Литмир - Электронная Библиотека

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

Wtorek

Jeffrey klapnął ciężko na jedno z krzeseł stojących rzędem przed gabinetem Hossa w biurze szeryfa. Po ostatnich trzech dniach doskonale rozumiał, co ludzie mają na myśli, mówiąc, że cały świat zwalił im się na głowę. Miał wrażenie, że jemu zwaliły się nawet dwa światy, a żaden z nich nie był nazbyt cywilizowany.

Sara usiadła obok i zapytała:

– Wiesz, jak dobrze będzie nareszcie wrócić do domu i zapomnieć o tych trzech dniach?

– Owszem.

Miał ochotę wyjechać z tego miasta już parę minut po tym, jak się tu znalazł, ale teraz byl przeświadczony, że wszystko, czego naprawdę potrzebuje, ma nadal przy sobie. Sara jak zwykle musiała odgadnąć jego myśli, bo położyła mu dłoń na kolanie. Splótł palce z jej palcami, zastanawiając się, jak to możliwe, że nawet gdy sprawy całkiem się pogmatwały, może czuć się przy niej aż tak dobrze.

– Nie powiedział, jak długo to potrwa? – zapytała, mając na myśli Hossa.

– Wydaje mi się, że gdzieś w głębi duszy oczekuje, iż powiem mu, że to był tylko kiepski żart.

– Jestem pewna, że jakoś się ułoży – powiedziała, ściskając go za rękę.

Popatrzył wzdłuż korytarza w kierunku aresztu, mając nadzieję, że tym razem zaważą uczucia. Sara potrafiła być tak piekielnie logiczna, że aż zaczynał się tego bać. Jeszcze nigdy nie spotkał nikogo tak bardzo oddanego idei niesienia pomocy wszystkim potrzebującym, że zastanawiał się, jakie naprawdę miejsce zajmuje w jej sercu.

Przerwała mu pytaniem, które dotąd nie zaświtało mu w głowie:

– Nie sądzisz, że homoseksualne skłonności Roberta stawiają wiele spraw w innym świetle?

Wzruszył ramionami.

– Jeff?

Pocałował ją w rękę, bardzo chcąc zmienić temat.

– Nawet sobie nie wyobrażasz, co poczułem, jak zobaczyłem cię przywiązaną do fotela. Jakie myśli przyszły mi do głowy.

Spokojnie czekała na wyjaśnienie.

– Nawet nie umiem sprecyzować swoich uczuć – mruknął i zaraz dodał z ożywieniem: – Miałem straszną ochotę skopać mu dupsko za to, co ci zrobił. Za coś takiego… – pokręcił głową, jakby bał się to powiedzieć głośno. – Przysięgam na Boga, że jeśli kiedykolwiek jeszcze go zobaczę, zapłaci mi za to.

– Był zdesperowany – odrzekła. Popatrzył na nią zdumiony, jakby nie potrafił zrozumieć, że ona jeszcze broni Roberta. – Co według ciebie jest gorsze, to, co mi zrobił, czy to, że jest gejem?

Nie umiał tego rozstrzygnąć.

– Dla mnie najgorsze jest to, że przez tyle lat mnie okłamywał.

– A teraz, gdy poznałeś prawdę, chciałbyś się z nim jeszcze zadawać?

– O tym i tak nigdy nie będziemy mieli okazji się przekonać.

Sara przyjęła to w milczeniu.

– Kiedy zobaczyłem koszulkę Roberta w kącie za szafą Swana… – Jeffrey urwał, odchylił się na oparcie krzesła i skrzyżował ręce na piersi.

On do dziś trzymał swoją koszulkę na dnie szafy, bo chociaż nigdy jej nie wkładał, nie potrafił ani wyrzucić, ani oddać na cele dobroczynne. Był do niej przywiązany, jakby chciał w ten sposób zachować młodość.

– Sam nie wiem – mruknął. – Zobaczyłem tę koszulkę i uświadomiłem sobie nagle, że coś może łączyć Roberta ze Swanem. Ta myśl tylko na moment zaświtała mi w głowie, bo zaraz powiedziałem sobie: To niemożliwe, przecież Robert nie może być… – Westchnął ciężko, jakby to słowo w ogóle nie chciało mu przejść przez gardło. – Potem przyjechałem na posterunek, żeby pogadać z Hossem, ale go nie zastałem.

