– Rzeczywiście, panie oberlejtnant…
– Pierwsza grupa, to kto?
– Niemcy…
– Dalej.
– Dalej Czesi… potem Chorwaci, Słowacy, Słoweńcy…
– A Austriacy gdzie są?
– Pan oberlejtnant kazał ustawić grupami według narodowości, ale oni wszyscy są Austriakami. W naszej kompanii, panie oberlejtnant, mamy wszystkie narody… cały… cały globus…
– Ślicznie pan to określił – z uznaniem rzekł oberlejtnant – cały globus… hm…
Z szeregów dały się słyszeć krótkie, nerwowe parsknięcia, maskowane kaszlem.
– Niech pan rozkaże swemu globusowi zaśpiewać hymn. Dinstfirender wzruszył ramionami.
– Śpiewać hymn, kompania!
Oberlejtnant powstał i usiłował zachować sztywną postawę. Żołnierze zaczęli chrząkać.
– Śpiewać! – powtórzył feldfebel.
Od miejsca, gdzie stali na prawym skrzydle podoficerowie i frajtrzy, odezwało się trzykrotne głośne chrząknięcie i kaszel. Feldfebel widocznie się zdenerwował.
– Kompania ma śpiewać hymn! – powtórzył jak mógł najgroźniej.
Kapral Ulmbach, jeden z gorliwszych podoficerów, rwącym się i nieśmiałym głosem rozpoczął:
– Gooott eeerhaaalteee, Gott beeeschüüützeee!… (Boże wspieraj, Boże osłoń!…)
Kompania jednak milczała i kapral spostrzegłszy, że produkuje się solo, urwał, obejrzał się pytająco na kompanię i dinstfirendera, po czym umilkł zdetonowany i pochrząkiwał.
– Śpiewać wszyscy! – wrzasnął purpurowy na twarzy dinstfirender.
Żołnierze “nabrali wody do ust”, milczenie stało się ponure i ciężkie.
Oberlejtnant otworzył oczy i wpatrzył się w dinstfirendera ze zmarszczonymi brwiami.
– Dlaczego pan bezprawnie skrócił hymn, feldfeblu? To, co słyszałem, jest początkiem… a gdzie koniec? Zginął, powie pan prawdopodobnie… a ja panu nie wierzę, jak zwykle panie feldfeblu. Na jakiej zasadzie hymn jest zredukowany? Co?
– Ależ panie oberlejtnant, melduję posłusznie, że…
– Milczeć! – ryknął nagle oberlejtnant, aż dinstfirender przysiadł. – Pan zawsze melduje posłusznie “że”… co “że”? Fedfebel milczał wystraszony.
– Stwierdzam, że hymn jest za krótki, feldfeblu, i czynię pana odpowiedzialnym za to – twardo przemówił oberlejtnant. – Został skrócony w kompanii, wbrew wszelkim przepisom! Postaram się pana wysłać na front, gdzie pana nauczą śpiewać jak należy… do końca. Hymn państwowy, to nie chy-chy, feldfeblu.
Oberlejtnant powiódł oczami po kompanii, ziewnął i odszedł. Nieszczęsny feldfebel zaczął spacerować przed frontem kompanii jak naładowana mina, która wybucha w nieregularnych odstępach.
– Dlaczego nie śpiewaliście, co?
– Ja nie umiem – pośpieszył jakiś głos z wyjaśnieniem.
– Dlaczego nie umiecie? Ach, wy dranie! Wezmę ja się za was inaczej.
– Panie feldfebel, melduję posłusznie, że oni rzeczywiście nie umieją – zameldował Kania z szeregu – nie znają wszyscy niemieckiego…
– Nie umieją? Nie znają? Ja was nauczę hymnu, że będziecie go śpiewali przez sen, wy bydlęta międzynarodowe! Ze łzami w oczach będziecie go śpiewali, wy politycznie podejrzane świnie! Mam już dosyć przez was nieprzyjemności i nie myślę ciągle cierpieć za nie popełnione winy. Dlaczego Niemcy nie śpiewali? Zapomnieli języka ojczystego? He? Ja was tak nauczę, że będziecie śpiewali hymn po chińsku, szelmy jedne! Po murzyńsku będziecie wyśpiewywać! Dosyć tej łagodności!
Dinstfirender sapał z irytacji.
– Kapral Ulmbach!
– Hier!
– Od jutra będziecie przez godzinę uczyli kompanię hymnu!
– Befehl!
Feldfebel ogarnął piorunującym spojrzeniem kompanię i wyszedł.