziny, śladów palców, a nawet magnesów. Kiedy mieli starą żółtą Westinghouse, jej przednia ścianka była gęsto oblepiona takimi rzeczami. Dodawały życia i kolorów. Po remoncie, którego tak bardzo chciała, kuchnia była sterylna, pusta.

Kim był ten Azjata, który odjechał samochodem Freddy'ego?

Wprawdzie nie szpiegowała sąsiada, ale Freddy miał niewielu gości. Prawdę mówiąc, nie przypominała sobie żadnego. Oczywiście, to wcale nie oznaczało, że nigdy ich nie miewał. Nie obserwowała jego domu przez cały dzień. Mimo wszystko, każdy sąsiad ma swój plan dnia. Można powiedzieć, harmonogram. Sąsiad to konkretna osoba i osobowość, więc można wyczuć, kiedy coś jest nie tak.

Lód w szklance zaczął się topić. Charlaine jeszcze nie upiła ani łyka. Powinna zrobić zakupy. Koszule Mike'a pewnie już wyschły w suszarce. Umówiła się z Myrną na lunch u Baumgartsa przy Franklin Avenue. Clay po szkole ma trening karate z mistrzem Kimem.

Przejrzała w myślach resztę listy i próbowała ją uporządkować. Ogłupiające zajęcie. Czy zdążyłaby przed lunchem zrobić zakupy i zawieźć je do domu? Pewnie nie. A mrożonki rozmrożą się w samochodzie. Tak więc zakupy będą musiały poczekać.

Przerwała te rozważania. Do diabła z tym.

Freddy powinien być teraz w pracy.

Zawsze tak było. Ich perwersyjny seansik trwał od dziesiątej do dziesiątej trzydzieści. O dziesiątej czterdzieści pięć Charlaine zawsze słyszała otwierające się drzwi garażu. Potem widziała, jak odjeżdża swoją hondą accord. Wiedziała, że Freddy pracuje w H amp;R Błock. Firma mieściła się w tym samym centrum handlowym, co filia Blockbuster, w której wypożyczała filmy na DVD. Jego biurko stało pod oknem. Charlaine starała się tamtędy nie chodzić, ale czasem, parkując, widziała Freddy'ego patrzącego przez okno, z długopisem przyciśniętym do warg, zatopionego w myślach.

Charlaine znalazła książkę telefoniczną i odszukała numer. Jakiś człowiek, który przedstawił się jako kierownik, powiedział jej, że pana Sykesa nie ma, ale spodziewają się go lada chwila. Udała zdziwienie.

– Powiedział mi, że o tej porze już go zastanę. Czy zwykle nie przychodzi o jedenastej? Kierownik przy znal, że tak.

– No to gdzie jest? Naprawdę potrzebne mi te wyliczenia. Kierownik przeprosił i zapewnił ją, że pan Sykes zadzwoni niej, jak tylko się zjawi. Rozłączyła się. I co teraz?

Wciąż coś jej się tu nie podobało. No i co z tego? Kim jest dla niej Freddy Sykes? Nikim. W pewien sposób nawet mniej niż nikim. Przypomnieniem klęski. Symbolem upadku. Niczego mu nie zawdzięcza. Co więcej, wyobraźmy sobie, tylko sobie wyobraźmy, że ktoś by zauważył, jak kręci się koło jego domu. Co by było, gdyby prawda wyszła na jaw?

Charlaine spojrzała na dom Freddy'ego. Gdyby prawda wyszła na jaw…

Jakoś przestała się tym przejmować.

Złapała płaszcz i poszła w kierunku domu Freddy'ego.

19
{"b":"97433","o":1}