Skręciła w prawo i w górę. Znów zaczęła układać wszystko w myślach. Kiedy dobrze się nad tym zastanowić, powinna zaczekać, aż dotrą do celu podróży. Przede wszystkim, jeśli naprawdę jadą do Jacka, to cóż, przecież Jack tam będzie, prawda? To ma sens.
Co więcej, kiedy zatrzyma samochód, oboje będą musieli wysiąść. To oczywiste, owszem, ale wtedy będzie miała okazję.
On wysiądzie po swojej stronie. Ona po swojej.
Wtedy będzie miała szansę.
Ponownie zaczęła powtarzać w myślach kolejne czynności.
Otworzy drzwi. Wystawiając nogi z kabiny, podciągnie nogawkę. Samochód na moment zasłoni jej nogi. On nie będzie ich widział. Jeśli dobrze to wyliczy w czasie, Azjata w tym momencie wysiądzie z samochodu po swojej stronie. Odwróci się plecami. Wtedy będzie mogła wyciągnąć broń z kabury.
– Na następnym skrzyżowaniu w prawo – rzucił. A potem w lewo.
Przejeżdżali przez jakieś nieznane Grace miasteczko. Było tu więcej drzew niż w Kasselton. Domy wyglądały na starsze, dłużej zamieszkane, bardziej zadbane.
– Trzeci dom po lewej. Wjedź na podjazd.
Grace mocno ściskała kierownicę. Wjechała na podjazd.
Kazał jej zatrzymać wóz przed domem.
Zrobiła głęboki wdech i czekała, aż otworzy drzwiczki i wysiądzie.
Perlmutter jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego.
Facet w furgonetce, mężczyzna ze sporą nadwagą w standardowym kreszowym dresie mafiosa, był martwy. I ostatnie chwile jego życia z pewnością nie były przyjemne. Jego gruba szyja była spłaszczona, zupełnie spłaszczona, jakby jakimś cudem przejechał po niej walec, pozostawiając nietkniętą głowę i klatkę piersiową.
Daley, który nigdy nie zapominał języka w gębie, mruknął:
– Duża rzecz. – A potem dodał: – Wygląda znajomo.
– Richie Jovan – powiedział Perlmutter. – Podrzędny gangster, pracujący dla Carla Vespy.
– Vespy? – powtórzył Daley. – To on jest w to zamieszany?
Perlmutter wzruszył ramionami.
– To z pewnością robota Wu.
Scott Duncan zbladł.
– Co tu się dzieje, do diabła?
– To proste, panie Duncan. – Perlmutter odwrócił się twarzą do niego. – Rocky Conwell pracował dla Indiry Khariwalli, prywatnego detektywa, którego pan wynajął. Ten sam człowiek, Eric Wu, zamordował Conwella, zabił tego biednego pajaca i ostatnio widziano go odjeżdżającego spod tej szkoły razem z Grace Lawson. – Perlmutter przysunął się do niego. – Może chce nam pan wyjaśnić, o co tu chodzi?
Nadjechał następny radiowóz i zatrzymał się z piskiem Opon.
Wyskoczyła z niego Veronique Baltrus.
– Mam!
– Co?
– Erica Wu na yenta.com. Posługiwał się nazwiskiem Stephen Fleisher. – Podbiegła do nich, z kruczoczarnymi włosami upiętymi w ciasny kok. – Ta witryna kojarzy żydowskie wdowy i wdowców. Wu flirtował w sieci z trzema kobietami jednocześnie. Jedna jest z Waszyngtonu. Druga mieszka w Wheeling w zachodniej Wirginii. A ostatnia, Beatrice Smith, zamieszkuje w Armonk w stanie Nowy Jork.
Perlmutter rzucił się do samochodu. Nie ma żadnych wątpliwości, pomyślał. To tam pojechał Eric Wu. Scott Duncan biegł tuż za kapitanem. Dojadą do Armonk w niecałe dwadzieścia minut.
– Dzwoń na posterunek w Armonk! – zawołał do Baltrus. – Powiedz im, żeby natychmiast wysłali tam wszystkie jednostki!