Литмир - Электронная Библиотека

ŚCIŚLE TAJNE

ŁĄCZNOŚĆ PRZEZ SIEĆ RZĄDOWĄ

DO NACZELNIKA WYWIADU ODESKIEGO OKRĘGU WOJSKOWEGO DOWÓDCY ZŁOTEGO BATALIONU SPECNAZU PUŁKOWNIKA ZUBROWA pułkowniku przecinek wybacz mi stop zawiniłem stop wierz mi przecinek nie wiedziałem przecinek po co cię posyłam stop proś przecinek o co chcesz przecinek wszystko załatwię stop dowódca odeskiego okręgu wojskowego generał pułkownik Gusiew

SZYFR 342 KLUCZ 010 BLOK SZYFROWY „SZAFIR” TAJNE – PIERWSZY STOPIEŃ

Zubrow podpisał się jeszcze raz w rubryce „Przyjęto” i postawił ptaszka w rubryce „Zniszczyć niezwłocznie”, po czym zwrócił szyfrogram majorowi Brusnikinowi. Nie uświadamiał sobie wielkości chwili. Ale właśnie w tym momencie major Fiodor Brusnikin podjął ostateczną decyzję napisania w przyszłości książki o wszystkim, co zdarzyło mu się w życiu widzieć i słyszeć. Postanowił tego dokonać za wszelką cenę, nawet gdyby go mieli za tę książkę rozstrzelać. Uznał, że jako prolog wykorzysta niecenzuralny szyfrogram Zubrowa do swego zwierzchnika. Książka zacznie się od obelżywego słowa, którym Zubrow bezpardonowo potraktował Gusiewa.

Brusnikin nie spał całą noc. Miotał się po kabinie łączności niczym prawdziwy pisarz, któremu nowy pomysł nie pozwala usnąć. Jaka szkoda, że tylko on i Zubrow znają treść szyfrogramu! Jaka szkoda, że on, Fiedia Brusnikin, nie ma prawa wystąpić przed batalionem i powiedzieć: bracia, a jednak nie bez powodu gadają, że nasz Zubrow posiada nadprzyrodzoną moc wpływania na ludzką psychikę! I to nawet na odległość! Miesza zwierzchnika z błotem najgorszymi słowami, a ten jeszcze go prosi o wybaczenie! Ach, gdyby to on, Fiedia, miał takie fenomenalne zdolności! Ale cóż. Majorowi łączności rządowej nie wolno opowiadać nikomu o swoich odkryciach! Nie wolno! Ale im surowsze zasady, tym ciekawsza będzie później jego książka, w której Fiedia zawrze treść wszystkich szyfrogramów, niszczonych niezwłocznie po ich przeczytaniu przez adresatów, lecz wciąż żywych w jego pamięci. Już nad ranem Brusnikin postanowił, że jeśli Zubrow jeszcze raz przyniesie niecenzuralną wiadomość do przekazania, to on, Fiedia, nie będzie kręcił nosem i przyjmie ją bez żadnych zastrzeżeń.

Wtedy dopiero udało mu się zasnąć. Nie wiedział i nie mógł wiedzieć, że kiedyś naprawdę napisze książkę i nie otrzyma za nią najwyższego wymiaru kary.

„Tu mówi Radio Swoboda. Podajemy najnowsze wiadomości. Dziewczyna imieniem Grusza przepowiada przyszłość i oferuje lekarstwa na nieszczęśliwą miłość po umiarkowanej cenie.

Telefon 07 0482 2608 82, faks… czeki proszę przysyłać na adres… ci, którzy nie posiadają twardej waluty, nie są mile widziani…”

Fiedia Brusnikin aż zamrugał oczyma ze zdumienia. To było coś nowego w programie Radia Swoboda. W ostatnich latach jego popularność spadła. Audycje, rodem prosto z Monachium, coraz bardziej przypominały artykuły z gazety „Prawda”. Z tą tylko różnicą, że nie można w nie było zawinąć śledzi. Radio Swoboda wciąż nawoływało do cierpliwości, ograniczenia żądań, często mówiło o Gorbaczowie i jego sukcesach na Zachodzie… Ale skąd nagle „dziewczyna imieniem Grusza”?!

Teraz dopiero Fiedia zauważył, że Swoboda nadaje na innej niż zwykle częstotliwości. Węszył w tym jakiś podstęp, ale nie mógł oderwać się od radia.

Wysłuchał romansów w wykonaniu zespołu „Romen”, interpretowanych z wielkim uczuciem. Przyjął do wiadomości informacje na temat sprzedaży w ilościach hurtowych farbki, pieprzu i modnych krawatów. I dopiero usłyszawszy, że za konie nieodprowadzone na noc do stajni Cyganie nie biorą odpowiedzialności, pojął, o co chodzi. To była audycja radiowa niezależnego taboru cygańskiego, koczującego na terenie Mołdawii, pragnącego jednak rozszerzyć sferę informacji na własny temat. Rzeczywiście, Cyganie ci wybrali dla swojego radia nazwę Swoboda. Skąd mieli wiedzieć o istnieniu monachijskiej rozgłośni? A nawet gdyby wiedzieli, wątpliwe czy uznaliby imienniczkę za poważną konkurencję.

