Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Wiem. – Dźwignął się i przesunął dłoń z jej ramienia na udo, podążając wzrokiem za swoją ręką. Krew waliła mu w lędźwiach. Ścisnął lekko jej pierś. – Mała. Bardzo delikatna. Kto by się spodziewał.

– Chcę cię mieć w środku.

– Chcesz mieć w środku tylko niewielką cząstkę mnie – mruknął.

– Do diabła! – Jęknęła, gdy pochylił głowę i wziął jej pierś w usta. Wiła się spazmatycznie, gdy ssał jej sutkę, najpierw tak delikatnie, że przeżywała prawdziwe męki, potem mocniej, szybciej, aż w końcu musiała zagryźć usta, by nie krzyczeć. Jego ręce nie przestawały jej pieścić, rozniecając egzotyczne ognie żądzy.

Nie była do tego przyzwyczajona. Seks, kiedy już się na niego decydowała, był szybki, prosty i zaspokajał podstawowe potrzeby. Dzisiejszy akt ogarniał ją całą, angażował uczucia, bombardował zmysły.

Próbowała wsunąć między nich rękę, dotknąć go tam, gdzie twardy i ciężki przyciskał się do niej. Ogarnęła ją panika, kiedy złapał ją za nadgarstki i podniósł jej ręce nad głowę.

– Nie rób tego.

W pierwszym odruchu byłby ją puścił, gdyby nie spojrzał jej w oczy. Malowała się w nich panika, nawet strach, ale także i pożądanie.

– Ewo, nie możesz ciągle nad sobą panować. – Pogłaskał ją po udzie. Zadrżała, obrzuciła go nerwowym spojrzeniem, kiedy musnął palcami wewnętrzną stronę jej kolana.

– Nie rób tego – powtórzyła łapiąc z trudem powietrze.

– Czego nie robić? Nie szukać słabego punktu, by go wykorzystać?

– Na próbę zaczaj pieścić wrażliwą skórę, wodząc palcami w górę, w kierunku jej rozpłomienionej kobiecości i z powrotem. Dyszała ciężko, próbując odsunąć się od niego.

– Chyba za późno – wymamrotał. – Chcesz zaspokojenia bez żadnych pieszczot? – Dotknął rozchylonymi wargami jej szyi i przesuwał je coraz niżej i niżej, czując, że jej ciało drży pod nim niczym drut elektryczny. – Do tego nie potrzebujesz partnera. A dzisiejszej nocy go masz. Mam zamiar dostarczyć ci tyle przyjemności, ile zdołam.

– Nie mogę. – Naprężyła się, usiłując zrzucić go z siebie, ale każdy gwałtowny ruch dostarczał jej tylko nowych zabójczych doznań.

– Daj się ponieść miłości. – Szalał z pożądania. Jej opór rozwścieczał go i jednocześnie prowokował.

– Nie mogę.

– Sprawię, że dasz się ponieść miłości, a ja będę się temu przyglądał. – Znowu zaczaj się na nią wsuwać, czując każde drgnięcie jej ciała, dopóki jego twarz nie znalazła się na wysokości jej twarzy. Przycisnął mocno dłoń do wzgórka między jej udami.

– Ty draniu. Nie mogę – syknęła przez zęby.

– Kłamczucha – rzekł cicho, po czym wsunął w nią palec. Jego jęk zmieszał się z jej jękami, gdy dotknął jej zaciśniętej, rozpalonej, wilgotnej kobiecości. Starając się za wszelką cenę zapanować nad sobą, skupił wzrok na jej twarzy, która przybrała wyraz przerażenia, potem bezgranicznego zdziwienia, a w końcu bezradności.

Chciała mu się wyślizgnąć, uwolnić się od niego, ale nie dała rady. Ktoś krzyknął, gdy zapadła się w otchłań, a jej ciało eksplodowało. Przez sekundę cała napięła się niebezpiecznie, po czym przeszył ją dreszcz ostrej zmysłowej rozkoszy. Osłabła oszołomiona, zdezorientowana.

Oszalał z pożądania.

Podciągnął ją do góry, tak że uklękła, opierając mu ciężko głowę na ramieniu.

– Jeszcze raz – zażądał, odciągając za włosy jej głowę do tyłu i szukając łapczywie jej ust. – Jeszcze raz, do cholery.

– Tak. – To narastało tak szybko. Czuła gwałtowną potrzebę zaspokojenia. Pieszcząc go namiętnie, wygięła się w łuk, by jego usta mogły jej dotykać gdzie i jak chciały.

Jej następny orgazm szarpnął nim niczym ostry pazur. Z dziwnym warknięciem pchnął ją na plecy, uniósł wysoko jej biodra i wszedł w nią. Objęła go mocno, niczym gorąca, chciwa miłości pięść.

Jej paznokcie drapały go po plecach. Jej biodra poruszały się rytmicznie, gdy zagłębiał się w niej. Kiedy jej ręce zsunęły się bez siły z jego ramion, wytrysnął w nią.

