Литмир - Электронная Библиотека

– Najmniejszego. – A wiedzą panowie dlaczego? Wskazała ręką na Leszczuka, który szedł ku nim aleją.

– Dlatego – rzekła.

Wydali okrzyk zdumienia, Leszczuk był siwy!

Po nocy, gdy razem wracali z zamku, nie zauważyli tego. Lecz teraz w świetle dnia głowa jego była biała, jak mleko i wyglądał jak zaczarowany.

– Musicie dobrze zrozumieć duszę kobiety – tłumaczyła niby żartobliwie, a w gruncie rzeczy ze wzruszeniem Maja, gdy usiedli we troje na ławce przy placu tenisowym. – Sama w komnacie bałam się piekielnie, ale jeszcze bardziej zaczęłam się bać, gdy wraz ze mną znalazł się tam Leszczuk. W ciemnościach nie widziałam go. Wyobrażałam sobie, że on jeszcze bardziej boi się ode mnie i dlatego bałam się – żeby tak powiedzieć -jeszcze bardziej od niego.

Potem, kiedy pogwizdując wyrzucał ręcznik, przekonałam się naraz, że on się wcale nie boi. Ale to było jeszcze gorsze. Pomyślałam sobie, że on jest za tępy, za mało inteligentny na to, żeby się bać.

Jego zjawienie się w komnacie straciło dla mnie wszelką wartość. Kiedy przedtem myślałam, że on poświęca się dla mnie, teraz zorientowałam się, że to go nic nie kosztuje.

Widzicie, nie znałam go. Był on dla mnie ciemniejszy od tej komnaty. Zdawało mi się, że jest inny niż ja.

I dopiero kiedy się przekonałam dziś rano, że on pogwizdując przy wyrzucaniu tego ręcznika osiwiał – dopiero wtedy zrozumiałam…

Maja zająknęła się i zarumieniła.

– On znalazł w sobie tę siłę, ponieważ pani zdobyła się na to, aby pójść do komnaty. On się zaraził pani odwagą i determinacją – rzekł Hińcz, nie ukrywając radości. – Ale mam dla was wiadomość. Już wiadomo, kto zabił Maliniaka.

– Nie jestem ciekawa.

– Jak to?! Nie interesuje to panią?

– Nie. Wiem na pewno, że nie on. I nie ja. Widzi pan – mówiła dalej wolno, obejmując wzrokiem stary dwór, ogród i zabudowania w głębi – my długi czas wątpiliśmy w siebie nawzajem, ale skoro raz zaczęliśmy sobie ufać, to już żadna, najdziksza nawet historia nie zarazi nas zwątpieniem. I żaden fluid nas się nie uczepi. Jesteśmy – impregnowani.

– Chwalą Bogu! – zawołał jasnowidz. – Nareszcie zrozumieliście to! Na tym świecie, pełnym niejasności i zagadek, mroków i mętów, dziwów i pomyłek, jest tylko jedna nieomylna prawda – prawda charakteru!

70
{"b":"89322","o":1}