Rozdział 17

ROZWÓJ WYDARZEŃ

Na biurku Walentyny Biriukowej leżały dwa telegramy, z którymi już trzecią dobę zmagali się najlepsi szyfranci KGB. Z dwoma stopniami szyfru poradzili sobie dosyć szybko. Jednak treść informacji radiowych, które wymienili pomiędzy sobą pułkownik Zubrow i generał pułkownik Gusiew, wydawała się więcej niż dziwna.

Zubrow wiezie do Moskwy ten przeklęty tajny ładunek. Na rozkaz Gusiewa. Z początku, jak to u tych dzielnych wojaków bywa, gotów był ów ładunek dostarczyć choćby za cenę życia – własnego i czyjegokolwiek. Cóż więc teraz wywołało w nim tak silne wzburzenie? I za co obwinia się generał? Chyba że to wszystko jedynie kamuflaż i naprawdę chodzi o pucz wojskowy, mający na celu obalenie władzy. No, Walu, włącz swoją słynną intuicję! Ale intuicja dzisiaj, jak na złość, milczała. Za to bolał Walę krzyż, jak zawsze w takie dni.

Rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu wszedł szyfrant.

– Melduj!

– Towarzyszko pułkowniku, trzeciego stopnia szyfru nie wykryto. Tekst radiogramu brzmi, jak podano poprzednio.

– Możesz odejść!

Skoro brakuje informacji, by wyciągnąć ostateczne wnioski, sprawę należy odłożyć. Wala nie wiadomo który już raz wyjęła z sejfu kasetę z zapisem przesłuchania przez Łanię wystraszonego, zdezorientowanego Willie’ego. Włączyła wideo. Ekran znów ożył, Willie zaczął się miotać, Łania patrzyła na niego ze wzgardliwym uśmieszkiem… Mężczyzna zupełnie traci godność, kiedy jest bez spodni! Kobieta – o czym Wala wiedziała na podstawie swego bogatego doświadczenia – przeciwnie, nabiera godności. Nie ma już nic to stracenia, spogląda dumnie, może nawet napluć w twarz. A jeśli chodzi o mężczyznę, to jest to najlepszy sposób, żeby go złamać. Willie najwyraźniej nie kłamał podczas tego przesłuchania. W kontenerze było mydło. Mydło!

Stop. Okruchy mozaiki ułożyły się w całość.

Nie istnieje żaden tajny ładunek. Jest tylko mydło. Och, ten nasz nawyk, żeby zawsze spodziewać się ze strony Amerykanów jakiegoś zagrożenia! A więc tak: Zubrow już w drodze dowiedział się w jakiś sposób, co polecono mu dostarczyć do Moskwy. Takie zadanie specjalne każdego wprawiłoby we wściekłość. Dlatego Zubrow poczęstował mocnym słowem generała, który tymczasem sam się zorientował w sytuacji. Ma się rozumieć, że Gusiew nie może skląć

Biura Politycznego, ale przed pułkownikiem bije się w piersi. I jest za co, a zarazem w ten sposób generał, pośrednio potwierdza brak szacunku wobec władz. No i proszę, sprawa okazuje się zupełnie prosta!

Ale, na Boga, co ona, Wala, ma teraz zrobić? Zameldować Mudrakowowi bez zwłoki, jakiego durnia z siebie zrobił? A na podstawie czyich informacji działał? Jej! To ona sprawiła, że nawarzył tej kaszy. Teraz nie wybaczy Wali nie tylko jej własnych błędów, ale – tym bardziej – swoich!

Nie meldować? I co wtedy, Boże kochany? Zbierze się Biuro Polityczne, znajdą w kontenerze mydło… Do diabła z Mudrakowem, on też nie ocali głowy. Stop, Walu, a czy o to chodzi, że wyjdzie na jaw sprawa mydła? Bądź co bądź, mydło odegrało swoją rolę – właśnie jako tajna broń. Przez ten czas, kiedy ona i Mudrakow kopali dołki pod Alichanem, całe Biuro Polityczne zdążyło się przestraszyć. Że Alichan rwał się do władzy? Wszyscy tak samo się do niej rwą i boją się, że ładunek wpadnie w ręce KGB, dlatego…

Dlatego dojdzie do przewrotu. Tak, tak, tamci nie mają innego wyjścia. Prędzej czy później podjęliby decyzję rozwiązania KGB, zwalenia wszystkiego na tę instytucję i obiecania ludziom kolejny raz nowego życia. I oto godzina wybiła. Nie ma na co dłużej czekać. Zorganizują przewrót, zanim jeszcze kontener zostanie otwarty. Prezydent jest akurat za granicą… Nawet intuicja nie jest potrzebna, żeby to wszystko przewidzieć.

Powiedzieć Mudrakowowi? Chyba wysłucha winowajczyni. Byleby tylko zdążyć!

Walę oblał zimny pot. Włożyła dokumenty do sejfu, narzuciła skórzaną kurtkę. Zwolniła sekretarza

43
{"b":"122685","o":1}