Nie przyznał się, że w pierwszej kolejności po wyjściu z domu Swana chciał odszukać ją, a do biura szeryfa pojechał tylko po to, by udowodnić sobie, że wcale jej nie potrzebuje. Gdyby nie jego ośli upór, pewnie zdołałby w porę powstrzymać Roberta, a ją uchronić przed związaniem.

Nic o tym nie wiedząc, zapytała:

– Bardzo ci doskwiera świadomość, że Robert jest gejem?

– Nie potrafię tego jeszcze wyodrębnić. Przede wszystkim jestem wściekły na niego za to, co ci zrobił. I za to, że nie powiedział prawdy o Jessie, tylko pozwolił, żeby znów rozszedł się stary smród, jakby jego nic to nie obchodziło. Jestem wściekły, że złamał warunki zwolnienia za kaucją i zostawił Oposa na lodzie.

– Obiecał, że zwróci mu pieniądze.

– Już to widzę. Zaraz po powrocie zadzwonię do komendy stanowej i zobaczę, ile będę mógł wyciągnąć z mojego funduszu emerytalnego.

Przypomniał sobie, jak niemal bez powodu zdzielił Oposa w szczękę i z jakim lekceważeniem tamten przyjął jego zdawkowe przeprosiny. Za nic w świecie nie mógł dopuścić, żeby Opos sam ponosił finansowe konsekwencje ucieczki Roberta. To byłoby nie w porządku.

– To wszystko? – zapytała Sara. – Za nic więcej nie jesteś na niego wściekły?

Wstał i zaczął krążyć po korytarzu.

– Także za to, że o niczym mi nie powiedział. – Spojrzał w kierunku aresztu, skąd doleciał stek wykrzykiwanych przekleństw. – Gdyby nie twoja rozmowa z nim w domu Neli, pewnie do tej pory bylibyśmy przekonani, że uciekł, bo naprawdę jest winny zabójstwa. Nie mielibyśmy pojęcia o roli Jessie w tej sprawie ani o jego… związku ze Swanem, czy jak też to nazwać. Uważalibyśmy go po prostu za zbiega poszukiwanego przez policję. – Zatrzymał się przed nią. – Powinien był mi zaufać.

Popatrzyła na niego z powątpiewaniem, jakby dobierała w myślach odpowiednie słowa.

– Mój kuzyn, Hare, miał w college’u olbrzymie kłopoty. Wcześniej był przez wszystkich lubiany, ale gdy wydała się jego orientacja seksualna, zaczęto mu grozić śmiercią.

Całkiem zapomniał o jej kuzynie. Przyszło mu do głowy, że próbuje tłumaczyć postępowanie Roberta, chcąc po części usprawiedliwić Hare’a.

– W jaki sposób się wydała?

– Ludzie sami się domyślili. Hare związał się ze współlokatorem z akademika, stali się nierozłączni. A kiedy zaczęto o nich plotkować, nawet nie próbował niczego ukrywać. Był bardzo zaskoczony, że kogoś to w ogóle obchodzi.

– Naiwniak.

– Niestety, masz rację. Podejrzewam, że zawiniło to, iż oboje wychowywaliśmy się w dość daleko posuniętej izolacji. Nasi rodzice nigdy nie dali nam odczuć, że jest coś złego w tym, iż ktoś jest gejem, ma słabe wykształcenie, jest czarny albo cokolwiek innego. Hare był zdruzgotany, gdy wszyscy jego przyjaciele nagle odwrócili się od niego.

Jeffrey mógł to sobie wyobrazić.

– Jak go potraktowali?

– Sprawa wyszła na jaw pod koniec pierwszego roku studiów, więc w czasie letnich wakacji emocje trochę przycichły.

Urwała i było widać po jej minie, jak nieprzyjemnie wspomina tamte wydarzenia. Mimo wszelkich sporów i konfliktów, Sara była bardzo związana z rodziną i najwyraźniej myśl o cierpieniu kogoś bliskiego była dla niej po prostu nie do zniesienia.

