Литмир - Электронная Библиотека

– Julia nie była zbyt ładna – mówiła dalej Neli. – Nie była też brzydka, tylko miała w sobie coś, co zniechęca chłopców do dziewcząt, jakiś rodzaj desperacji, który kazał jej lgnąć do każdego, kogo tylko, jak jej się wydawało, mogła uszczęśliwić. – Obejrzała się na wiszące na ścianie rodzinne fotografie. – Czasem gdy patrzę na Jen, serce mi się ściska, bo wyczuwam u niej taką samą potrzebę. Jest na to jeszcze za młoda, ale już byłaby gotowa zrobić wszystko, byle tylko zaskarbić sobie naszą aprobatę.

– Większość dziewcząt w tym wieku reaguje podobnie.

– Poważnie?

– Oczywiście. Tylko niektóre lepiej to ukrywają.

– Ciągle jej powtarzam, że jest ładna. A Opos ma kompletnego świra na jej punkcie. Na zakończenie szkoły w ubiegłym roku porwał Jen do tańca i nie chciał jej puścić. A żebyś widziała, jak wyglądał w błękitnym smokingu.

Sara zaśmiała się mimo woli, wyobrażając sobie Oposa w takim stroju.

– Na razie wciągnęło ją uprawianie sportów. Koszykówka, baseball. Znalazła sobie coś, czym może się odróżniać od innych dziewcząt.

Sara pokiwała głową, przypomniawszy sobie wyniki badań psychologicznych, według których dziewczęta uprawiające sport mają zdecydowanie więcej pewności siebie.

– Kiedy myślę o swojej młodości – powiedziała – to dziękuję Bogu, że mam taką matkę. – Znów zaśmiała się cicho. – Kiedyś nie wierzyłam w ani jedno jej słowo, chociaż wciąż powtarzała, że będę mogła w życiu zdobyć wszystko, co mi się tylko zamarzy.

– Najwyraźniej utkwiło to gdzieś w twojej podświadomości – odparła Neli. – Trudno się dostać na studia medyczne tylko za ładne oczy.

Sara poczuła, że się rumieni lekko.

– W każdym razie – ciągnęła Neli, składając i rozkładając papierową chusteczkę – Julia była takim typem luzaczki. I nie robiła z tego żadnej tajemnicy. Uważała to za powód do dumy, że chłopcy chcą z nią chodzić, jakby myślała, że wszyscy ją kochają albo że staje się przez to kimś wyjątkowym. Tymczasem zwyczajnie obciągała chłopakom po lekcjach na tyłach sali gimnastycznej i nie było w tym niczego wyjątkowego. Oczywiście, pomijając fakt, że się tym przechwalała.

– Czy kiedykolwiek chodziła z Jeffreyem?

– Mam powiedzieć prawdę?

Sara w osłupieniu przytaknęła ruchem głowy.

– Otóż prawda jest taka, że nie wiem. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałby z nią chodzić. Wtedy już dość regularnie sypialiśmy ze sobą. – Neli zaśmiała się nerwowo. – Ale z chłopakami w tym wieku nigdy nic nie wiadomo, prawda? Słyszałaś, żeby szesnastolatek przepuścił okazję pójścia z kimkolwiek do łóżka? Do cholery, większość dorosłych facetów nie przepuściłaby takiej okazji. Seks to seks, a oni są gotowi prawie na wszystko, żeby dopiąć swego.

– I nigdy go nie pytałaś, co się naprawdę stało?

– Prawdę mówiąc, nie miałam odwagi. Teraz na pewno zapytałabym bez wahania, ale wiesz, jak to jest, kiedy się ma kilkanaście lat. Człowiek boi się powiedzieć cokolwiek, co mogłoby ich wkurzyć, bo a nuż natychmiast zerwą i poszukają sobie nowej zdobyczy.

– Kto miałby być tą nową zdobyczą?

– Wtedy myślałam, że Jessie, chociaż teraz jestem pewna, że nigdy nie zrobiłby takiego świństwa Robertowi. – Neli podwinęła pod siebie nogi i usiadła po turecku. – Jeśli chcesz znać moją prywatną opinię, to sądzę, że w ogóle nie byłby zdolny do gwałtu. Już wtedy odznaczał się intuicją, jakimś szóstym zmysłem, który zawsze pozwalał mu odróżnić dobro od zła.

