Литмир - Электронная Библиотека

Rozdział ósmy

Adam miał wolną niedzielę, pierwszą od paru tygodni, gdyż przeważnie w święta wypada mu dyżur – i cały ten dzień mógł poświęcić Jonykowi. Pomyślałam więc, że pora odwiedzić sierociniec.

Od dwunastu lat przynajmniej raz w miesiącu jadę do sierocińca i spędzam w nim dzień, dwa lub więcej. Właśnie dwanaście lat temu opuściłam jego mury. Ja, jego wychowanka.

Po raz pierwszy nie byłam w sierocińcu aż tak długo, ponad pół roku, z powodu narodzin Jonyka. Z niemowlęciem trudno jest podróżować, choć do sierocińca jedzie się autem najwyżej półtorej godziny. Nasze osiedle leży koło miasta, a sierociniec też, lecz w przeciwnym kierunku i trzy razy dalej. Miasto trzeba objechać ruchliwą obwodnicą lub pchać się przez centrum, utykając w korkach. Wybrałam obwodnicę, gdyż monotonny, choć szybki ruch umożliwiał mi rozmyślania o miejscu, do którego się zbliżałam.

Od dnia, gdy mając osiemnaście lat, opuściłam mury sierocińca i usamodzielniłam się, myśli o nim towarzyszą mi niemal dzień w dzień, a czasem i w nocy. Moje życie w sierocińcu rzadko było miłe, wspomnienia o nim mam różne i niektóre są jak senny koszmar. A jednak zawsze, gdy widzę z daleka ogromny park, a potem prześwitujący wśród drzew szary i dziwnie smutny budynek, coś ściska mnie w gardle. I zawsze mam uczucie, że powracam do rodzinnego domu. Może jest tak dlatego, bo ciągle żyje siostra Amata, która znalazła mnie na ulicy miasta, przyprowadziła do sierocińca i potem, gdy awansowała na przełożoną, pilnowała, aby nie działa mi się krzywda? Siostra Amata jest dziś wiekową staruszką, ma prawie osiemdziesiąt lat, i nadal mieszka w tym ponurym, niegdyś świetnym pałacu, przemienionym testamentem ostatnich właścicieli na dom dziecka. Natomiast przełożoną jest obecnie Cecylia. Moja ukochana i jedyna przyjaciółka z tamtego okresu.

Cecylia i ja jesteśmy niemal rówieśnicami. Ja dopiero co skończyłam trzydziestkę, a Cecylia trzydzieści pięć lat. Dziś jest to różnica niewielka, lecz wówczas, dwadzieścia siedem lat temu, gdy pierwszy raz zjawiłam się w sierocińcu, była to różnica ogromna: Cecylia miała już lat osiem, a ja dopiero trzy. I z wyżyn tego starszeństwa umiała w mojej obronie stawić czoło nawet dwunastolatkom.

Niestety, w sierocińcu prawie natychmiast zetknęłam się z bezmyślnym lub świadomym okrucieństwem innych dzieci. Do dziś brzmią mi w uszach skandowane wrzaskliwie wyzwiska: „Nie-mowa! Pół-głu-pek! Kre-tyn-ka!” To prawda, byłam niemową i to prawie przez cztery lata, choć nikt nie wiedział dlaczego, gdyż lekarze nie stwierdzili żadnych zmian organicznych. Ja też nie wiedziałam, dlaczego milczę. Dziś, gdy przywołuję wspomnienia z tego najwcześniejszego okresu mojego życia, wydaje mi się, że byłam niemową, gdyż odczuwałam niewytłumaczalny przymus milczenia. Tak jakby ktoś nakazał mi milczeć. Kto? Tego nie wiedziałam. Ale nie mówiłam. Ani słowa. Nie byłam jednak debilką czy półgłupkiem, choć zdaniem części wychowanków, skoro nie umiałam mówić, musiałam być niedorozwinięta – i dawali mi to odczuć na różne sposoby. Niewielu tylko wyrażało współczucie. Sierociniec nie jest sielskim miejscem, a już najgorszym bywa dla wszelkiej inności. I w tym podobny jest do całego świata. Sierociniec jest chyba światem w pigułce. Gorzkiej pigułce…

