Nagle zesztywniał i zacisnął pięści. Przypomniał sobie swoje zaniedbanie sprzed miesięcy. Nazajutrz po aresztowaniu pana Popielski dostarczył mu ten właśnie kwadrat magiczny i nakazał umieścić w biurku Bekierskiego. Detektyw był – co nie uszło uwagi kamerdynera – senny, blady i zmęczony. „Też by pan tak wyglądał, gdyby pan tworzył przez całą noc hebrajskie kwadraty” – powiedział. Stanisławowi wydało się zgoła nieprawdopodobne, iż hrabia, zaciekły antysemita, miałby trzymać w biurku żydowskie szpargały. Jego zdumienie było tak wielkie, że zapomniał się i podrzucił zapisaną kartkę do biurka pana gołymi rękami – wbrew wyraźnemu zaleceniu, by użyć do tego rękawiczek. I teraz patrzył na ten kwadrat magiczny i oczyma wyobraźni widział na nim odbitkę daktyloskopijną swoich palców.
Popielski skończył objaśniać i oddał kartkę prokuratorowi. Ten włączył ją do akt, gdzie zniknęła na zawsze wśród innych dokumentów. Żaden daktylotechnik już z niej nie zbierze odcisków palców.
Wiącek otworzył dłonie. Przy kciuku przez kilka sekund drgał mały mięsień. Nikt tego nie zauważył. Nikt nie patrzył na Wiącka. Bóg go ocalił.
17
POPIELSKI POWIÓDŁ PO SŁUCHACZACH spokojnym spojrzeniem. Oto po raz czwarty w życiu staje przed poważnym audytorium, które musi przekonać do swoich racyj. Jego pierwszy wykład matematyczny – ongiś na Uniwersytecie Wiedeńskim – przerwał ponury zwiastun epilepsji, drugi – niedawno wygłoszony na Uniwersytecie Jana Kazimierza – został zmiażdżony przez złośliwego profesora, trzeci, przedstawiony kolegom w gabinecie Kocowskiego, niósł nadzieję właściwego tropu, czwarty, na sali sądowej, będzie – tego był pewien – jego wielkim triumfem.
Woźny sądowy wniósł tablicę i Popielski przyczepił do niej pinezkami dwie plansze z kwadratami magicznymi Luby Bajdykowej i Lii Kochówny. Widząc zmieszanie sędziego i przysięgłych, którzy oniemieli na widok liczb i hebrajskich liter, stracił był na chwilę poczucie pewności siebie, przez co rozpoczął wykład nieco drżącym głosem. Zaraz jednak jego basowe brzmienie podziałało na słuchaczów uspokajająco, a jemu samemu przywróciło pełne panowanie nad sobą. Wyjaśnił najpierw, czym są kwadraty magiczne, następnie przyczepił trzecią planszę, na której wyrysowane były puste kwadraty oraz hebrajskie litery z odpowiadającymi im wartościami liczbowymi. Wtedy w wolne miejsca pustych kwadratów wpisał liczby odpowiadające literom, po czym wyjaśnił, że niektóre liczby w kwadratach są uprzywilejowane, ponieważ są iloczynem swych współrzędnych. Liczby te znów pozamieniał na litery i ułożył w odpowiedniej kolejności.
– Proszę teraz zauważyć, drodzy panowie – z rozmysłem i z radością pozwalał sobie na profesorskie frazy – że z wyeksponowanych liter otrzymaliśmy imię i nazwisko każdej z ofiar oraz dwie przyczyny ich śmierci. Jedną z nich jest przyczyna bezpośrednia, czyli narzędzie śmierci, corpus delicti (gwóźdź, sznur, ręka), drugą zaś powód, dla którego ofiara została zabita (choroba, arogancja) Ponadto gematria nazwiska i tu, i tu wynosi 68, podobnie jak gematria hebrajskiej nazwy zawodu wykonywanego przez kobiety. Proszę spojrzeć na podsumowanie tego wątku rozważań. – Popielski przyczepił na tablicy jeszcze jedną planszę.
Odetchnął, widząc zrozumienie i zainteresowanie w oczach przysięgłych i sędziego. Wciągnął w płuca ciepłe powietrze sali i przeszedł do rzeczy.
– Po śmierci Leona Bójki policja znalazła w gabinecie Józefa Bekierskiego ten oto trzeci kwadrat magiczny. Jest w nim zakodowane nazwisko zamordowanego, powód śmierci oraz narzędzie, którym ją zadano. Najpierw przedstawię go panom w wersji surowej i pierwotnej. – Mówca zdjął z tablicy wszystkie plansze i przyczepił nową.
