Oto, czym stała się jej rodzina: czterema obcymi osobami siedzącymi w ciemnościach i kontaktującymi się ze sobą tylko z konieczności.
Zauważyła, że w garażu Sykesa zapaliło się światło. Przez okienko, to zasłonięte firanką z imitacji koronki, Charlaine zobaczyła cień. Poruszał się. W garażu. Dlaczego tam? Policjant nie miał powodu, żeby tam wchodzić. Chwyciła telefon i wybrała dziewięć jeden jeden, idąc jednocześnie w kierunku schodów.
– Dzwoniłam do was niedawno – powiedziała dyspozytorce.
– Tak?
– W związku z włamaniem do domu sąsiada.
– Wysłaliśmy tam policjanta.
– Taak, wiem. Widziałam, jak przyjechał. Cisza. Czuła się jak idiotka.
– Myślę, że coś mogło mu się stać.
– Co pani widziała?
– Sądzę, że mógł zostać napadnięty. Wasz człowiek. Proszę, przyślijcie tu kogoś. Szybko.
Rozłączyła się. Jeśli powie więcej, zabrzmi to idiotyczniej.
Usłyszała znajomy pomruk. Natychmiast zrozumiała, co to takiego. Elektryczny silnik drzwi garażu Freddy'ego. Ten człowiek zrobił coś policjantowi. A teraz zamierza uciec.
I wtedy Charlaine postanowiła zrobić coś naprawdę głupiego.
Pomyślała o wszystkich tych smukłych i pięknych bohaterkach, wyróżniających się niebywałą głupotą. Zastanawiała się l czy któraś z nich, nawet będąca kompletnym bezmózgowiem, zrobiła kiedyś coś tak potwornie idiotycznego. Charlaine wątpiła w to. Wiedziała, że później będzie z rozbawieniem wspominać tę chwilę oraz swoje postępowanie, zakładając, że wyjdzie z tego z życiem i może, ale tylko może, darzyć nieco większym szacunkiem bohaterki, które wchodzą do ciemnych domów w samych majtkach i biustonoszu.
Oto w czym rzecz: ten Azjata zamierzał uciec. Zrobił krzywdę Freddy'emu, a także policjantowi. Była tego pewna. Zanim zjawi się tu policja, jego już nie będzie. Nie złapią go. Przyjadą za późno.
A jeśli ucieknie, co wtedy?
Widział ją. Wiedziała, że widział. W oknie. Zapewne już się domyślił, że to ona wezwała policję. Freddy pewnie nie żyje. Gliniarz też. Kto jest jedynym żyjącym świadkiem?
Charlaine.
Wróci, żeby ją zabić, prawda? A nawet jeśli nie, jeżeli postanowi zostawić ją w spokoju, ona w najlepszym razie będzie żyła w nieustannym lęku. Będzie budziła się po nocach. A w dzień wypatrywała go w tłumie. On może chcieć się zemścić. Może zaatakować Mike'a lub dzieci…
Charlaine na to nie pozwoli. Musi go zatrzymać.
Jak?
To, że chcesz go zatrzymać, jest szlachetne i godne podziwu, ale bądź realistką. Co może zrobić? W domu nie ma broni. Nie może po prostu wybiec, wskoczyć facetowi na plecy i wydrapać mu oczu. Nie, musi wymyślić coś mądrzejszego.
Powinna go śledzić.
Pozornie wydawało się to śmieszne, ale miało sens. Jeśli ten człowiek ucieknie, ona zacznie się bać. Czysty, potworny strach nie opuści jej ani na chwilę, dopóki go nie złapią, co może nigdy nie nastąpi. Charlaine widziała twarz tego człowieka. Widziała jego oczy. On nie pozwoli jej żyć.
Jeśli rozważyć alternatywy, śledzenie go – siedzenie mu na ogonie, jak mówią w telewizji – ma sens. Pojedzie za nim swoim samochodem. Zachowa bezpieczną odległość. Będzie mogła powiedzieć policji, gdzie on jest. Jej plan nie przewidywał długiego śledzenia, tylko do chwili, kiedy przejmie go policja. Wiedziała, co się stanie, jeśli nic nie zrobi: kiedy przyjedzie policja, Azjaty już tu nie będzie.
Nie ma innego wyjścia.
Im dłużej o tym myślała, tym mniej zwariowany wydawał jej się ten pomysł. Przecież będzie w jadącym samochodzie.
Zachowa bezpieczną odległość. Przez telefon komórkowy będzie utrzymywała kontakt z dyżurnym policjantem.
Czy to nie bezpieczniejsze rozwiązanie, niż pozwolić przestępcy uciec?
Zbiegła po schodach.
– Charlaine?
To Mike. Stał w kuchni, jedząc nad zlewem krakersy z masłem orzechowym. Przystanęła na moment. Spojrzał jej w oczy tak, jak tylko on potrafił i tylko on to robił. Nagle wróciły studenckie czasy, kiedy poznali się i pokochali. Tak patrzył na nią wtedy i tak patrzył teraz. Wtedy był szczuplejszy i taki przystojny. Jednak to spojrzenie i te oczy pozostały takie same.
– Co się stało? – zapytał.
– Muszę… – urwała i nabrała tchu. – Muszę coś załatwić.
To spojrzenie. Badawcze. Przypomniała sobie, jak zobaczyła go po raz pierwszy, tamtego słonecznego dnia w Centennial Park w Nashville. Jak bardzo się od siebie oddalili? Mike wciąż widział ją taką. Nadal patrzył na nią tak, jak nikt inny na świecie. Przez moment Charlaine nie mogła się ruszyć. Była bliska łez. Mike rzucił krakersy do zlewu i ruszył w jej stronę.
– Ja poprowadzę – powiedział.