– I?
Wziął głęboki oddech.
– Ostatni raz widziano Jennifer Cannon wychodzącą z campusu uniwersytetu McGill.
– Nie!
– Tak. Nie podeszła do końcowych egzaminów i opuszczała zajęcia. Po prostu się spakowała i wyjechała.
– Spakowała się?
– Aha. Dlatego policja nie zabrała się zbyt energicznie do poszukiwań. Pozbierała wszystkie swoje rzeczy, zlikwidowała konto bankowe, zostawiła wiadomość właścicielowi mieszkania i zniknęła. To nie wyglądało na porwanie.
Przed oczami stanął mi niewyraźny obraz. Twarz z grzywką. Nerwowy gest. Z wysiłkiem formułowałam słowa.
– Razem z Jennifer Cannon z posiadłości zniknęła jeszcze jedna kobieta. Kathryn jej nie znała, bo była nowa. – Przełknęłam. – Ona twierdzi, że ta dziewczyna mogła mieć na imię Anna.
– Nie rozumiem.
– Anna Goyette była – poprawiłam się – jest studentką na McGill.
– To często spotykane imię.
– Kathryn słyszała, jak Jennifer i ta dziewczyna rozmawiały w obcym języku.
– Po francusku?
– Nie jestem pewna, czy Kathryn wiedziałaby, że to francuski.
– Myślisz, że drugą ofiarą z Murtry może być Anna Goyette?
Nie odpowiedziałam.
– Brennan, to, że na Świętej Helenie pojawiła się jakaś dziewczyna, na którą mówiono Anna, nie znaczy, że spotkały się tam właśnie koleżanki z McGill. Cannon opuściła uniwersytet ponad dwa lata temu. Goyette ma dziewiętnaście lat. Jeszcze jej tam wtedy nie było.
– To prawda. Ale wszystko inne pasuje.
– No nie wiem. A nawet jeżeli Jennifer Cannon mieszkała u Owensa, to i tak nie musi znaczyć, że on ją zabił.
– Kłócą się. Ona znika. Jej ciało znalezione zostaje w płytkim grobie.
– Może ona albo jej przyjaciółka Anna były pod wpływem narkotyków. Może Owens się dowiedział i je wyrzucił. Nie miały dokąd pójść, więc zwracają się do swoich narkotykowych znajomych. Albo wyruszają z torbą pełną towaru.
– Naprawdę tak myślisz?
– Na pewno wiemy tylko, że Jennifer Cannon wyjechała z Montrealu kilka lat temu i jej ciało znalezione zostało na wyspie Murtry. Mogła spędzić trochę czasu w komunie na Świętej Helenie. Mogła się pokłócić z Owensem.
A nawet jeżeli, to i tak te fakty mogą pasować do rzeczywistości albo i nie.
– Gdzieś musiała przebywać przez ostatnie kilka lat…
– Gdzieś tak.
– Co zamierzasz?
– Najpierw chcę się spotkać z szeryfem Bakerem i zapytać, czy to wystarczy, aby dostać nakaz. Chcę pogonić chłopaków w Teksasie. Chcę wiedzieć wszystko o Owensie. Potem znowu będę obserwował posiadłość. Muszę poznać tego guru na wylot, a nie mam wiele czasu. Chcą mieć mnie w Montrealu w poniedziałek.
– Ryan, ten facet jest niebezpieczny…
Nie przerywając mi wysłuchał tego, co powiedział mi Red Skyler. Kiedy skończyłam, zapadła dłuższa cisza, podczas której rozważał naszą sytuację pod kątem słów socjologa.
– Zadzwonię do Claudela i zapytam, co ze sprawą Anny Goyette.
– Dzięki, Ryan.
– Pilnuj Kathryn – powiedział poważnie,
– Dobrze,
Nie udało mi się. Kiedy poszłam na górę, dziewczyny już nie było.
27
Cholera! – powiedziałam głośno do siebie.
Birdie przyszedł za mną na górę. Na dźwięk moich słów znieruchomiał, opuścił łepek i patrzył na mnie w bezruchu,
– Cholera!
Nikt mi nie odpowiedział.
Ryan miał rację. Kathryn była zmienna. Wiedziałam, że nie mogę zapewnić jej bezpieczeństwa, ani jej, ani dziecku, więc dlaczego czułam się odpowiedzialna?
– Uciekła, Bird. Co mogę teraz zrobić?
Kot nie miał żadnych propozycji, więc zrobiłam to, co zawsze w takich przypadkach: kiedy czuję się niespokojna, zabieram się do pracy.
Wróciłam do kuchni. Drzwi były uchylone i wiatr rozrzucił zdjęcia z autopsji.
Czy na pewno wiatr? Raport Hardawaya leżał tam, gdzie go zostawiłam.
Czy Kathryn obejrzała zdjęcia? Czy to, co zobaczyła, wywołało panikę?
