Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Muchy sernice to owady, które skaczą. Nauczyłam się je ignorować w czasie pracy nad zwłokami, chociaż nie przyszło mi to łatwo.

– Moje ulubione.

– Wszyscy mają prawo do życia, doktor Brennan.

– Chyba należy je podziwiać, skoro potrafią skakać na odległość dziewięć razy dłuższą od długości ich ciała.

– Zmierzyłaś?

– To przybliżone obliczenie.

– Niezwykle użytecznym stworzeniem, jeżeli chodzi o ustalanie przybliżonego czasu zgonu, jest czarna mucha końska. Zwykle pojawiają się nie prędzej niż dwadzieścia dni po śmierci i raczej są konsekwentne, nawet w przypadku zakopanych szczątków.

– Były tam?

– Tak.

– Co jeszcze?

– Było mniej chrząszczy niż zwykle w takim wypadku, prawdopodobnie przez mokre otoczenie. Ale pojawiły się typowe formy drapieżne, żerujące ostro na larwach i innych miękkich formach.

– A więc ile czasu minęło od śmierci według ciebie?

– Powiedziałbym, że jakieś trzy do czterech tygodni.

– W przypadku obu ciał?

– Zmierzyłaś metr dwadzieścia od dna grobu, dziewięćdziesiąt centymetrów od górnego ciała. Przedyskutowaliśmy zachowanie much mięsnych przed zakopaniem ciała, to tłumaczy obecność pustych powłok, które znalazłaś na i nad dolnym ciałem. W niektórych były dorosłe osobniki, w połowie na zewnątrz. W wyjściu na zewnątrz pewnie przeszkodziła im ziemia. Były tam też Piophilidae.

– Czyli?

– Muchy sernice. Znalazłem też kilka much trumiennych w próbce ziemi, którą pobrałaś znad dolnego ciała, i kilka larw w samym ciele. Te gatunki zagłębiają się w ciało do złożenia jaj. Poruszenie ziemi w grobie i obecność górnego ciała ułatwiły im wejście. Zapomniałem ci wspomnieć, że na górnym ciele też je znalazłem.

– A próbki ziemi się przydały?

– Bardzo. Pewnie nie będziesz chciała usłyszeć o wszystkich stworzeniach, które karmią się larwami i materiałami rozkładowymi, ale znalazłem jedną formę, która może się przydać przy ustalaniu czasu zgonu. Badając ziemię zebrałem kilka roztoczy, których obecność wskazywałaby na minimum trzy tygodnie.

– A więc trzy lub cztery tygodnie dla obu ciał.

– To moje wstępne obliczenia.

– Bardzo mi pomogłeś, Lou. Jesteście niesamowici.

– Czy to pasuje do stanu, w jakim znajdują się szczątki?

– Idealnie.

– Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałbym wspomnieć. Kiedy to usłyszałam, zimna ręka ścisnęła mnie za serce.

24

Przepraszam cię, Lou. Mógłbyś to powtórzyć?

– To nic nowego. W związku ze zwiększoną ilością zgonów związanych z narkotykami, podjęte zostały badania obecności farmaceutyków w owadach żerujących na zwłokach. Nie muszę ci mówić, że czasami mija trochę czasu, zanim ciała zostają odnalezione, więc nie zawsze udaje się uzyskać materiał do analizy toksykologicznej. No wiesz, krew, mocz, tkanki organów.

– Dlatego larwy testowane są na obecność narkotyków?

– Można, ale my mieliśmy więcej szczęścia z tymi pustymi powłokami. Prawdopodobnie z powodu dłuższego czasu odżywiania. Zajęliśmy się też wylinami i kałem chrząszczy…

– To znaczy?

– Zrzucone pancerze i wydzieliny. Ale i tak najwięcej narkotyków znajdujemy w poczwarkach much. To pewnie ma związek z żywieniowymi preferencjami. Chrząszcze wolą suche pokrycia, muchy miękkie tkanki. Tam właśnie jest największa koncentracja narkotyku.

– Co znaleziono?

– Lista jest długa. Kokaina, heroina, metaamfetamina, amitryptylina, nortyptylina. Ostatnio pracujemy z 3,4-metylenedioksymetaamfetaminą.

– Ma to jakąś normalną nazwę?

– Najpopularniejsza to ecstasy.

– I takie rzeczy znajdujecie w poczwarkach?

– Odizolowaliśmy i narkotyki, i ich metabolity.

– Jak?

– Metoda ekstrakcji jest podobna do tej, której używa się w patologii, trzeba tylko rozłożyć twardą chitynowo-proteinową formę poczwarki i wyliny, aby uwolnić toksyny. Robi się to krusząc osłonki, a potem używając albo mocnego kwasu, albo zasady. Następnie, po dopasowaniu pH, korzysta się z typowych technik. Najpierw ekstrakcja zasady, po niej chromatografia płynu i spektometria całości. Wyodrębnienie jonów wskazuje, co jest w próbce i ile tego jest.

