Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– No to chodźmy.

– Na moje życie i oddech. Kapitan Perlmutter. Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?

Indira Khariwalla była mała i szczupła. Jej ciemna skóra gdyż, zgodnie z tym, co sugerowało nazwisko, pochodziła z Indii, a konkretnie z Bombaju – zaczęła już twardnieć i marszczyć się. Indira nadal była atrakcyjna, lecz nie tą kusicielską egzotyczną urodą jak niegdyś.

– Minęło sporo czasu – zauważył.

– Tak. – Uśmiech, niegdyś olśniewający, teraz przychodził jej z trudem, jakby miała sztywne mięśnie twarzy. Wolałabym jednak nie wspominać przeszłości.

– Ja też.

Kiedy Perlmutter zaczął pracować w Kasselton, przydzielono mu jako partnera doświadczonego policjanta, niejakiego Steve'a Goederta, wspaniałego faceta, któremu został tylko rok do emerytury. Zaprzyjaźnili się. Goedert miał troje dorosłych dzieci i żonę imieniem Susano Perlmutter nie wiedział, jak poznał Indirę, ale miał z nią romans. Susan to odkryła.

Pomińmy przykrą historię rozwodu.

Kiedy skończyli z nim prawnicy, Goedert był spłukany.

Został prywatnym detektywem, ale szczególnego rodzaju: specjalizował się w zdradach małżeńskich. A przynajmniej tak to nazywał. Zdaniem Perlmuttera było to bagno, w dodatku najgorszego rodzaju. Wykorzystywał Indirę jako wabik. Ona uwodziła męża, a Goedert robił zdjęcia. Perlmutter powiedział mu, żeby z tym skończył. Wierność to nie żarty. To nie w porządku, wystawiać ludzi na takie pokusy.

Goedert pewnie wiedział, że źle postępuje Zaczął pić i nie potrafił przestać. On, też miał w domu broń i w końcu on również nie użył jej, by powstrzymać włamywacza. Po jego śmierci Indira się usamodzielniła. Przejęła agencję, zostawiając nazwisko Goederta na drzwiach.

– Dawne dzieje – powiedziała cicho.

– Kochałaś go?

– Nie twój interes.

– Zrujnowałaś mu życie.

– Naprawdę sądzisz, że miałam nad nim taką władzę? Wyprostowała się. – Co mogę dla pana zrobić, kapitanie Perlmutter?

– Zatrudniasz niejakiego Rocky'ego Conwella.

Nie odpowiedziała.

– Wiem, że pracuje na czarno. To mnie nie interesuje.

Wciąż nic. Z trzaskiem rzucił na stół zrobioną polaroidem fotografię zamordowanego Conwella. Indira zerknęła na nią, zamierzając zaprzeczyć, ale nie mogła oderwać od niej wzroku.

– Dobry Boże…

Perlmutter czekał, ale Indira nie powiedziała nic więcej.

Patrzyła jeszcze przez chwilę, a potem opuściła głowę.

– Jego żona twierdzi, że pracował dla ciebie.

Kiwnęła głową.

– Co robił?

– Pracował na nocnych zmianach.

– Co robił na tych nocnych zmianach?

– Przeważnie odzyskiwał długi. Czasem dostarczał pozwy.

– Co jeszcze?

Nie odpowiedziała.

– Miał w samochodzie sprzęt. Znaleźliśmy aparat z teleobiektywem i lornetkę.

– I co z tego?

– Czy kogoś śledził?

Popatrzyła na niego. Miała łzy w oczach.

– Myślisz, że został zabity podczas pracy?

– To logiczne założenie, ale nie będę tego pewny, dopóki nie powiesz mi, co robił.

Indira odwróciła głowę. Zaczęła kołysać się na krześle.

– Czy pracował dla ciebie dwie noce temu?

– Tak.

Znów zamilkła.

– Co robił, Indiro?

– Nie mogę powiedzieć.

– Dlaczego?

– Mam klientów. Oni mają swoje prawa. Znasz przepisy, Stu.

– Nie jesteś prawnikiem.

– Nie, ale mogę pracować dla prawnika.

– Chcesz powiedzieć, że zlecił ci to jakiś prawnik?

– Niczego takiego nie powiedziałam.

– Zechcesz jeszcze raz spojrzeć na tę fotografię?

Prawie się uśmiechnęła.

– Myślisz, że w ten sposób wyciągniesz ze mnie zeznanie? – Jednak ponownie popatrzyła na zdjęcie. – Nie widzę krwi.

– Nie było jej.

– Nie został zastrzelony?

– ,Nie. Nie zginął od kuli ani noża.

Zdziwiła się.

– No to w jaki sposób?

– Jeszcze nie wiem. Robią sekcję. Jednak domyślam się, jak zginął. Chcesz wiedzieć?

Nie chciała. Mimo to powoli skinęła głową.

– Udusił się.

– Chcesz powiedzieć, że go uduszono?

– Wątpię. Nie ma śladów na szyi.

Zmarszczyła brwi.

– Rocky był potężnie zbudowany. I silny jak byk. To musiała być trucizna albo coś takiego.

– Nie sądzę. Patolog powiedział, że miał poważne uszkodzenia krtani.

Wyglądała na zaskoczoną.

– Innymi słowy, ktoś zgniótł mu ją jak skorupkę jajka.

– Czy to oznacza, że został uduszony gołymi rękami?

– Nie wiemy.

– Był na to zbyt silny – powtórzyła.

– Kogo śledził? – spytał Perlmutter.

– Pozwól mi zadzwonić. Możesz zaczekać na korytarzu.

Zrobił to. Nie czekał długo. Indira wyszła i poinformowała go zwięźle:.

– Nie mogę z tobą rozmawiać. Przykro mi.

– Polecenie prawnika?

– Nie mogę z tobą rozmawiać.

– Wrócę tu. Z nakazem.

– Powodzenia – prychnęła, odwracając się do niego plecami.

Perlmutter miał wrażenie, że powiedziała to szczerze.

45
{"b":"97433","o":1}