11

Długo się nie odzywała. W gruncie rzeczy nie było nic do powiedzenia. Z pełną świadomością zdecydowała się na nierozważny krok. Jeśli pociągnie on za sobą przykre konsekwencje, poniesie je.

Teraz musi zachować resztki godności i wyjść stąd.

– Muszę iść. – Odwróciwszy głowę, usiadła, zastanawiając się, jak znajdzie swoje ubranie.

– Nie sądzę – powiedział Roarke leniwym, pewnym siebie, rozwścieczonym głosem. W chwili, gdy zaczęła wstawać, chwycił ją za ramię i ponownie przewrócił na plecy.

– Słuchaj, zabawa to zabawa.

– Z pewnością. Nie wiem, czy to, co się przed chwilą wydarzyło, można uznać za zabawę. Moim zdaniem było to zbyt gwałtownie jak na zwykłą rozrywkę. Jeszcze z tobą nie skończyłem, pani porucznik. – Kiedy jej oczy zwęziły się, wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Dobrze, właśnie chciałem…

Dech mu zaparło, a słowa zamarły, gdy walnęła go łokciem w żołądek. W mgnieniu oka odwróciła ich pozycje. Dobrze wycelowany łokieć wciskał się niebezpiecznie w jego tchawicę.

– Słuchaj, stary, przychodzę i wychodzę, kiedy chcę, więc hamuj swoje ego.

Podniósł dłonie, niczym białą flagę, na znak pokoju. Jej łokieć uniósł się o pół cala, zanim Roarke przesunął się i podniósł gwałtownie.

Była uparta, silna i inteligentna. I dlatego wpadła w jeszcze większą wściekłość, gdy po zaciętej walce znowu znalazła się podium.

– Napad na oficera będzie cię kosztował od roku do pięciu lat, Roarke. W więzieniu, nie w wygodnym areszcie domowym.

– Nie masz na sobie odznaki. W ogóle nic na sobie nie masz. – Uszczypnął ją po przyjacielsku w policzek. – Nie zapomnij zaznaczyć tego w swoim raporcie.

Tyle jeśli chodzi o zachowanie godności, pomyślała.

– Nie chcę z tobą walczyć. – Ucieszyła się, że jej głos brzmi spokojnie i rozważnie. – Po prostu muszę iść.

Przesunął się, zobaczył, że jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia, po czym przymykają, kiedy znowu wsunął się w nią.

– Nie zamykaj oczu – wyszeptał chrapliwie.

Więc obserwowała go, niezdolna oprzeć się przenikającej ją rozkoszy. Teraz poruszał się w powolnym rytmie, długimi, mocnymi suwami, które podniecały jej zmysły.

Jej oddech stał się płytki, przyśpieszony. Widziała tylko jego twarz, czuła tylko zmysłowe, płynne ruchy jego ciała w sobie, niestrudzone tarcie, które doprowadziło ją do spazmu rozkoszy.

Jego palce splotły się z jej palcami, a jego usta przycisnęły do jej warg. Poczuła, że jego ciało napięło się gwałtownie, zanim schował twarz w jej włosach. Leżeli cicho, złączeni w uścisku, zastygli w bezruchu. Odwrócił głowę i wycisnął pocałunek na jej czole.

– Zostań – wymamrotał. – Proszę.

– Dobrze. – Teraz zamknęła oczy. – Dobrze, zostanę.

Nie spali. Jednak kiedy wczesnym rankiem Ewa weszła pod prysznic w domu Roarke'a, dręczyło ją nie uczucie zmęczenia, ale zakłopotania.

Nie spędzała nocy z mężczyznami. Zawsze przestrzegała tego, żeby seks był szybki, prosty i… bezosobowy. A jednak nazajutrz o poranku stała w jego łazience pod strumieniem gorącej wody. W nocy przez wiele godzin poddawała się jego zuchwałym pieszczotom. Zaatakował, a potem posiadł te części jej ciała, które uważała za nie do zdobycia.

Próbowała żałować tego, co się stało. Wydawało się to ważne, że uświadomiła sobie i zrozumiała swój błąd. Ale trudno jej było żałować czegoś, co sprawiło taką rozkosz jej ciału i zapobiegło złym snom.

– Dobrze wyglądasz, pani porucznik.

Ewa odwróciła głowę, gdy Roarke przeszedł przez krzyżujące się strumyczki wody. '

– Chyba będziesz musiał pożyczyć mi koszulę.

– Coś dla ciebie znajdziemy. – Wcisnął guzik w wyłożonej kafelkami ścianie, podstawił dłoń pod Zbiorniczek i nabrał trochę klarownego śmietankowego płynu.

– Co robisz?

– Myję ci głowę – mruknął wcierając szampon w jej krótkie, mokre włosy. – Cieszę się, że twoje włosy będą pachniały moim mydłem. – Wykrzywił usta. – Jesteś fascynującą kobietą, Ewo. Oto jesteśmy mokrzy, nadzy, oboje na wpół żywi po niezapomnianej nocy, a ty wciąż mi się przyglądasz wzrokiem obojętnym i bardzo podejrzliwym.

36
{"b":"107140","o":1}