– A myślałam, że bez przerwy pakował się w kłopoty.

– Bo i tak było, ale świetnie wiedział, że postępuje źle. To mnie właśnie przy nim trzymało. Wiedziałam, że ma pełną świadomość tego, co robi, tylko musi dojrzeć do etapu, kiedy wreszcie zacznie słuchać wewnętrznego głosu rozsądku. – Zamilkła na krótko i dodała: – Bo głos rozsądku każdego człowieka jest dużo mądrzejszy, niż mu się wydaje.

Sara nagle przypomniała sobie wieczorną rozmowę z matką.

– Mój głos rozsądku podpowiada mi, że powinnam mu zaufać.

– Mój też – odparła Neli. – Pamiętam, jak Julia przyszła do szkoły i zaczęła rozpowiadać na lewo i prawo, że poprzedniego dnia została zgwałcona. To było okropne. Mówiła o tym każdemu, kto tylko chciał jej słuchać. I jak to z plotkami bywa, jeszcze przed przerwą śniadaniową byliśmy wszyscy przeświadczeni, że jest podrapana i posiniaczona. – Znów urwała na chwilę. – Kiedy ją w końcu zobaczyłam w korytarzu, od razu mnie uderzyło, że wcale nie wygląda na zmartwioną. Raczej cieszyła się, że wzbudza powszechne zainteresowanie. – Wzruszyła ramionami. – Sęk w tym, że od początku kłamała. Właśnie po to, żeby zwrócić na siebie uwagę i wzbudzić litość. Dlatego nikt jej nie wierzył. Podejrzewam, że ona sama nie wierzyła w swoją bajeczkę.

– Co dokładnie powiedziała?

– Że Robert zaciągnął ją do jaskini i spoił piwem, żeby ją rozluźnić.

– Nie było przy tym Jeffreya?

– Nie, pojawił się w tej opowieści dopiero później. Bo cała ta bajeczka, jak to zwykle bywa, szybko zaczęła żyć własnym życiem. Jeffrey zarzekał się, że był z Robertem w tym czasie, kiedy miało dojść do gwałtu, i dopiero wtedy Julia podchwyciła, że niech sobie gada, co chce, bo przecież on także był przy tym i zgwałcił ją po Robercie.

– Zmieniła swoją historyjkę?

– Przynajmniej tak słyszałam, ale wiesz, jak to jest z plotkami. Niewykluczone, że od początku gadała, że zrobili to obaj, tylko do mnie dotarła trochę inna wersja.

W każdym razie zrobiło się zamieszanie. Pod koniec dnia krążyły już plotki, że to był zbiorowy gwałt bandy chłopaków z Comer. Paru takich w gorącej wodzie kąpanych chciało już organizować wyprawę, żeby dać tamtym nauczkę. Ludzie są przeczuleni w pewnych sprawach.

– A policja? – zaciekawiła się Sara. – Hoss…

– Jasne, że wezwano Hossa. Któryś z nauczycieli usłyszał, że doszło do gwałtu, i wezwał szeryfa.

– I co?

– Hoss przypuszczalnie ją przesłuchał. Doskonale wiedział, gdzie mieszka Julia. Tuż przed śmiercią jej ojca chyba nie było weekendu, żeby nie musiał interweniować z powodu awantur i bójek między nim a Lane.

– Rozmawiał też z Jeffreyem i Robertem?

– Raczej tak – burknęła Neli, jakby nie była pewna. – W każdym razie Julia bardzo szybko odszczekała swoje oskarżenia po interwencji Hossa. W ogóle przestała w szkole mówić o gwałcie, przestała się nawet zachowywać jak ciężko pokrzywdzona. Niektórzy próbowali jeszcze coś z niej wyciągnąć, wcale nie dlatego, że się nią przejmowali, tylko po to, żeby narobić większego skandalu, ale z nikim nie chciała rozmawiać. Do nikogo się nie odzywała. A jakiś miesiąc później wyjechała.

– Dokąd?

