Литмир - Электронная Библиотека

Nie wystarczyło to jednak, żeby odkleić knebel.

Z trudem oddychała przez nos, pokój znów zaczynał wirować przed oczami, przekonywała się jednak w myślach, że nie powinna teraz rezygnować, kiedy jest już tak blisko celu. Mięśnie bolały ją od wysiłku, ale zmusiła się do jeszcze większego, ponownie zacisnęła palce na brzegu taśmy i szarpnęła głową do tyłu. Tym razem się udało. Otworzyła szeroko usta i zaczerpnęła wielki haust powietrza, jakby wynurzyła się spod wody po długim nurkowaniu.

– Ha! – wykrzyknęła z dumą. Na pewno osiągnęła to, że pokonała paraliżujący strach. Niemniej wciąż była unieruchomiona w przewróconym fotelu, leżała twarzą przy podłodze, nie mając innego wyboru, jak spokojnie czekać na czyjąś pomoc.

– Cóż – mruknęła do siebie. – Nie ma przecież powodu, żeby się poddawać.

Właśnie ten sposób myślenia pomógł jej skończyć studia medyczne, toteż i teraz nie zamierzała z niego rezygnować.

Patrząc na rękę, zaciekawiła się, czy zdoła dosięgnąć taśmy zębami. Więzy krępujące ją przez pierś już wrzynały się w żebra. Mogła sobie tylko wyobrazić, ile siniaków będzie miała, ale przecież nie były to groźne obrażenia.

Nagle usłyszała jakiś hałas przed domem. Odruchowo chciała już zawołać pomocy, lecz w ostatniej chwili się rozmyśliła. A jeśli Robert zmienił zdanie i wrócił, żeby dokończyć dzieła?

Usłyszała chrzęst potłuczonego szkła w saloniku pod czyimiś stopami, ale nikt się nie odezwał. Sądząc po odgłosach, człowiek bez pośpiechu zaglądał do kolejnych pomieszczeń. Doleciał ją jakiś stuk z kuchni, wytężyła więc słuch, ciekawa, co będzie dalej. Czyżby Robert czegoś zapomniał? Kiedy wszedł tu po raz pierwszy, wyraźnie czegoś szukał. Może nie tylko o broń mu chodziło? Gdyby teraz pojawił się ktoś z domowników, na pewno podniósłby już alarm.

Zacisnęła zęby, żeby nie jęknąć z bólu, kiedy po raz kolejny z całej siły pchnęła ręką w górę. Szarpała się i wykręcała w fotelu jak tylko mogła, żeby sięgnąć zębami do ciasno zrolowanej taśmy na nadgarstku. Ani trochę nie dbała, że rama fotela musi rysować polakierowaną podłogę w sypialni.

– Saro? – Jeffrey stanął w drzwiach z siekierą w ręku. – Jezus, Maria!

Rozejrzał się błyskawicznie po pokoju, jakby liczył na to, że zaskoczy intruza, który narobił takiego bałaganu w całym domu.

– Już uciekł – powiedziała Sara, nie zaprzestając prób.

Rzucił siekierę na podłogę i podbiegł do niej.

– Nic ci się nie stało? – Przytknął jej dłoń do twarzy. – Jesteś zakrwawiona. – Jeszcze raz rozejrzał się po sypialni. – Kto to zrobił? Kto…

– Uwolnij mnie – syknęła, myśląc, że jeśli będzie musiała spędzić choćby jeszcze parę sekund przywiązana do tego fotela, zacznie wrzeszczeć na cały głos i nic jej nie uciszy.

Jeffrey wyciągnął z kieszeni scyzoryk, otworzył go i bez dalszych pytań błyskawicznie przeciął wszystkie więzy.

– Boże… – jęknęła, wytaczając się z fotela. Wyciągnęła się na wznak na podłodze, niezdolna do najmniejszego wysiłku. Stłuczone ramię przeszywał ostry ból, czuła się poobijana i posiniaczona.

– Wszystko w porządku – rzekł Jeffrey, rozmasowując jej zdrętwiałe ręce.

– Robert…

Nawet się nie zdziwił, usłyszawszy imię przyjaciela. Zmarszczył tylko brwi i zapytał:

– Skrzywdził cię? Chyba nie…

Przypomniała sobie natychmiast o wszystkim, co doprowadziło Roberta do ostateczności.

– Nie, tylko napędził mi strachu.

Znów przytknął jej dłoń do twarzy i dokładnie obejrzał rozcięcia nad okiem i na dolnej wardze. Pocałował ją delikatnie w czoło, potem w zamknięte powieki i szyję, jakby sądził, że od tych pocałunków ona od razu poczuje się lepiej. Niemniej podniosło ją to na duchu. Bez namysłu zarzuciła mu ramiona na szyję i ze wszystkich sił przytuliła się do niego.

– Już dobrze – mruknął, wodząc dłonią po jej karku. – Wszystko w porządku.

– Nic się nie stało – potwierdziła, z całą mocą powtarzając sobie w duchu, że to prawda.

81
{"b":"97179","o":1}