Czując kolejną falę winy usiadłam i ułożyłam zdjęcia.
Oczyszczone z całunu larw i osadów, ciało Jennifer Cannon było w lepszym stanie, niż się spodziewałam. Proces rozkładu zniszczył jej twarz i trzewia, jednak rany w opuchniętym i przebarwionym ciele były nieźle widoczne.
Rany cięte. Setki. Niektóre okrągłe, inne proste, od jednego do siedmiu centymetrów długości. Skupione w okolicach gardła, na klatce piersiowej, na rękach i nogach. Na całym ciele dostrzegłam coś jakby powierzchniowe zadrapania, ale stan skóry nie pozwalał na dokładniejszą obserwację uszkodzeń. Wszędzie w tkance pełno było zakrzepłej krwi.
Zbadałam kilka zbliżeń. Rany na klatce piersiowej miały gładkie, czyste krawędzie, ale pozostałe były poszarpane i nierówne. Głęboka rana cięta biegła naokoło prawego ramienia, odsłaniając poszarpane ciało i rozszczepioną kość.
Potem przyjrzałam się zdjęciom czaszki. Chociaż zaczął się już proces martwiczy, większość włosów była na miejscu. Z tylu czaszki, przez splątane włosy prześwitywała kość, jakby brakowało kawałka skalpu.
Już to kiedyś widziałam. Gdzie?
Odłożyłam zdjęcia i otworzyłam raport Hardawaya.
Dwadzieścia minut później oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
Prawdopodobna przyczyna śmierci: wykrwawienie wskutek pchnięcia nożem. Rany o gładkich brzegach na klatce piersiowej spowodowało gładkie ostrze, które naruszyło kilka naczyń krwionośnych. Rozkład uniemożliwił patologowi dokładne określenie powodu innych uszkodzeń.
Resztę dnia spędziłam pracowicie. Napisałam raporty w sprawie Jennifer Cannon i drugiej ofiary z Murtry, potem zajęłam się swoim referatem; cały czas nasłuchiwałam, czy Kathryn nie wraca.
O drugiej zadzwonił Ryan, aby mi powiedzieć, że przypadek Jennifer przekonał sędziego i będzie wydany nakaz przeszukania posiadłości na Świętej Helenie. Pojadą tam z Bakerem, jak tylko dostaną papier.
Ja powiedziałam mu o zniknięciu Kathryn i wysłuchałam jego zapewnień, że to nie moja wina. Powiedziałam mu też o Birdiem.
– Nareszcie jakieś dobre wiadomości.
– Chociaż tyle. Wiesz już coś nowego o Annie Goyette?
– Nie.
– A o Teksasie?
– Nadal czekam. Dam ci znać, jak tylko czegoś się dowiem.
Odkładając słuchawkę poczułam futerko ocierające się o moją kostkę, spojrzałam w dół: Birdie kreślił ósemki między moimi stopami.
– Co, Bird, może byśmy coś zjedli?
Mój kot pasjami uwielbia psie zabawki do żucia. Tłumaczyłam mu, że takie rzeczy są dla psów, ale to go nie przekonało.
Z kuchennej szuflady wyjęłam małą kość z surowej skóry i rzuciłam ją do salonu.
Birdie przebiegł przez pokój, odbił się i rzucił na swoją zdobycz. Wyprostował się, złożył kość między przednimi łapkami i zaczął ją obgryzać.
Patrzyłam na to, zastanawiając się, co go tak ciągnie do tego oślizłego kawałka skóry.
Kot najpierw obgryzł jeden róg, a potem obrócił zabawkę i zajął się drugą stroną. Kość wyślizgiwała mu się z obu stron, więc przytrzymał ją sobie i zatopił w niej kły.
Przyglądałam mu się w osłupieniu.
Czy to było to?
Podeszłam do niego, kucnęłam i zabrałam mu zabawkę. Położył mi przednie łapki na kolanach i stając na tylnych próbował odzyskać skarb.
Patrzyłam na pogryziony kawałek skóry i serce biło mi szybciej.
Słodki Jezu.
Pomyślałam o dziwnych ranach w ciele Jennifer Cannon. Powierzchniowe zadrapania. Rany szarpane.
Pobiegłam do salonu po szkło powiększające, potem z powrotem do kuchni i przetrząsnęłam zdjęcia Hardawaya. Wybrałam zdjęcia głowy i obejrzałam je pod lupą.
To miejsce nie było spowodowane rozkładem. Kosmyki, które zostały, mocno się trzymały skóry. Usunięty kawałek skóry i włosów był idealnie prostokątny, a jego brzegi były poszarpane.
Ten kawałek został zdarty z głowy.
Pomyślałam, co to może znaczyć.
I jeszcze o czymś.
Czy mogłam być aż taka ślepa? Czy z góry wyrobiona opinia mogła przysłonić mi coś tak oczywistego?