Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nie wiem wiele o świecie. – Zamyśliła się na moment. – O świecie wiem to, co oni chcą, bym wiedziała.

– Oni?

Tak mocno zacisnęła dłonie, że pobielały jej kostki.

– Nie powinniśmy rozmawiać o sprawach grupy. – Przełknęła ślinę.

– Oni są moją rodziną. Są moim światem od kiedy skończyłam osiem lat. On jest moim ojcem i doradcą, i nauczycielem, i…

– Dom Owens?

Znowu spojrzała mi w oczy.

– To inteligentny człowiek. Wie wszystko o zdrowiu, rozmnażaniu, ewolucji, zanieczyszczeniach i jak utrzymać równowagę między duchowymi, biologicznymi i kosmicznymi siłami. Widzi i rozumie rzeczy, o których my nie mamy najmniejszego pojęcia. To nie Dom… Ja mu ufam. Nigdy nie skrzywdziłby Carlie'ego. On robi to, co robi, żeby nas chronić. On nas pilnuje. Tylko nie jestem pewna…

Zamknęła oczy i uniosła głowę. Łza spłynęła po szyi. Jej przełyk uniósł się i opadł, wzięła głęboki oddech, opuściła brodę i spojrzała mi prosto w oczy.

– Ta dziewczyna. Ta, której szukaliście. Ona tam była.

Ledwie ją słyszałam.

– Heidi Schneider?

– Nie znałam jej nazwiska.

– Powiedz mi, co o niej pamiętasz.

– Heidi dołączyła do grupy gdzieś indziej. Chyba w Teksasie. Mieszkała na Świętej Helenie jakieś dwa lata. Była starsza ode mnie, ale ją lubiłam. Zawsze chętnie ze mną rozmawiała i mi pomagała. Była śmieszna. – Przerwała. – Partnerem Heidi miał być Jason…

– Że co? – Wydawało mi się, że źle słyszę.

– Jej partnerem miał być Jason. Ale ona była zakochana w Brianie, tym chłopaku, który był z nią, kiedy dołączyła do nas. Tym na waszym zdjęciu.

– To Brian Gilbert. – Miałam sucho w ustach.

– Oni się czasem wymykali, by być razem. – Spojrzała na jakiś odległy punkt. – Kiedy Heidi zaszła w ciążę, była przerażona, bo dziecko mogło nie być uświęcone. Próbowała to ukryć, ale i tak się w końcu dowiedzieli.

– Owens?

Popatrzyła na mnie i zobaczyłam prawdziwy strach.

– To nie jest ważne. To dotyczy każdego.

– Ale co?

– Porządek. – Potarła dłońmi serwetkę i z powrotem złożyła dłonie. – Pewne rzeczy, o których nie wolno mi mówić. Chce pani to usłyszeć? – Spojrzała na mnie i znowu w jej oczach dostrzegłam łzy.

– Mów.

– Pewnego dnia Heidi i Brian nie pojawili się na porannym spotkaniu. Odeszli.

– Dokąd?

– Nie wiem.

– Myślisz, że Owens wysłał kogoś za nimi?

Spojrzała w kierunku okna i zagryzła dolną wargę.

– To nie wszystko. Jednej nocy zeszłej jesieni Carlie obudził się i marudził, więc zeszłam na dół po mleko. Usłyszałam ruch w biurze, potem głos jakiejś kobiety, cichy, jakby nie chciała, by ktoś ją usłyszał. Na pewno rozmawiała przez telefon.

– Rozpoznałaś ten głos?

– Tak. To była jedna z kobiet, które pracowały w biurze.

– Co mówiła?

– Mówiła komuś, że ktoś jest okej. Nie słyszałam więcej, poszłam na górę.

– Mów dalej.

– To samo miało miejsce jakieś trzy tygodnie temu, tylko że tym razem to była kłótnia. Ci ludzie byli naprawdę wściekli, ale drzwi były zamknięte i nie słyszałam słów. To był Dom i ta sama kobieta.

Wytarła łzę z policzka wierzchem dłoni. Wciąż unikała mojego wzroku.

– Następnego dnia jej nie było i już nigdy jej nie widziałam. Jej i jeszcze jednej kobiety. Po prostu zniknęły.

– Czy ludzie nie przychodzą i odchodzą?

Spojrzała na mnie.

– Ona pracowała w biurze. To chyba ona odbierała te telefony, o które pytaliście. – Klatka piersiowa opadała i unosiła się, jakby z całych sił powstrzymywała łzy. – I to była najlepsza przyjaciółka Heidi.

Poczułam ucisk w żołądku.

– Miała na imię Jennifer?.

Przytaknęła.

Wzięłam głęboki oddech. Zachowaj spokój ze względu na nią.

– Kim była ta druga kobieta?

– Nie jestem pewna. Nie była długo. Chwileczkę. Na imię miała chyba Alice. Albo Annę.

Serce zabiło mi bardzo mocno. Boże, nie.