Póki nie dorosłam, siostra Amata nie mówiła mi prawdy o moim pochodzeniu. Kłamała, mimo że zakonnicom nie wolno kłamać, i wierzyła, że robi to dla mojego dobra. Zmyśliła mi zatem matkę i ojca, którzy rzekomo rozbili się, jadąc samochodem, a ja trafiłam do sierocińca, gdyż moi tragicznie zmarli i piękni rodzice nie mieli żadnych krewnych. Chętnie w to uwierzyłam. Lepiej mieć martwych rodziców niż żadnych. A jeszcze lepiej mieć rodziców wprawdzie martwych, ale za życia pięknych, młodych, bogatych. Siostra Amata dała mi wspaniały punkt wyjścia do snucia kolejnych fałszywych marzeń. O moich pięknych rodzicach mogłam nie tylko marzyć, mogłam też, gdy wreszcie otwarłam usta, mówić innym dzieciom. Tym bardziej mnie nie cierpiały. Zwłaszcza te, które nie miały nikogo lub jedynie matkę alkoholiczkę i ojca złodzieja lub rodziców okrutników, znęcających się nad nimi od dnia urodzenia Więc siostra Amata swoją piękną bajką z jednej strony sprawiła mi hojny prezent, lecz z drugiej zrobiła mi krzywdę naraziła mnie na zawiść. Mimo to w najgorszych chwilach mego ówczesnego życia mogłam uciec w tę piękną bajkę jak w dobroczynny sen.

Siostra Amata dość późno odkryła, że być może popełniła błąd. Oto zbliżałam się do lat osiemnastu, lada miesiąc miałam opuścić sierociniec – i zaczęłam zamęczać przełożoną o bliższe szczegóły na temat mojej rodziny. Oznajmiłam jej też zdecydowaną wolę szukania. Owszem, mama i tato zginęli w tym samochodowym wypadku, ale musieli mieć jakichś krewnych! Nie urodzili się przecież w baśniowej, nierealnej krainie ani nie spadli z Księżyca, nie mogli więc być całkiem pozbawieni kuzynów czy powinowatych! A w najgorszym razie bliskich przyjaciół! I nawet, gdybym miała spędzić na tym zadaniu resztę życia, to ich znajdę. – Muszę ich znaleźć! – oznajmiłam siostrze Amacie. – Wszystko inne nie będzie się liczyć: ani moja nauka, czy przyszła praca, ani żadne ambicje. Liczyć się będzie tylko to: znalezienie rodziny. Choćby najdalszej. – Przełożona, wyraźnie zdenerwowana, wysłuchała moich żarliwych, deklaracji i najpierw długo milczała, potem powiedziała, że idzie pomodlić się do kaplicy i że za godzinę spotkamy się w parku.

Zawsze będę mieć przed oczami tamten wieczór. Mam go nawet teraz, jadąc do sierocińca, po dwunastu latach od tamtego dnia. To był dzień równie ponury i mroczny od ołowianych chmur, jak słowa, które z trudem wydobywał z siebie moja przełożona, opiekunka i zastępcza matka:

– Ewo, ty nie masz żadnych krewnych. To znaczy, że pewne gdzieś ich masz, ale nie jest możliwe, żebyś ich znalazła. Gdyby to było możliwe, to my już dawno byśmy ci ich znaleźli. Ja skłamałam… Wiem, siostrze zakonnej, która ślubowała mówić prawdę, nie wolno było tego czynić, ale robiłam to dla ciebie. Czułabyś się okropnie, gdybym ci powiedziała, że nikt nic nie wie o twoich rodzicach. Gdyż tak naprawdę to nie było żadnego wypadku samochodowego ani żadnej pięknej i szczęśliwej pary, która zginęła w nim, pozostawiając na świecie małą sierotkę. Było całkiem inaczej. Niestety, wówczas nie miałam odwagi powiedzieć ci, że jesteś zwykłą, małą znajdą.

