„Coś z tobą nie tak”, szepnęła mu do ucha i poruszyła miarowo biodrami. Nie odpowiedział, nie poruszył się.
Wzięła jego rękę i delikatnie poprowadziła między swoje nogi. Szukał otworu idącego w głąb ciała, który tak często sobie wyobrażał, ale wszystko było inaczej.
„Tak, właśnie tak”, powiedziała dziewczyna.
Nagle jego palce przestraszyły się, cofnął rękę i próbował się podnieść, ale przyciągnęła go z powrotem nogami.
„Jesteś taki piękny, masz włosy jak kobieta”.
Wtedy on sięgnął po jej rzuconą sukienkę i wstał. Patrzyła zdziwiona, jak ją z namaszczeniem wkłada.
Uklękła i pomogła zasznurować gorset.
„Pończochy”, powiedział.
Ściągnęła je z nóg i podała mu. Sięgały mu ledwie do kolan. Zamknął oczy i przeciągnął rękami po swoich piersiach i biodrach. Poruszył się, a suknia poruszyła się razem z nim.
„Połóż się tak jak przedtem, rozłóż szeroko ręce, wtedy otworzę oczy”, powiedział.
Zrobiła tak, jak jej kazał. Stanął nad nią i długo patrzył, potem uniósł fałdy spódnicy i uklęknął między jej nogami. Opadł na nią powoli, wsunął się bez błędu, jakby ćwiczył to setki razy, a potem powoli i systematycznie zaczął ją przybijać do ziemi.