– Wiesz, skąd ona była?

– Gdzieś z Północy. Nie, może z Europy. Czasami rozmawiała z Jennifer w innym języku.

– Czy myślisz, że Dom Owens kazał zabić Heidi i jej dzieci? Dlatego boisz się o Carlie'ego?

– Pani nie rozumie. To nie Dom. On próbuje nas chronić i nam tłumaczyć. – Wpatrywała się we mnie w skupieniu, jakby chciała dotrzeć do środka mojego umysłu. – Dom nie wierzy w antychrysta. Chce nas tylko uchronić przed zniszczeniem. – Jej głos zaczął drżeć, krótkie oddechy wypełniały przerwy między słowami. Podniosła się i podeszła do okna. – To nie Dom. To ona. Dom chce dla nas życia wiecznego.

– Kto?

Kathryn chodziła po kuchni jak schwytane do klatki zwierzę, wykręcając sobie wszystkie palce. Po twarzy płynęły łzy.

– Ale nie teraz. Jest za wcześnie. To nie może być teraz. – Błagalnie.

– Co jest za wcześnie?

– A jeżeli oni się mylą? Może nie ma wystarczającej ilości energii kosmicznej? A może tam nic nie ma? A co, jeżeli Carlie po prostu umrze? Jeżeli moje dziecko umrze?

Zmęczenie. Niepokój. Poczucie winy. Kathryn nie miała już siły im się opierać i zaczęła płakać. I mówić tak chaotycznie, że wiedziałam, iż niczego więcej od niej się nie dowiem.

Podeszłam i objęłam ją obiema rękami.

– Kathryn, musisz odpocząć. Połóż się na chwilę. Potem porozmawiamy

Wydała jakiś niezrozumiały dźwięk i pozwoliła się zaprowadzić na górę do pokoju gościnnego. Wyjęłam ręczniki i zeszłam na dół po jej plecak. Kiedy wróciłam, leżała na łóżku z jedną dłonią na czole, z zamkniętymi oczami, a łzy ześlizgiwały się po skroniach i znikały we włosach.

Zostawiłam plecak na komodzie i zamknęłam żaluzje. Kiedy zamykałam drzwi, mówiła coś cicho, z zamkniętymi oczami, ledwie poruszając ustami.

Już dawno niczyje słowa tak mnie nie przestraszyły.

26

“Wieczne życie”? Tak powiedziała?

– Tak. – Tak mocno ściskałam słuchawkę, że zabolały mnie ścięgna nadgarstka.

– Powiedz mi to jeszcze raz.

– “A jeżeli oni odejdą i nas zostawią?” “A jeżeli ja odbieram Carlie'emu wieczne życie?

Pozwoliłam Redowi rozważyć słowa Kathryn. Kiedy przełożyłam słuchawkę do drugiej ręki, popatrzyłam na odcisk, gdzie skóra spociła się pod plastikiem.

– Nie wiem, Tempe. Ciężko powiedzieć. Jak to stwierdzić, kiedy grupa zaczyna być niebezpieczna? Niektóre z tych marginalnych religijnych ruchów potrafią być wysoce wpływowe. Inne są nieszkodliwe.

– Czy to kwestia proroków?

A co, jeżeli moje dziecko umrze?

– Są czynniki, które wpływają na siebie. Przede wszystkim jest sama sekta z jej przekonaniami i rytuałami, z organizacją i, rzecz jasna, z liderem. Są też siły oddziaływujące z zewnątrz. Ile wrogości skierowane jest ku członkom? Jak bardzo napiętnowani są oni przez społeczeństwo? A złe traktowanie wcale nie musi odpowiadać prawdzie. Wmówione prześladowanie też może prowadzić do agresji.

Chce nas tylko uchronić przed zniszczeniem.

– Jakie rodzaje przekonań sprawiają, że grupa zaczyna przekraczać dopuszczalne granice?

– To właśnie interesuje mnie u twojej młodej damy. Ona chyba mówi o podróży. O podróży po wieczne życie. To brzmi apokaliptycznie.

On próbuje nas chronić i nam tłumaczyć.

– Jak koniec świata.

– Dokładnie. Ostatnie dni. Armagedon.

– To nic nowego. Dlaczego takie postrzeganie świata musi prowadzić do przemocy? Dlaczego by nie usiąść i poczekać?

– Nie zrozum mnie źle. Nie zawsze tak jest. Ale te grupy wierzą, że ostatnie dni są bliskie, i postrzegają siebie jako osoby, które odegrają kluczową rolę w wydarzeniach, jakie niedługo będą miały miejsce. Oni są tymi wybranymi, którzy zapoczątkują nowy porządek.

Była przerażona, bo dziecko mogło nie być uświęcone.

– Powstaje pewien dualizm w procesie myślenia. Oni są dobrzy, a inni beznadziejnie zepsuci i niemoralni. Podobni demonom.

– Jesteś albo ze mną, albo przeciwko mnie.

63
{"b":"101657","o":1}