Przełknęłam ślinę.

– I ty mi mówisz, że znaleźliście flunitrazepam w poczwarkach ode mnie?

– Te z górnego ciała miały flunitrazepam i jego dwa metabolity, desmetylflunitrazepam i 7-aminoflunitrazepam. Skoncentrowanie narkotyku macierzystego było o wiele silniejsze niż metabolitów.

– Co by oznaczało raczej silne narażenie na działanie.

– Dokładnie.

Podziękowałam mu i pożegnaliśmy się.

Przez chwilę nie mogłam się poruszyć. Szokujące odkrycie sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze i bałam się, że zwymiotuję. A może to przez to zjedzone wcześniej ciasto.

Flunitrazepam.

To słowo wreszcie pobudziło moją pamięć.

Flunitrazepam.

Rohypnol.

To właśnie to cały czas próbował mi podsunąć mój umysł.

Drżącymi rękami wykręciłam numer hotelu Lord Cartaret. Nie było go w pokoju. Zadzwoniłam znowu i zostawiłam swój numer na jego pagerze.

Czekałam, a mój współczulny układ nerwowy wysyłał mi ostrzeżenie i kazał się bać. Czego? Rohypnolu. Rzuciłam się na dzwoniący telefon. Student. Na krótko.

Linia znowu była wolna i znowu czekałam, a towarzyszył mi strach. Rohypnol. Narkotyk, który zwykle towarzyszy gwałtom na randce.

Lód ścinał mnie od środka. Krew się burzyła. Miałam mroczki przed oczami.

Ryan zadzwonił po jedenastu minutach,

– Chyba znalazłam inny związek.

– Czego z czym?

Spokojnie. Nie pozwól, by szok przeszkodził ci jasno myśleć.

– Między morderstwami na wyspie Murtry i w St-Jovite.

Opowiedziałam mu o rozmowie z Lou Western.

– Jedna z kobiet na Murtry miała w tkankach ogromne ilości Rohypnolu.

– Dokładnie tak, jak ciała w sypialni na górze w domu w St-Jovite.

– Tak.

Kiedy Lou wspomniał nazwę narkotyku, przypomniało mi się coś jeszcze. Las na północy. Spalona drewniana chata. Polana, krąg przykrytych ciał. Ludzie w mundurach. Nosze. Karetki.

– Pamiętasz klasztor Solar Temple?

– Tych kopniętych czcicieli, którzy gromadnie złożyli się w ofierze?

– Tak. Sześćdziesiąt cztery ofiary w Europie. Dziesięć w Ouebecu. Bardzo się starałam, by głos mi się nie załamał.

– Kilka tych chat eksplodowało i spłonęło.

– Tak. Myślałem o tym.

– W obu miejscach stwierdzono obecność Rohypnolu. Wiele ofiar wzięło narkotyk krótko przed śmiercią. Cisza.

– Myślisz, że Owens kontynuuje tradycję Temple?

– Kto wie.

– A może oni handlują? Handlują czym? Życiem ludzkim?

– Niewykluczone.

Na chwilę oboje zamilkliśmy.

– Porozmawiam z chłopakami, którzy tam pracowali. W międzyczasie zamierzam dalej uprzykrzać życie Owensowi.

– Jest coś jeszcze…

Coś w słuchawce cicho zamruczało.

– Słuchasz?

– Słucham.

– West twierdzi, że te kobiety na wyspie zmarły trzy lub cztery tygodnie temu.

Słyszałam w słuchawce własny oddech.

– Pożar w St-Jovite miał miejsce dziesiątego marca. A jutro jest pierwszy.

Ryan oddał się matematyce, a w słuchawce znowu mruczało.

– Święty Jezu. Trzy tygodnie temu.

– Czuję, że wydarzy się coś okropnego, Ryan.

– Bez odbioru.

I się wyłączył.

Kiedy oglądam się w przeszłość, zawsze myślę, że po tej rozmowie wypadki zaczęły się toczyć szybciej, nabrały prędkości i oszalały, by ostatecznie przejść w wir, który pochłonął wszystko, łącznie ze mną.

Tego wieczora długo pracowałam. Hardaway też. Zadzwonił, kiedy wyjmowałam z koperty jego raport z autopsji.

Podałam mu profil górnego ciała i moje ustalenia co do wieku drugiego.

– To by się zgadzało – stwierdził. – Miała dwadzieścia pięć lat.

– Macie dowód tożsamości?

60
{"b":"101657","o":1}