– Znajdą? – powtórzyłam, drżąc, gdyż oto nagle musiałam rozstać się z tymi, których, choć byli martwi, kochałam nad życie i spędziłam z nimi kilkanaście radosno-smutnych lat. Ba, z różnych kolorowych magazynów wycinałam zdjęcia młodych, ślicznych kobiet i przystojnych mężczyzn, przywieszałam je nad łóżkiem, tam gdzie inne dziewczyny wieszały fotki filmowych aktorów, wmawiając sobie, że moi zmarli rodzice byli do nich podobni: tak samo piękni, równie eleganccy, wiodący fascynujące, takie jak opisywane w kolorowych magazynach życie. Ta wizja chroniła mnie niekiedy przed okrucieństwem rówieśników i starszych dzieci w sierocińcu. Bo skoro byli jacyś rodzice, to powinni być jacyś krewni. A ci krewni pewnego dnia zjawią się i ukarzą małych okrutników. Dlatego nie wolno im bezkarnie mnie bić, szarpać, popychać, przypalać papierosem, żebym nie sypnęła siostrom, kto z wychowanków pali, kto kradnie, kto znęca się nad innymi czy robi coś jeszcze gorszego.

Najczęściej i tak nie udawało mi się ujść przed ich okrucieństwem. Na przykład, co doskonale pamiętam do dziś, pewnego dnia Czarna Aneta topiła mnie, trzymając przemocą moją głowę w cuchnącej klozetowej muszli, Ruda Iwona gasiła papierosy na moich plecach, a obie przy tym wołały:

– Jak puścisz parę z gęby, posrana księżniczko, to każemy ci zjeść to gówno! I zlejemy cię kablem, rozumiesz?!

– …lub w nocy powiesimy cię w łazience, a Iwona, która naśladuje każde pismo, napisze twój pożegnalny, samobójczy list – syczała z tyłu Gruba Danka.

Aneta, Iwona i Danka obrabowały wówczas szkolny sklep, a ja, jak zwykle pechowa ośmiolatka, w tym samym się do niego weszłam. I rozpoznałam je. Prześladowały mnie już do końca swojego pobytu w sierocińcu. Odetchnęłam dopiero, gdy go opuściły, ale wówczas byłam już piętnastoletnią dziewczyną. Osiem lat spędzonych pod terrorem tych trzech dziewcząt to było coś nie do pozazdroszczenia. I właśnie to śni mi się czasem do dziś, i właśnie wtedy budzę się z krzykiem… Ale Czarna Aneta, Ruda Iwona, Gruba Danka i im podobne to była tylko jedna połowa obrazu tworzącego sierociniec. Ta mroczna. Ta, która z pięknego niegdyś pałacu czyniła ten budynek ponurym i szarym. Być bowiem jeszcze inny obraz, który mocniej przetrwał w mojej pamięci: miłość matki przełożonej i przyjaźń wrażliwych istot, podobnych do Cecylii.

Siostra Amata kochała mnie, i chroniła. Ale nie wiedziała o wszystkim i nie mogła wiedzieć. Przy całej swej dobroci, a może przez nią, siostra Amata nie chciała wierzyć, że wśród wychowanków krzewi się zło. Ja, mimo doznawanych okrucieństw, nie chciałam być donosicielką. Cecylia, starsza o cztery lata, która o sierocińcu wiedziała nieco więcej, choć nie aż tyle co ja, chroniła mnie od pierwszej chwili, ale przecież nie była stale przy mnie obecna. Dla Cecylii inne dzieci były dobre – lub kryły się przed nią ze swoim prawdziwym charakterem. Cecylia bowiem nie była bezbronną niemową jak ja. Miała twardy charakterek. Nie była też pełną sierotą, ale daleką krewną siostry Amaty, co ją po części czyniło nietykalną. I wreszcie przebywała w starszej grupie, a znęcano się głównie nad najmłodszymi. Na przykład do szkoły w mieście jeździłam z dzieciakami, którymi „opiekowały się”, czyli bezkarnie znęcały się nad nimi,; Ruda Iwona, Czarna Aneta i Gruba Danka. Nasi naiwni wychowawcy powierzyli im rolę „opiekunek” młodszych dzieci. Śledziłam zresztą później losy tych trzech sprawczyń moich najczarniejszych nocy i dni w sierocińcu: Ruda Iwona siedzi w więzieniu za notoryczne kradzieże, a co z niego wyjdzie, to wkrótce znów wraca; Czarna Aneta jest nieuleczalnie chorą alkoholiczką i ćpunką, ma „hifa” i obdarowała nim swoje dziecko. Za to Gruba Danka schudła o dwadzieścia kilo, wypiękniała, skończyła prawo, wyszła za mąż, mieszka w innym mieście i nie pamięta lub nie chce pamiętać, jaka była, mając czternaście czy szesnaście lat.

19
{"b":"87905","o":1}