– Chyba gdzieś, gdzie mogła w spokoju urodzić dziecko. Lane już wtedy była strasznie gruba i nikt niczego nie podejrzewał, gdy zaczęła rozpowiadać, że znowu jest w ciąży. Dopiero co owdowiała i wszystkim było jej żal. – Neli zawiesiła głos. – Bogiem a prawdą, ludzie odetchnęli z ulgą, gdy stary Kendall umarł. To był chodzący koszmar, Lane nawet do pięt mu nie dorasta. Moim zdaniem, był jeszcze gorszy niż ojciec Jeffreya. Zwykły, odrażający zbir.

– Ile mieli dzieci?

– Według ostatniej rachuby sześcioro.

– Ten chłopczyk, którego dziś widziałam, Sonny, to najmłodsze?

– Nie, to ich kuzyn. Nie potrafię zrozumieć, jak ktoś mógł go oddać pod opiekę Lane. Bo ona wzięła go pewnie po to, by mieć wyższą rentę.

– To niewiarygodne – przyznała Sara, zachodząc w głowę, jak w ogóle można było dopuścić, żeby ktoś taki wychowywał dzieci.

– Julia wróciła po dziewięciu czy dziesięciu miesiącach i razem z nią pojawił się Erie, z pozoru jej młodszy braciszek.

– Naprawdę nikt niczego nie podejrzewał?

– A jeśli nawet, co by z tego przyszło? – zapytała Neli. – Zresztą, po kilku tygodniach Julia znowu zniknęła. Ludziom łatwiej się było pogodzić ze świadomością, że to Lane jest matką Erica, a Julia po prostu gdzieś wyjechała. Dan Phillips, jeden z zawodników ówczesnej drużyny piłkarskiej, też zniknął mniej więcej w tym samym czasie, więc na nowo pojawiły się plotki. Ale szybko ucichły. Nikt nie chciał sobie tym zawracać głowy.

Neli wychyliła się z kanapy i podniosła jeden z albumów ze zdjęciami, leżących na półce pod stolikiem. Przerzuciła kilka kartek, aż znalazła zdjęcie, którego szukała.

– To ona. Ta z tyłu.

Sara popatrzyła na fotografię przedstawiającą Oposa, Roberta i Jeffreya na trybunie stadionu. Wszyscy mieli na sobie piłkarskie koszulki z wielkimi numerami i nazwiskami na piersi. Jeffrey obejmował Neli, a ona tuliła się do jego ramienia. Wyglądali jak zakochane gołąbki. Mimo woli poczuła ukłucie zazdrości.

– Ten łotr nigdy nie pozwolił mi włożyć swojej koszulki – powiedziała Neli.

Sara zaśmiała się, ale w głębi ducha przyjęła to z ulgą. W szkole średniej noszenie sportowej koszulki chłopaka było cenione tylko niewiele mniej od noszenia jego sygnetu. Był to nie tylko symbol uczucia łączącego parę, ale przede wszystkim sposób wzbudzania zawiści koleżanek.

Jakby czytając w jej myślach, Neli zapytała:

– A ty czyj sygnet nosiłaś?

Sara znów poczuła, że się rumieni, ale tym razem ze wstydu. Przypomniała sobie sygnet Steve’a Manna, ciężki kawał złota z wytłoczoną podobizną króla szachowego, który nie mógł się nawet równać z sygnetami chłopaków z drużyn futbolowych czy koszykarskich. Nie znosiła go i ściągnęła z palca raz na zawsze, jak tylko przeniosła się do Atlanty. Minęły aż trzy miesiące, nim zebrała się na odwagę i zapakowała do koperty razem z krótkim liścikiem, w którym zawiadamiała Steve’a o zerwaniu. Na swą korzyść zaliczała to, że przeprosiła go osobiście rok później, i prawdopodobnie zapomniałaby o całej sprawie, gdyby nie musiała wracać do okręgu Grant po tym, co ją spotkało w Atlancie.

Neli chyba mylnie odebrała jej milczenie, najwyraźniej doszła do wniosku, że Sara nie miała podobnych doświadczeń w szkole średniej, gdyż mruknęła:

– No cóż, może to i głupota. Jeffrey nie nosił jeszcze wtedy sygnetu, nie było go na to stać, ale wszystkie dziewczyny paradowały z nimi na palcach, jakby to były pierścionki zaręczynowe. – Zaśmiała się krótko. – Był tylko jeden sposób, żeby utrzymać go na palcu. Trzeba było podkleić go od środka taśmą samoprzylepną, zużywając na to co najmniej pól rolki.

69
{"b":"97179","o":1}