Литмир - Электронная Библиотека

Kapitan podniósł głowę i gonił wzrokiem chmury na niebie.

– Co do tego, jak pan przyjmie moje oświadczenie, chcę panu również zwrócić uwagę, że pańscy poprzednicy, którzy próbowali mi szkodzić poufnymi meldunkami, skończyli smutno i kości ich bieleją na wszystkich frontach. Mam wuja generała, który współpracuje z naczelnym wodzem i ułatwia mi takie rzeczy, kiedy go tylko o to poproszę.

Kapitan przystanął i wiercił obcasem dziurę w piasku.

– Sądzę, że pan się zastanowi nad tym, co panu teraz powiedziałem o sobie (kapitan kaszlnął) i o moich ludziach, którzy są z gruntu nielojalni. Mam jednak dla nich wiele zrozumienia jako człowiek i kapitana austriackiego stawiam dopiero na drugim miejscu.

Przerwał i posępnym wzrokiem wodził po placu.

– Tak… chodzi teraz o to, żeby pan się zastanowił nad swoim stosunkiem do mnie i do tego, co panu powiedziałem, i jedno z dwojga: albo będziemy mieli obaj spokój, albo się rozstaniemy bez żalu z mojej strony. Im prędzej pan się zdecyduje, tym lepiej. Do widzenia!

Kapitan niedbale przyłożył dłoń do czapki i lekko przygarbiony, ociężałym krokiem poszedł do kancelarii.

Oberlejtnant von Nogay patrzył na plecy idącego kapitana i w zamyśleniu zdjął czapkę z głowy, jakby dla ochłody.

Szczerość, z jaką kapitan wyłożył mu warunki współpracy, wprowadziła go w oszołomienie, i jeśli pierwszego dnia wydał mu się skończonym niedołęgą, podobnym do tysięcy innych oficerów pospolitego ruszenia, dzisiaj, po tej rozmowie, przedstawił mu się w zupełnie innym świetle.

Nie spotkał dotąd żadnego przełożonego, który by tak szczerze mówił to, co myśli, i przechadzając się do końca lekcji gimnastyki po placu zastanawiał się nad tym, jakie ma zająć stanowisko wobec kapitana.

Zadziwiająca szczerość kapitana zrobiła na nim wrażenie i w duchu przyznał, że w podobnym położeniu znalazł się po raz pierwszy.

Nie wiedział na razie, co ma o tym myśleć i jak ma postępować. Iść wzorem kapitana i pić, oznaczało wyrzeczenie się aspiracji i kapitulację. Starać się o przydział na front jest jeszcze za wcześnie zważywszy, że wszystkie zmobilizowane ciotki i kuzynki mają i tak wiele roboty z zatuszowaniem poprzednich niemiłych sprawek.

Nie mógł się zdobyć na żadną decyzję, czuł jednak po tym, co usłyszał, że służba w tej kompanii nastręczy mu duże trudności.

Rozmowa z kapitanem nie była ostatnią niespodzianką, przed jaką stanął.

Po południu polecił dinstfirenderowi wyszukanie mu ordynansa w kompanii i zaznaczył, żeby z tych, którzy się zgłoszą ochotniczo, wybrał najmniej inteligentnego. Ochotniczo nie zgłosił się nikt.

Kompania od razu z całą solidarnością ustosunkowała się do nowego oficera w formie, która wprawiła dinstfirendera w osłupienie. Z takim zdecydowanym oporem nie spotykał się dotąd.

– Pogłupieliście – mówił do zebranych po kolacji szeregowców – pogłupieliście, moi kochani, do szczętu. Kompania złowrogo milczała.

– Nic innego, tylko pogłupieliście wszyscy na raz. Bojkot, He? Osły jedne! I wam się zdaje, że to wam ujdzie na sucho?

– Nic nam się nie zdaje – odezwał się jakiś głos – wolna wola zgłosić się albo nie. Dinstfirender skłonił głowę.

