Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Whitney pochylił głowę.

– Zatem sprawdźmy miejsce jego pobytu. Natychmiast. Żołądek podszedł jej do gardła, gdy uruchomiła łącze Whitneya.

Po paru sekundach usłyszała afektowany głos Summerseta.

– Summerset, tu porucznik Dallas. Muszę się skontaktować z Roarke'em.

– Bierze udział w spotkaniu. Nie wolno mu przeszkadzać.

– Powiedział ci, żebyś mnie z nim łączył, do jasnej cholery. To sprawa urzędowa. Daj mi jego numer, albo przyjadę i skopię ci ten chudy tyłek za utrudnianie śledztwa.

Summerset skrzywił się.

– Nie wolno mi przekazywać takich informacji. Ale mogę panią przełączyć. Proszę zaczekać.

Dłonie Ewy zaczęły się pocić, gdy ekran zaczaj stawać się niebieski. Ciekawa była, kto wpadł na pomysł, by puścić taką sentymentalną muzykę. Na pewno nie Roarke. Ma na to zbyt dużą klasę.

O Boże, co ona zrobi, jeśli go tam nie będzie?

Niebieski ekran zwęził się do maleńkiego punkciku, po czym pokazał się obraz. Roarke patrzył na nią z wyrazem zniecierpliwienia w oczach i półuśmiechem na ustach.

– Pani porucznik. To nieodpowiedni moment do rozmowy. Mogę skontaktować się z tobą nieco później?

– Nie. – Kątem oka zauważyła, że Feeney rejestruje to połączenie. – Muszę potwierdzić miejsce twojego pobytu.

– Miejsce mojego pobytu? – Uniósł brew. Musiał coś wyczytać z jej twarzy, choć Ewa była gotowa przysiąc, iż zachowała kamienny spokój. – Coś nie tak, Ewo? Co się stało?

– Miejsce twojego pobytu, Roarke. Potwierdź je, proszę.

Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu. Ewa słyszała, że ktoś odezwał się do niego. Odprawił natręta machnięciem ręki.

– Uczestniczę w spotkaniu, które odbywa się w komnacie prezydenckiej na stacji FreeStar, znajdującej się na Alfie, w Kwadrancie Szóstym. Proszę to pokazać – rozkazał.

Intergalaktyczne łącze okrążyło pokój. Kilkunastoosobowa grupa mężczyzn i kobiet siedziała przy okrągłym stole.

Długie kabłąkowate ramię kamery pokazało morze gwiazd oraz niebieskozieloną kulę ziemską.

– Miejsce pobytu potwierdzone – półgłosem rzekł Feeney. – Jest tam, gdzie mówi.

– Roarke, przełącz się, proszę, na łącze prywatne.

Nawet nie mrugnąwszy okiem, Roarke założył na głowę słuchawkę.

– Tak, pani porucznik?

– Broń zarejestrowana na twoje nazwisko została znaleziona na miejscu zbrodni. Muszę cię prosić, byś się zgłosił na przesłuchanie przy pierwszej możliwej okazji. Możesz przyjść ze swoim adwokatem. Radzę ci, abyś przyprowadził go ze sobą – dodała mając nadzieję, że zrozumiał, co chciała przez to powiedzieć. – Jeśli nie zrobisz tego w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, oddział straży, który pełni służbę na stacji, odtransportuje cię na Ziemię. Rozumiesz, jakie masz prawa i obowiązki?

– Oczywiście. Poczynię odpowiednie przygotowania. Do widzenia, pani porucznik.

Obraz zniknął.

14

Ogromnie zdenerwowana weszła do gabinetu doktor Miry. Na zaproszenie lekarki usiadła i splotła ręce, by zapobiec jakimkolwiek niespokojnym gestom, które zdradzałyby stan jej ducha.

– Zdążyła pani przygotować jego portret psychologiczny?

– Prosiłaś o traktowanie tej sprawy jako pilnej. – Rzeczywiście, Mira przez większą część nocy była na nogach, czytała raporty i szkicowała sylwetkę przestępcy kierując się swoim doświadczeniem oraz diagnozą psychologiczną. – Chciałabym mieć na to więcej czasu, ale mogę ci go opisać w ogólnym zarysie.

– W porządku. – Ewa pochyliła się do przodu.

– Niemal na pewno zachowuje się poprawnie. Zazwyczaj zbrodni tego rodzaju nie popełnia się w obrębie tej samej płci. Jest mężczyzną, o ponadprzeciętnej inteligencji, który przejawia skłonności psychopatyczne i doznaje zaspokojenia płciowego poprzez oglądanie scen erotycznych. Odznacza się odwagą, ale nie jest ryzykantem, choć pewnie za takiego się uważa. – Z wrodzonym sobie wdziękiem splotła palce i skrzyżowała nogi. – Jego zbrodnie są dokładnie przemyślane. To, że uprawia seks ze swoimi ofiarami, ma dla niego drugorzędne znaczenie. Przyjemność i satysfakcję czerpie z dokonywania wyboru ofiary, z przygotowania i popełnienia zabójstwa.

