XVI. Muszę jednak kontynuować moje opowiadanie życia świętej Kummernis i zbliżam się oto do dnia jej śmierci, choć trudno będzie mi o tym pisać, a wam jeszcze trudniej uwierzyć.
Gdy baron wraz z rycerzem Wolframem czekali na jakąkolwiek zmianę, rósł w nich lęk, że oto poważyli się zmienić coś, na co nie mają wpływu. I żeby ten lęk rozproszyć i na chwilę choć zapomnieć o zamkniętej dziewczynie, robili sobie polowania i uczty. Rankiem grzmiały rogi, a wieczorem muzyka.
W czasie jednej z takich uczt rzekł baron do Wolframa: Gdybyś wszedł tam do niej i wziął ją na siłę, wtedy ona, która wszak nie zna smaku miłości, pojęłaby, co traci, i sama rzuciłaby ci się w ramiona. Czy myślisz, że wiele ją różni od tych dziewek chętnych zadrzeć spódnice na każde żądanie?
Wolfram posłusznie wstał, zatoczył się, ale zaraz zebrał się w garść i ruszył prosto do drzwi. Baron odepchnął dziewkę, kazał sobie nalać piwa i czekał. Nie minęła jednak chwila, gdy Wolfram pojawił się z powrotem. Na jego twarzy malowało się przerażenie, otwierał i zamykał usta, a ręką pokazywał za siebie.
Gwar w sali umilkł całkiem. Baron zerwał się z ławy i ruszył prosto w stronę, w którą pokazywał Wolfram, a za nim sunęli zaciekawieni goście, służba i grajkowie.
XVII. W pozbawionej okna komnacie stała Kummernis, lecz nie była to ta kobieta, którą znali wszyscy. Jej twarz porośnięta była jedwabistą brodą rozpuszczone włosy opadały do ramion. Z rozdartego dekoltu sukni wystawały dwie nagie dziewczęce piersi. Spojrzenie ciemnych, lecz łagodnych oczu przesuwało się po twarzach ciekawskich i w końcu zatrzymało się na baronie. Dziewki zaczęły czynić znak krzyża i klękały jedna po drugiej. Kummernis, czy ktokolwiek to był, podniosła ręce, jakby ich wszystkich chciała przytulić do piersi. Rzekła cichym głosem: Pan mój mnie wybawił od siebie samej i obdarzył swą twarzą.
Jeszcze tej samej nocy baron kazał zamurować potwora w komnacie. Wolfram wsiadł na konia i nie żegnając się z nikim, odjechał.