Литмир - Электронная Библиотека

– To piwo, które ty robiłeś, byłoby ciężko podawać, a jeszcze ciężej wypić. Koperka lekko się uśmiechnął.

– Niejednego upiło… Nie gadajmy, dobrze? Po kolacji coraz to jakiś żołnierz stawał w oknie z twarzą w kracie.

– Bywaj, Polaku, a pisz do nas, jak ci się wiedzie w świecie…

Z ciężkim sercem żegnał się kolejno z przyjaciółmi. W ciągu tych kilku miesięcy zżył się z nimi i wspólnie przeżyte chwile miały mu na zawsze pozostać w pamięci. Ściskał przyjacielskie dłonie i notował różne adresy, które mu podawali, i nawzajem podawał adres, na inne nazwisko.

– To jest mój jeden znajomy i zawsze wie, gdzie ja jestem, będzie mi. korespondencję odsyłał. Po wojnie może się zobaczymy.

– W Pradze…

– W Belgradzie…

– A ja was, zdaje się, zaproszę do Warszawy.

– Daj ci, Boże.

Stary Słowak Buczko żegnając się z Kanią wcisnął mu w rękę jakiś mały, okrągły przedmiot z drzewa. Była to kulka z wyrzeźbionym na niej słońcem.

– Później to sobie obejrzysz. Talizman. Tylko go nie zgub, a zawsze będziesz miał szczęście w złej przygodzie.

– Ech, stary, tobie przydałby się jakiś talizman. Tylko się nie daj…

– No cóż, chyba już niedługo; dłużej klasztora niż przeora. Wytrzyma się. Jeżeli was losy przypędzą do Orłowej, to tam wstąpcie do mojej starej. Ukryje was, możecie jej wszystko mówić, bo kobieta jest mądra.

– Dobra, może się to przyda.

– Życzę ci powodzenia, chłopcze. Nie zapomnij po wojnie napisać do mnie. A wy wszyscy też piszcie. Bóg z wami…

Kiedy z okna zniknęła ostatnia twarz, Kania wpatrzył się w oświetlony budynek kompanii.

– Żegnaj, kompanio wartownicza, żegnaj, kapitanie Zivancić, austriacki męczenniku.

28
{"b":"90999","o":1}