– Dlaczego morduje prostytutki?

– Chce mieć władzę. Seks daje władzę. Śmierć daje władzę. A on musi kontrolować ludzi, sytuacje. Pierwsze morderstwo pewnie popełnił pod wpływem impulsu.

– Dlaczego?

– W chwili słabości ze zdziwieniem stwierdził, że zachowuje się gwałtownie, że potrafi zachowywać się gwałtownie. Nastąpiła reakcja organizmu, gwałtowny ruch, głęboki wdech, drżący wydech. Ochłonął, zatarł ślady. Nie chce, aby go złapano, lecz chce – potrzebuje, by go podziwiano, bano się go. Dlatego wszystko nagrywa.

– Używa starej broni – kontynuowała tym samym spokojnym głosem – na kolekcjonowanie której mogą sobie pozwolić tylko ludzie bogaci. Znowu władza i siła. Zostawia broń na miejscu zbrodni, by pokazać, że jest jedyny w swoim rodzaju. Docenia siłę pistoletu i jego bezosobowość. To, że może zabijać z dogodnej odległości, nie brudząc sobie przy tym rąk. Zapowiedział, ile osób zabije, by pokazać, że jest dobrze zorganizowany, dokładny. Ambitny.

– Czy od początku miał na myśli sześć kobiet? Sześć celów?

– Jedynym stwierdzonym związkiem miedzy trzema ofiarami był ich zawód – zaczęła Mira, zauważając, że Ewa doszła do tego samego wniosku, lecz chce go potwierdzić. – Miał na myśli konkretny zawód. W moim przekonaniu kobiety zostały wybrane w sposób przypadkowy. Prawdopodobnie zajmuje wysokie stanowisko, z pewnością jest to odpowiedzialna funkcja. Jeśli ma żonę lub partnerkę seksualną, to jest mu ona całkowicie podporządkowana. Ma złe zdanie o kobietach. Poniża i upokarza je po śmierci, by pokazać swoją wyższość oraz wyrazić wstręt, jaki do nich czuje. Tego, co robi, nie uważa za zbrodnię, ale za chwilowy przejaw swej władzy, za sposób wypowiedzenia swych myśli.

– Prostytucja, męska czy kobieca, w umysłach wielu ludzi pozostaje zawodem, który nie cieszy się szacunkiem. Kobiety nie mogą się z nim równać; dla niego prostytutka jest niewarta splunięcia, nawet jeśli sam korzysta z jej usług, by zaspokoić swoje potrzeby seksualne. On lubi swoją pracę, pani porucznik. Bardzo ją lubi.

– Czy to praca, pani doktor, czy misja?

– On nie ma żadnej misji. Tylko ambicje. Tu nie chodzi o żadne względy religijne, moralne czy społeczne.

– Nie, chodzi o względy osobiste, o pokazanie swojej siły.

– Zgadzam się – powiedziała Mira, zadowolona, że umysł Ewy tak dobrze pracuje. – Dla niego jest to interesujące doświadczenie, nowa i na swój sposób fascynująca praca, w wykonywaniu której jest bardzo sprawny. Jest niebezpieczny, pani porucznik, nie dlatego, że nie ma sumienia, ale dlatego, że jest dobry w tym, co robi. A sukces go uskrzydla.

– Skończy na sześciu morderstwach – mruknęła Ewa. – Tą metodą. Ale znajdzie inny twórczy sposób zabijania. Jest zbyt próżny, by nie dotrzymać słowa danego władzom, lecz za bardzo lubi swoje hobby, żeby z niego zrezygnować.

Mira przechyliła głowę.

– Można by pomyśleć, że czytałaś mój raport, pani porucznik. Uważam, że zaczynasz świetnie rozumieć mordercę.

Ewa skinęła głową.

– Tak, idzie mi coraz lepiej. – Musiała jeszcze zadać pewne pytanie, które męczyło ją przez całą bezsenną noc. – By siebie chronić, by utrudnić grę, mógłby wynająć kogoś, zapłacić komuś, aby zabił wybraną przez niego osobę, a on tymczasem miałby niezbite alibi?

– Nie. – Spojrzenie Miry stało się łagodniejsze i pełne współczucia, gdy zobaczyła, że Ewa zamknęła z ulgą oczy. – W moim przekonaniu on musi być na miejscu zbrodni. By wszystko zobaczyć, nagrać, a przede wszystkim przeżyć. Morderstwo dokonane przez kogoś innego nie sprawi mu satysfakcji. Poza tym, on nie wierzy, że go przechytrzysz. Lubi patrzeć, jak się pocisz nad tą sprawą, pani porucznik. Chętnie obserwuje ludzi i wydaje mi się, że skupił na tobie całą uwagę, kiedy dowiedział się, że prowadzisz śledztwo. Pilnie ci się przypatruje i wie, że obchodzi cię ta sprawa. Uważa to za słabość, którą można wykorzystać, i robi to, przesyłając ci zapisy morderstw – nie do miejsca, w którym pracujesz, lecz tam, gdzie mieszkasz.

47
{"b":"107140","o":1}