Teraz zapisujemy ten absurdalny tekst w postaci liczb, przypisując każdej hebrajskiej literze stosowną liczbę, i otrzymujemy kwadrat liczbowy, w którym podkreślamy liczby będące iloczynem współrzędnych.
Teraz przenosimy podkreślenie z liczby na odpowiadającą jej literę i otrzymujemy jedenaście uprzywilejowanych liter.
Wypisujemy te litery osobno:
a następnie układamy je w odpowiedniej kolejności
Mamy tutaj imię, nazwisko, narzędzie zbrodni (pojemnik na olej) oraz główny powód – świat podziemny, Hades, do którego zamordowany chciał bezkarnie wchodzić jak Charon. I na koniec jeszcze dodajmy, że gematria nazwiska zamordowanego i gematria jego możliwego określenia „mędrzec” chkm (nsn) wynosi i tu, i tu równo 68.
Jak zatem panowie widzą, trzeci kwadrat magiczny o identycznym boku sześcioliterowym został skonstruowany identycznie jak dwa poprzednie. Nie mamy najmniejszej wątpliwości, że dwa pierwsze sporządził morderca. Trzeci kwadrat magiczny znaleziono u Józefa Bekierskiego. Kto go sporządził? Bójko, bo to on przecież twierdził w rozmowie z Bekierskim, że ma kwadrat magiczny dotyczący samego siebie. Bekierski znalazł go w mieszkaniu Bójki, przeszukawszy je, gdy więził matematyka w swej piwnicy. I wtedy wpadł na szatański pomysł zbrodni doskonałej. Chciał zwalić winę na mordercę, który zabił i Lubę Bajdykową, i Liję Kochównę. Wystarczyło samemu zabić Bójkę, mordercę obu kobiet, w sposób opisany w kwadracie magicznym i podesłać ten kwadrat policji. Ta wówczas byłaby przekonana, że sprawcą trzech morderstw jest jedna i ta sama osoba. A wtedy do końca świata mogłaby równie dobrze szukać wiatru w polu – jakiegoś Żyda lub hebraisty. Tak czy inaczej, trzeci kwadrat magiczny jest znakiem rozpoznawczym mordercy. Ten zabił, kto go miał ostatni. Znaleziono go u Bekierskiego? Ergo – jest on mordercą! Quod erat demonstrandum.
Teraz gruchnęły brawa. Popielski odszedł od tablicy wśród wrzawy. Sędzia bił młotkiem w pulpit, by uspokoić publiczność. Przez ten hałas przedarł się mocny kobiecy głos. Dystyngowana starsza dama siedząca w pierwszym rzędzie wstała gwałtownie i wbiła w prelegenta wzrok pełen nienawiści.
– Ty podlecu! – krzyknęła. – Pomyliłeś imię! Zamordowany miał na imię Leon, nie Lew, i wychodzi tu zupełnie inna gematria!
Na sali zapadła cisza, jedynie między rzędami przemieszczały się szepty „To hrabina Bekierska!”.
Popielski uśmiechnął się radośnie.
– Tak bardzo jestem szanownej pani hrabinie wdzięczny za przypomnienie mi tej nieścisłości, że daruję jej nawet to mało przychylne określenie mojej osoby. Otóż wyjaśniam już państwu tę zagadkę. Leonowi Bójce podczas studiów na rosyjskim uniwersytecie w Kazaniu zruszczono imię na „Lew”, co było normalną praktyką. Podobnie w dokumentach uniwersyteckich w Kazaniu zamiast „Józef Bekierski” widnieje „Josif Bekjerskij”. A zatem imię „Lew”, nie „Leon”, znalazło się w kwadracie magicznym przeze mnie zaprezentowanym!
Ruszył do ławy. Wtedy kątem oka dostrzegł, że hrabina kiwa na niego dłonią w czarnej włóczkowej rękawiczce. Mimo że od początku uczestniczyła w procesie swojego syna, Popielski zauważył ją, dopiero kiedy zabrała głos. Podszedł do niej i z szacunkiem pochylił głowę.
– Tydzień temu w Stratynie Renata Sperling urodziła twojego bękarta! Ladacznicę i pomiot wyrzucę do chlewa! Chcesz zobaczyć, jak pełza w gnojowicy niczym ludzka glista?