– Mieliśmy nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach – ciągnęła – lecz oczywiście stało się inaczej. Już pierwszego dnia po wakacjach został pobity, ale na szczęście był dobry w walce na pięści i rozkwasił kilka nosów. Słyszałam, jak ci opowiadał, że musiał zrezygnować z gry w futbol z powodu kontuzji kolana, ale to nieprawda. Kazano mu odejść z drużyny.

Jeffrey znowu usiadł.

– Trudno mi powiedzieć, czy nie potraktowałbym tak samo Roberta, gdybym wtedy poznał prawdę.

– A teraz?

– Teraz… – Pokręcił głową. – Cholera, przede wszystkim chciałbym go chronić. Nawet nie umiem sobie wyobrazić takiego życia, gdy wszyscy są przekonani, że jest się kimś, kim się nie jest.

– Wygląda na to, że właśnie tak wyglądała twoja młodość.

Zaśmiał się krótko, bo nigdy dotąd nie myślał o sobie w tych kategoriach.

– To prawda.

– Co powiedział Hoss, kiedy relacjonowałeś mu wszystko przez telefon?

– Nic. Chyba nawet nie był specjalnie zaskoczony.

– Myślisz, że on wiedział?

– Może coś podejrzewał. Trudno powiedzieć. – Zerknął na nią z ukosa. – Wierz mi, że takie sprawy na zawsze pozostają w cieniu, jeśli ktoś ich celowo nie wyciągnie na światło dzienne.

– I co teraz będzie?

– Jessie trafi do aresztu. – Syknął przez zaciśnięte zęby. – To może być nawet zabawne. Jestem pewien, że Reggie Ray dostanie niezły wycisk za całą tę sprawę.

– Ale to cię chyba za bardzo nie martwi.

– Gdyby teraz pojawił się w tych drzwiach, wynieśliby go stąd na noszach.

– A co z Julią Kendall?

– A co ma być?

– Muszę ci coś powiedzieć. – Wzięła go za rękę. – Powinniśmy porozmawiać o tym, co wygadywała Lane Kendall.

– Przecież…

– Nie, źle się wyraziłam – sprostowała Sara. – Chcę ci wyjaśnić, dlaczego tak zareagowałam, kiedy ona oskarżyła cię o gwałt na Julii.

– Nie zrobiłem tego – odparł szybko. – Przysięgam ci, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.

– Tak, wiem – odparła, ale z tak dziwną miną, że zabrzmiało to mało wiarygodnie.

Znowu wstał z krzesła.

– Powtarzam, że jej nie zgwałciłem. W ogóle nic mnie z nią nie łączyło.

– Wiem o tym – powtórzyła.

– Ale patrzysz na mnie tak, jakbyś nadal mi nie wierzyła.

– Przykro mi, że tak to odbierasz – burknęła, jakby zależało jej tylko na tym, żeby się zamknął.

Znów zaczął nerwowo krążyć po korytarzu, zaniepokojony i dręczony poczuciem winy, choć powtarzał sobie, że nie zrobił przecież nic złego. Po głowie krążyła mu tylko jedna myśl, że oto i Sara zaczęła mieć w stosunku do niego poważne wątpliwości, podobnie jak wszyscy tutaj. A od tego nie było już odwrotu.

– Jeff – syknęła ze złością. – Przestań tak łazić w kółko.

Zatrzymał się, choć był niezwykle podminowany, jakby przez jego ciało płynął prąd elektryczny.

– Możemy darować sobie tę część – powiedział. – Nieważne, czy mi zaufasz, czy nie, ja nie zamierzam…

– Przestań! – ucięła ostro.

– Naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny? Myślisz, że… – urwał, nie mogąc znaleźć właściwych słów. – Matko Boska! Jeśli uważasz, że byłbym zdolny kogoś zgwałcić, to co jeszcze tutaj robisz?

– Wcale nie uważam, że to zrobiłeś! Cały czas próbuję ci to wytłumaczyć! – rzuciła rozpaczliwym tonem. – Nawet gdybym cię o to podejrzewała, choć tak nie jest, to z czysto biologicznych powodów Eric Kendall nie może być twoim dzieckiem.

84
{"b":"97179","o":1}