– Słusznie. Jeżeli mówię o wystąpieniu ochotników, nie będę nikogo wyciągał z szeregu za uszy. Całkiem słusznie, ale pan oberlejtnant sam butów nie będzie czyścił i wyznaczy sobie ordynansa.

– Tak to co innego – odezwał się inny głos.

– Aha! Rozumiem. Demonstracja, co? Uchybia godności? Niezłe my tu z sobą rozmowy prowadzimy. Ja, dinstfirender, wdaję się z kompanią w rozmowę na temat, co uchybia godności, a co nie uchybia. Ambicja? Hm… am-bi-cja. Gdybyście wy, Slavik, mieli ambicję, dzisiaj mielibyście sami ordynansa. Ciekaw jestem, ile wy mi tu nagadacie impertynencji za to, że mówię do was jak do ludzi inteligentnych…

Dinstfirender, sprytnie sprowokowany, dał się mimo woli wciągnąć w dyskusję.

– Gdyby w tej kompanii były jakieś wiejskie czopy rekruckie, wybrałbym pierwszego z brzegu i jeszcze by mnie za to w rękę pocałował, że mu dałem spokojną funkcję. Ale z wami, politykami, to nie wiadomo co: ambicje, godności osobiste, demokracje i inne bałwaństwa. Herr Gott im Himmel! (Panie Boże w niebie!) Żeby to tak na początku wojny, mielibyście ambicje. Demokracja wyłaziłaby wam nosem! Dziwię się sobie, że z wami tak teraz rozmawiam jak w knajpie przy kuflu piwa. Chcę wam tylko wyjaśnić, że takie bojkoty są dobre w fabryce, ale nie w wojsku. Jakie ma teraz wyjście pan oberlejtnant? Jak wam się zdaje? Mówię, zdaje się, do ludzi inteligentnych, a nie do stada bawołów. Wyznaczy pierwszego lepszego i basta! Ten zaś będzie mógł wprawdzie gadać o godności osobistej, dostanie jednak w zęby za źle wyczyszczone buty… Ale ja nie chcę mieć zatargów w kompanii ani sądów i pragnę na was wpłynąć i trafić do waszego rozsądku. Nikt nie straci ambicji, jeżeli będzie ordynansem. Do gazet o tym nie poda się ogłoszeń. Pójdziesz jeden z drugim do cywila i sam diabeł się nie dowie. Zresztą to jest wojsko i szlus! Co ci każą, musisz wykonać bez gadania… Powiecie może: ty-ra-ni-zo-wa-nie? No, no… z was byłby, Ivanović, niezgorszy tyran, gdybyście tak mieli władzę. Żałuję, żem się do was szczerze odniósł. Co powiadacie, Holjan? Mentalność? Jaką ja mam mentalność? I co w ogóle znaczy? Aha, możliwe, że mam taki sposób myślenia nie-wol-ni-cze-go. Ślicznie! Jak wiecie, jestem z zawodu tapicerem i nie znam się na tych waszych uczonościach. Nie podśmiewajcie się tam, wy! Różnica jest między nami taka, że ja jestem rozważny i nie jestem politycznie podejrzany, jak wy. Nie mam się czym pochwalić? No, no, wy, jak widzę, próbowaliście samego Najjaśniejszego Pana przerobić na swoje kopyto; niezła z was banda! To wszystko książki zrobiły… Te wasze uczone książki o demokracji. Nie będę z wami dłużej gadał i pytam po raz ostatni: zgłasza się który na ordynansa ochotniczo? Nie? Dobrze. Idę o tym zameldować panu oberlejtnantowi. Niech sam wyznaczy! No, myślę, że wyznaczy.

Oberlejtnant von Nogay nie mrugnął okiem, kiedy mu dinstfirender zdał relację o tym, i nie wyraził żadnego zdziwienia.

– Tymczasem mieszkam w hotelu i ordynans nie jest mi jeszcze potrzebny, ale kiedy się wprowadzę, wybiorę sam. Niech pan o tym uprzedzi kompanię.

15
{"b":"90999","o":1}